Dobrowolski Stanisław
Stanisław Dobrowolski urodził się 16 marca 1919 roku w Lublinie.
Jego ojcem był Julian Dobrowolski, matką Stefania z domu Nagnajewicz. Mieszkali w Kolonii Nowy Krępiec, obecnie w granicach miasta Świdnika - na terenie ich rodzinnego majątku znajduje się ogród działkowy "Tulipan". Na ich duże, liczące ponad 60 hektarów gospodarstwo, składał się sad oraz pola uprawne. Hodowali konie, krowy i świnie.
Duży nacisk kładli na naukę synów, Stanisława i starszego Mariana, ale również na ich wychowanie patriotyczne. Starszy brat Stanisława, Marian Dobrowolski, to późniejszy znany i szanowany przez mieszkańców lekarz.
Młodszy o 4 lata Stanisław zdał maturę w 1938 roku. Rodzice spodziewali się, że zostanie na gospodarstwie (w dokumentach obozowych Stanisława w rubryce zawód zapisano: rolnik).
Stanisław włączył się w działalność ruchu oporu, który działał w Krępcu. Zbierał z kolegami broń pozostałą po walkach w 1939 roku. Roznosili też ulotki z podawanymi przez aliantów informacjami, dotyczącymi sytuacji na frontach II wojny. Dostarczali je w Krępcu, Mełgwi oraz w Minkowicach. jego narzeczoną była Wanda Opalińska. Poznali się na balu karnawałowym. W czasie okupacji, młodzi potajemnie wymienili pierścionki. Jak to w życiu bywa, jedni rodzice przychylnie patrzyli na uczucie Stanisława i Wandy, drudzy nie do końca je akceptowali.
Na początku marca 1941 roku przyszło ostrzeżenie, że gestapo planuje aresztowanie Dobrowolskiego. Stanisław ukrył się w lesie, ale po kilku dniach wrócił wieczorem do domu. O świcie następnego dnia, 14 marca, zjawiło się gestapo. Przesłuchiwano go w Lublinie i osadzono na zamku. Rodzice zamierzali wykupić syna z więzienia. Zanim zebrali pieniądze, wywieziono go jednak do Oświęcimia. Więzień KL Auschwitz otrzymał numer obozowy:16061, przetrzymywany w Bloku nr 18 i nr 22. Aresztowania nie ominęły też Wandy. W celi zamku lubelskiego otrzymała „ pozdrowienie od Stanisława”, które zdążył przekazać przed wywiezieniem do obozu. Ojciec zdołał wykupić córkę z więzienia. Aresztowano ją jednak ponownie i spędziła na zamku półtora roku. Przed obozem uratowało ją to, że zachorowała na tyfus. Kobieta przeżyła wojenny koszmar i tak po latach wspomina Stanisława: „Był szarmancki i dobrze wychowany, bardzo przez wszystkich lubiany. Po prostu dusza towarzystwa. Miał piękne, czarne włosy. Był wysokim, przystojnym mężczyzną. Co niedzielę, podczas mszy świętej o godzinie 9, śpiewał w kościelnym chórze. Zawsze przychodziłam go posłuchać. Gdy śpiewał Ave Maria, większość ludzi w kościele płakała. Bardzo mu zależało, by starszy brat Marian mnie poznał. Spotkanie odbyło się w lubelskiej kawiarni Roxy, znajdującej się na rogu ulic - Krakowskiego Przedmieścia i Królewskiej. Skłamałam mamie, że jadę do swojej przyjaciółki Hani. Obie poszłyśmy na spotkanie. Pamiętam, że Stach grał na fortepianie i specjalnie dla mnie śpiewał: >>Na skraju alei minęłaś mi jak złoty sen i to był w życiu mym pamiętny dzień<<"
W obozie koncentracyjnym Stanisław Dobrowolski był członkiem konspiracji wojskowej, utworzonej przez rotmistrza Witolda Pileckiego - wymienia go w swoich raportach.
Zamordowany został 28 października 1942 roku w Auschwitz (w obozowym akcie zgonu podano fałszywie, że zmarł z powodu choroby serca 29 X 1942 r.). Miał zaledwie 23 lata. Stracony został pod Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku nr 11 podczas największej egzekucji w KL Auschwitz. W odwecie za sabotaż i akcje partyzanckie prowadzone w Lubelskiem rozstrzelano ok. 280 Polaków, głównie więźniów przywiezionych w latach 1941-42 z więzień w Lublinie i Radomiu.
Stanisław Dobrowolski miał ponoć piękny głos, lubił śpiewać i śpiewał nawet w obozie. Zapamiętano go jako wykonawcę przedwojennych przebojów i obozowych pieśni. Ocalałym więźniom szczególnie utkwił w pamięci ostatni występ Dobrowolskiego, w przeddzień egzekucji, w nocy z 27 na 28 października 1942 roku.
W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu znajdują się wspomnienia byłego więźnia Jana Stawarza, spisane przez Mieczysława Zająca, również więzionego kiedyś w KL Auschwitz:
„Stanisław Dobrowolski /.../ Był to mężczyzna słusznego wzrostu, brunet, mocno zbudowany, miał ładne, zdrowe zęby. Człowiek o bardzo dobrym charakterze. Miał piękny, męski, tenorowy głos. Często śpiewał. Lubił śpiewać sentymentalne piosenki, których z przyjemnością słuchano. /…/ Do jego żelaznego repertuaru należały przedwojenne przeboje m.in. „Taka miła jest moja dziewczyna”, „Jesienne róże”, „Ta ostatnia niedziela” i „Niebieskie oczy”. Bardzo często śpiewał także sugestywną pieśń obozową „Druty, druty, bezlitosne druty”. Jakże wdzięczni byli koledzy za ten śpiew. Jankowi Stawarzowi szczególnie utkwił w pamięci ostatni występ Dobrowolskiego w nocy z 27 na 28 października 1942 r. Śpiewał on wtedy długo w tę noc. Śpiewał tak, jakby w sentymentalne słowa przebojów chciał przelać swe wszystkie uczucia, swą całą duszę. Szczególnie dało się to odczuć w piosence „Jaka miła jest moja dziewczyna” /…/ Słuchacze z tej sztuby w bloku nr 25 A długo nie mogli zasnąć tej nocy. A potem w trakcie porannego apelu pisarz blokowy wyczytał kilkanaście numerów, miedzy innymi numer Dobrowolskiego i polecił, aby wyczytani pozostali na placu. Wszyscy wiedzieli dobrze, że w warunkach lagrowych nie wróżyło to nic dobrego. Janek Stawarz stojący obok Dobrowolskiego, usłyszał z jego ust słowa: >>na pewno rozwałka<<. W oczach śpiewaka ukazały się łzy. /…/ Wyczytanych zaprowadzono na blok nr 11”.
Współwięzień Mieczysław Zawadzki wspominał: „Podczas apelu porannego 28 października 1942 r. stałem jak zwykle na lewym skrzydle. skazanym na rozstrzelani, których numery wyczytano pod koniec jego trwania, polecono wystąpić z szeregów i przejść na lewą stronę. Stanisław Dobrowolski, przechodząc koło mnie, wręczył mi swój zegarek ze słowami: >>jeżeli przeżyjesz, to oddaj go moim rodzicom i powiedz, jak zginąłem<<."
Mieczysław Zawadzki relacjonował dalej: „W południe wszyscy już byli rozstrzelani. Ich ciała odwożone były do krematorium na wozie, który ciągnęli więźniowie, sanitariusze ze szpitala obozowego. Ostatnią drogę rozstrzelanych znaczyła struga krwi. W pewnym momencie, patrząc z okna na piętrze w bloku 25 A, zauważyłem jak spod koca przykrywającego na wozie ciała zamordowanych wychyliła się ręka, a potem głowa Staszka Dobrowolskiego. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć jego pokrwawionej twarzy. Za każdym razem, kiedy przypadkowo słyszę melodię piosenki >>A mnie jest szkoda lata<<, którą tak często śpiewał w obozie Staszek, przypomina mi się jego postać. Po wojnie starałem się odnaleźć rodziców Staszka Dobrowolskiego, których bezskutecznie poszukiwałem w okolicach Zamościa. Zegarek otrzymany od niego służy mi do dzisiaj”.
Po wojnie, w wyniku społecznej zbiórki, wybudowany został w Krępcu w 1948 roku pomnik ku czci osób zamordowanych przez Niemców. Widnieje na nim między innymi nazwisko Stanisława Dobrowolskiego oraz napis „Oto imiona tych, którzy umarli ciałem lecz żyją duchem wśród nas”. Pomnik stanął w miejscu, gdzie zaczęły się aresztowania, tuż przy drodze z Krępca do Świdnika, przy ul. Spokojnej.
opr. Piotr R. Jankowski
źródła:
Adam Cyra, „A mnie jest szkoda lata …”, Oświęcim, http://cyra.wblogu.pl/
Adam Cyra, Największa egzekucja, w: Nasz Dziennik, 26-27 X 2013, s. 31.
Anna Konopka, Stanisław Dobrowolski, w: Głos Świdnika.
Witold Pilecki, Raporty
Materiały z Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu (APMA-B0), udostępnił dr Adam Cyra.