Budzenie się świadomości (2)

Nastroje niezadowolenia z powodu złego zaopatrzenia uwidoczniły się szczególnie wyraźnie w październiku–listopadzie 1970 r., tuż przed tragicznymi wydarzeniami na Wybrzeżu. „Po godzinie 15 w zasadzie nie ma żadnych możliwości dokonania zakupów towarów, gdyż cała masa towarowa sprzedana zostaje w godzinach rannych. Ma to niekorzystny wpływ na nastroje załogi. Obecnie szerzy się tam niezadowolenie przeradzające się w apatię. (...) długoletni członek partii twierdzi, że teraz nie ma możliwości pracować wydajnie, gdyż nie może się najeść do syta. (...) Sytuację pogarsza fakt, że na terenie WSK prowadzi działalność Kantyna Wojskowego Przeds. Handlowego, w której osoby uprawnione mogą nabywać mięso i wyroby mięsne w szerokim asortymencie. Powoduje to rozgoryczenie załogi” – pisano w meldunku SB z 20 października 1970 r.5

W dyskusjach na temat wydarzeń na Wybrzeżu, w grudniu 1970 r., nie brakowało opinii popierających protest stoczniowców. Znamienna była gorzka opinia starszego instruktora Działu Kontroli Technicznej WSK, członka PZPR, wyrażona w prywatnej rozmowie (rozmówca okazał się donosicielem do SB): „podwyżka cen w perspektywie do niczego nie doprowadzi, a po 26 latach Władzy Ludowej powinno być lepiej, a nie gorzej”. Inny z pracowników, starszy planista, zachęcał kolegów do słuchania zachodnich rozgłośni, bo „wtedy dowiedzą się prawdy w jak brutalny sposób nasze władze potrafią traktować ludzi pracy.” 6

W styczniu 1971 r., z powodu powracających braków w sklepach (np. 5 stycznia rano w całym Świdniku nie było świeżego pieczywa), wzmogło się niezadowolenie załogi WSK. Pojawiały się wypowiedzi pracowników, że „po dokonanej podwyżce cen mięsa i wędlin oraz rozróbach na Wybrzeżu okazało się w sklepach więcej, a gdy ucichło, to ponownie brakuje i jest tak jak było poprzednio”. Pewien członek PZPR, rozgoryczony „dobrobytem” PRL-u stwierdził, że „wolałby mieć tę biedę jaka jest na Zachodzie”. W lutym przydział mięsa i wędlin dla Świdnika był aż o połowę mniejszy, niż w styczniu.7

Przyjęło się powszechnie sądzić, że początek dekady rządów Edwarda Gierka był okresem bezkrytycznego zachwytu środowisk robotniczych wobec nowego przywódcy partyjnego. Dokładna analiza materiałów archiwalnych wskazuje na coś innego. Pod koniec stycznia 1971 r., na Wydziałach Obróbki Mechanicznej WSK, 150 osób odmówiło podjęcia modnych wówczas i oczekiwanych przez władze zobowiązań produkcyjnych. Robotnicy ci oświadczyli, że „nie będą pracować, bo pieniądze pójdą na libacje i przyjęcia”. Podjęcia zobowiązań odmówiło też 390 pracowników Wydziału Narzędziowni, Obróbki Plastycznej i Łopat.8

W lutym 1971 r. kierowniczka rozdzielni Wydziału TE WSK wypowiadała się pod adresem władz, że „to wszystko jest obłuda, a ustrój obecny nie jest pewny i w każdej chwili może runąć, wynikiem tego są zmiany na stanowiskach partyjnych i państwowych”. Kierowniczka ta nie ukrywała, że słucha polskojęzycznych zachodnich rozgłośni radiowych. Z maja 1971 r. zachowała się wypowiedź szlifierza WSK Józefa Portki, późniejszego działacza „Solidarności”, który wyrażał się negatywnie o władzach PRL twierdząc, że „PZPR doprowadziła Polskę do nędzy”.9

W czerwcu 1971 r. na terenie Świdnika odczuwa się dotkliwe braki w zaopatrzeniu w mięso wieprzowe i cielęcinę, związane z wprowadzoną podwyżką cen skupu zwierząt rzeźnych. Pociągnęło to za sobą zjawisko zwiększonego wykupywania przez mieszkańców wsi. „Np. żeberka i kiełbasa zwyczajna znajdują się w sprzedaży tylko w godzinach rannych, natomiast przed godziną 15.00 i po 15.00 produktów tych nie dostanie się. Najgorzej wygląda sprawa zaopatrzenia w wyroby garmażeryjne. W ostatnim okresie sklepy w Świdniku w ogóle nie otrzymują asortymentów garmażeryjnych. (...) podobnie kształtuje się sprawa na odcinku zaopatrzenia w nabiał, brak jest śmietany butelkowej oraz mleka butelkowego, którego sklepy w Świdniku w ogóle nie otrzymują. (...) Często obsługuje się długie kolejki przed stoiskami i sklepami warzywnymi, które są niedostatecznie zaopatrzone w nowalijki – raportował mjr Trąbka. W mieście Świdniku, liczącym 24.000 mieszkańców, znajdowało się wówczas tylko 21 sklepów branży spożywczej, 13 branży przemysłowej oraz 12 kiosków. Braki sieci handlowej w mieście oceniano na około 3.000 metrów kwadratowych powierzchni, co równało się około 30 dużym sklepom.10

5 - IPN Lublin, Miesięczne meldunki…, s. 25
6 - IPN Lublin, Miesięczne meldunki…, s. 32, 36v.
7 - IPN Lublin, Miesięczne meldunki…, s. 37, 40, 44v, 51.
8 - IPN Lublin, Miesięczne meldunki…, s. 48v.
9 - IPN Lublin, Miesięczne meldunki…, s. 50, 74.
10 - IPN Lublin, Meldunki miesięczne…, s. 75–75v.