10 lipca 1980 (czwartek) - trzeci dzień strajku

Na pierwszej zmianie strajkuje około 4000 osób, na drugiej – około 1000, na trzeciej - 70. Kontynuuje pracę kilka wydziałów produkcyjnych: motocykle, sprzęgła, kuźnia, prasy, łopaty. Przed przybyciem ludzi do pracy na poszczególnych wydziałach rozwieszono informacje o zadeklarowanych poprzedniego dnia, nowych tabelach płacowych. Na halach pracownicy dyskutowali o skutkach tabel płac. Władze przyjęły nową taktykę. Zaniechano rozmów z dużymi grupami pracowników, natomiast tzw. aktyw wywierał nacisk na obsadę poszczególnych gniazd oraz pojedyncze osoby. Z samego rana komisja, powołana do spraw wniosków załogi, dokonała ich segregacji. Listę postulatów uporządkowano do 110 punktów, skierowanych do dyrekcji zakładu, naczelnika miasta, władz wojewódzkich oraz władz centralnych. Władze dokonały ewidencji wniosków, które uznały za „słuszne” i przystąpiły do ich realizacji. M.in. rozpoczęto remont pomieszczeń socjalnych i sanitarnych.

Niezależnie od tego, o godz. 8.00, strajkujący stwierdzili brak możliwości telefonicznego połączenia się z zakładu na zewnątrz. Pierwsza zmiana rozpoczyna się też incydentem przed budynkiem dyrekcji WSK, gdzie grupie stojących tam 40 pracowników zagrożono natychmiastowym zwolnieniem z pracy, jeżeli bezzwłocznie nie rozpoczną normalnego wykonywania obowiązków. Strajkujący mieli obawy, co do celu trwającej narady dyrekcji z kierownictwem oraz odbywającej się odprawy aktywu partyjnego w komitecie zakładowym PZPR.

Wzorem dnia poprzedniego strajkujący postanowili o godz. 9.00 ponownie rozpocząć wiec załogi. Powracający z narady tzw. aktyw, próbował temu przeszkodzić, argumentując, że postulaty zostały przecież zebrane. Próbowano zastraszyć personel biurowca. Mimo przeszkód wiec dochodzi do skutku po wyjściu, przed budynek dyrekcji, załogi Głównego Technologa. Tym razem do pracowników administracyjnych dołączyła tylko znikoma część pracowników z innych wydziałów. Łącznie w wiecu wzięło udział około 800 osób. To m.in. efekt celowych działań władz, mających na celu poróżnienie pracowników administracji i robotników z produkcji.

Wiecujący zażądali przybycia dyrektora i członków Rady Zakładowej. W imieniu strajkujących krótkie przemówienia wygłosili: Zofia Bartkiewicz (pracownik działu technicznego, radna Miejskiej Rady Narodowej w Świdniku, członek PZPR) i Zbigniew Puczek (pracownik działu administracyjnego, członek PZPR). Treść wystąpienia Z. Bartkiewicz była mniej więcej następująca: - Słuchajcie mnie uważnie, mówię do Was jako członek partii i radna. Ja o tych sprawach mówiłam przez dwadzieścia parę lat, ale bez skutku. My tego się inaczej nie dobijemy, tylko wspólnie, razem. Popatrzmy na siebie, stoimy tu wszyscy ramię w ramię robociarz i kapelusznik [pogardliwe określenie pracownika biurowego], jak powiedziano „darmozjad”. I pamiętajcie, nie dajmy się skłócić, jesteśmy wszyscy pracownikami. Wasze żony i matki stojące również tu z nami, są przecież pracownicami biurowca, a wy, nasi synowie, mężowie i ojcowie, stoicie przy maszynach, ale razem tworzymy jedną, wspólną rodzinę. Pamiętajcie, że zakład jest nasz i musimy o niego dbać. Nie może zginąć ani być zdewastowany. O to wreszcie Was wszystkich proszę.

Jak wspominał Zbigniew Puczek: - Było to przysłowiowe przypieczętowanie naszej jedności działania, już wcześniej podjętego. Brakło jedynie tych prostych słów, by je nazwać po imieniu; ona dokonała tego, że załoga zrozumiała, iż w jedności siła i zwycięstwo. Puczek zaapelował o wybranie przedstawicieli do rozmów z dyrekcją oraz niedopuszczenie do prowokacji. Wraz z Bartkiewicz zostali wybrani do rozmów z dyrekcją.

Zebrani zaczęli śpiewać pieśni patriotyczne, robotnicze i religijne. Jak czytamy w jednej z relacji: - W pewnej chwili – jak wystrzał armatni – wybuchła pieśń rewolucyjna zaczynająca się od słów: „Wyklęty powstań ludu ziemi”. Pieśń ta przechodziła z grupy na grupę, w jednym miejscu milkła, w drugim nasilała się. Wyzwoliło to taką siłę, że strajkujący przed świdnickim biurowcem robotnicy śmiało zaczęli śpiewać „Boże coś Polskę”. Pieśń religijna sprawiła, że wyzwoliła się wielka wspólnota ludzi wierzących i niewierzących. Tę pieśń śpiewały również przybyłe pod zakład rodziny świdnickich robotników, starcy, emeryci, młode matki, ta pieśń zjednała wszystkich, powstał symbol nowej wiary w polskość.

Władze podjęły kroki zapobiegające ewentualnemu wyjściu pracowników na teren Świdnika. Uczestnicy wiecu byli obserwowani przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. - Jesteśmy zresztą cały czas pod baczną obserwacją i nasłuchem. W pewnym momencie stojący na uboczu młodzi pracownicy zwracają uwagę na pewnego osobnika, niczym zresztą nie różniącego się wyglądem od pozostałych członków załogi, poza tym, że zbyt często przypalał sobie dużych rozmiarów zapalniczką i tak już palącego się papierosa. Postanawiamy go sprawdzić; ten jednakże szybko się zorientował i czmychnął do biurowca, a tam go już nie zdołano odnaleźć” – relacjonował jeden z pracowników.

W międzyczasie dotarła do zakładu informacja o przylocie ministra z Warszawy. Robotnicy zaczęli skandować, domagając się jego przybycia. Dochodzi do spotkania z dyrekcją oraz przybyłym ministrem. Apele o podjęcie pracy nie wywarły jednak żadnego efektu. Załoga wybrała 4-osobowy komitet strajkowy do rozmów z dyrekcją, w którego skład wchodzi m.in. Zofia Bartkiewicz, Zbigniew Puczek oraz Kęcik (robotnik magazynowy). Komitet ustalił na godz. 10.00 następnego dnia termin akceptacji przedłożonych postulatów, zapowiadając kolejny wiec. Strajkujący żądają zradiofonizowania zgromadzenia. Dyrekcja proponuje podjęcie rozmów w gabinecie dyrektora. Załoga zgadza się na rozmowy w pomieszczeniach Rady Zakładowej, której okna wychodzą wprost na plac, gdzie jest zgromadzona załoga. Ostatecznie władze nie uznają reprezentantów wyłonionych przez strajkujących. Zamiast rozmów, dyrekcja próbuje organizować grupy łamistrajków, wśród ludzi nie uczestniczących w wiecu. Pod koniec pierwszej zmiany próbuje się wznowić pracę na wydziałach mechanicznych. Zapobiega temu wtargnięcie dużej grupy młodych pracowników z innych wydziałów, którzy wyłączyli prąd. W ten sam sposób uniemożliwia się, na tych wydziałach, podjęcie pracy przez drugą zmianę.

Wobec przedłużającego się strajku, zdynamizowała swoją działalność Służba Bezpieczeństwa. Na teren zakładu wprowadzono tego dnia 4-osobową grupę pracowników operacyjnych, która miała na celu zabezpieczenie szerszego dopływu informacji. Od zakładowych informatorów (tzw. OZI – osobowe źródła informacji) Służba Bezpieczeństwa uzyskała informacje, że zakładową łączność telefoniczną strajkujący wykorzystują do przekazywania informacji między wydziałami oraz zwoływania się na wiec. Z inspiracji „bezpieki” wewnątrzzakładowa łączność telefoniczna zostaje wyłączona.

Po godz. 19.00 władze organizują około 100-osobową grupę tzw. aktywu, której zadaniem jest „wyeliminowanie z zakładu pozostałych wałęsających się pracowników pierwszej zmiany, zabezpieczenie fabryki, poszczególnych hal i wydziałów”. Aktyw miał nie dopuszczać do wzajemnego kontaktowania się poszczególnych wydziałów oraz ujawniać ewentualnych łączników. Liczono, że jeszcze tego wieczora uda się uruchomić pracę kilku dalszych wydziałów oraz przygotować warunki do podjęcia pracy przez pierwszą zmianę w dniu następnym.

Ustalono także listę osób szczególnie zaangażowanych – jak to określono – w „utrzymaniu napięcia”. Osoby te miały być wzywane do fabryki, następnie, w zależności od przynależności organizacyjnej lub pełnionych funkcji, przeprowadzano z nimi rozmowy ostrzegawcze. W oparciu o dotychczasowy przebieg wydarzeń władze opracowały plan zabezpieczenia zakładu na noc i następny dzień. Podjęto decyzję o uruchomieniu działalności wszystkich formalnych organów i organizacji w zakładzie. Późnym wieczorem obradowały struktury PZPR, ZSMP i Rady Zakładowej. Uruchomiona zostaje wzmożona gotowość zakładowej jednostki ORMO.4

4 - Andrzej Niewczas, Kalendarium, Miesiące s.6; Wojciech Chudy, Relacje – dokumenty, Miesiące, s.29, 34-35; Cztery dni, które wstrząsnęły..., Głos Świdnika 1990 nr 25, s.4; Biuletyn Informacyjny NSZZ „Solidarność” Politechniki Lubelskiej 1981 nr 14, s.10-12; Zbigniew Puczek, Wspomnienia z pierwszego strajku, Miesiące, s.48-51; Informacja o aktualnej sytuacji w WSK Świdnik /telex do KC nr 149 z godz.9.08 dn.10.07.1980 r./, akta KW PZPR w Lublinie, sygn. 100/VII/31 t.19, s.34-35; Biuletyn Związkowy Regionu Środkowo – Wschodniego NSZZ „Solidarność” 1981 nr 36, s. 3; Informacja o aktualnej sytuacji w WSK Świdnik i innych zakładach /telex do KC nr 151 z godz.11.50, dn.10.07.1980 r./, akta KW PZPR w Lublinie, sygn. 100/VII/31 t.19, s.37; Informacja o aktualnej sytuacji w WSK Świdnik oraz w zakładach w Lublinie /telex do KC nr 152 z godz.19.55, dn.10.07.1980 r./, akta KW PZPR w Lublinie, sygn. 100/VII/31 t.19, s.38-39; Informacje „K” Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, akta MSW w Warszawie, sygn. 185n/1, s.27; Zbigniew Stefaniak, Geneza i przebieg ruchu strajkowego na Lubelszczyźnie..., s.98-99; Biuletyn Informacyjny KSS KOR 1980 nr 5 (39), s.4; Dokumenty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, Warszawa – Londyn 1994, s. 552; I. Fiedosiuk, op. cit., s. 32 – 34.