Był czas, kiedy w świdnickiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego pracowało ponad 10 tys. osób, a dla niektórych obowiązki zawodowe nie kończyły się w piątek czy w sobotę po południu. Jeden telefon sprawiał, że nawet w nocy albo w niedzielę trzeba było iść „na zakład”, jak się wówczas mówiło. Z własnego doświadczenia doskonale znał to Włodzimierz Karpiuk, inżynier, konstruktor, specjalista ds. marketingu, który w WSK spędził kilkadziesiąt lat. Zacznijmy jednak od początku…