Dorobek półwiecza
Historia WSK PZL-Świdnik

Formalnie WSK „PZL-Świdnik” utworzona została 1 stycznia 1951 roku. Jednak prawdziwa historia firmy zaczyna się już w 1949 roku, kiedy to na mocy decyzji rządowej rozpoczęto budowę zakładu pod nazwą Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego nr 5 w Świdniku.
Lokalną legendą obrosło pismo urzędowe, w którym nakazywano wykopanie 2 hektarów kartofli, w miejsce których miał powstać jeden z największych zakładów przemysłowych Lubelszczyzny. W 1950 roku rozpoczęła się budowa przedsiębiorstwa, rok później powstały pierwsze bloki dla jego budowniczych i pracowników. Pierwsze hale produkcyjne przyjechały do Świdnika aż spod Poznania, pierwszy dyrektor, a był nim Konrad Biały z WSK Warszawa Okęcie.

SZKOŁA PILOTÓW

Tak naprawdę WSK nie powstawała w szczerym polu. Jeszcze przed wojną działała tu szkoła pilotów uroczyście otwarta przez samego marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Funkcjonowało już również lotnisko. Od 1920 roku istniała w Lublinie pierwsza w wolnej Polsce fabryka samolotów Plage i Laśkiewicza, która po wojnie dostarczyła Świdnikowi części wykwalifikowanej kadry pracowniczej, bardzo brakującej w okolicy o rolniczych tradycjach.
Początkowo Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego nr 5 w Świdniku była jedynie kooperantem, dostarczającym podzespoły samolotów MIG-15, a następnie również MIG-17 do WSK Mielec. W 1954 roku podjęto chyba najważniejszą w historii WSK Świdnik decyzję o ulokowaniu w Świdniku produkcji śmigłowców. Były nimi licencyjne Mi-1, lekkie, jednosilnikowe śmigłowce o napędzie tłokowym, oznaczone polskim kryptonimem SM-1. Za sterami pierwszego SM-1 wyprodukowanego w Świdniku zasiadł 23 marca 1956 roku Janusz Ochalik, a seryjną produkcję śmigłowców uruchomiono w 1957 roku. 3 lutego 1961 roku Stanisław Gajewski wykonał pierwszy lot na powstałej już w Świdniku pod okiem Jerzego Tyrchy modyfikacji SM-1 oznaczonej symbolem SM-2 i przeznaczonej głównie dla użytkownika wojskowego. Od 1957 roku do 1963 roku WSK Świdnik wyprodukowała około 1700 śmigłowców obydwu typów.

„W” JAK WIOSNA

W ciągu wielu lat WSK Świdnik znana była w Polsce również z produkcji motocykli. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że bardziej niż jako zakład lotniczy. O wsk-ach, które były najpopularniejszymi pojazdami polskich dróg śpiewano przebojowe piosenki, odbywało się nimi podróże dookoła świata. Od 1955 do 1985 roku, kiedy zaprzestano produkcji motocykli, powstało ich w WSK ponad 2 miliony, w różnych wersjach i odmianach, od pierwszego modelu M0-6 wyposażonego w silnik o pojemności 125 cc, po nowoczesnego, jak na owe czasy Sokoła, z własnej konstrukcji silnikiem o pojemności 175cc, 5-biegową skrzynią biegów i odlewanymi kołami. Sokół, niestety, nie doczekał się już debiutu rynkowego. Świdnickie motocykle eksportowane były do krajów tak egzotycznych, jak Pakistan i tak wysoko rozwiniętych, jak Francja czy Kanada.
Doświadczenia zdobyte w czasie produkcji śmigłowców SM-1 i SM-2 zaowocowały rozpoczęciem produkcji kolejnego śmigłowca.

HALO, TU HELIKOPTER

Napędzany dwoma silnikami turbinowymi, licencyjny Mi-2, stanowił pod każdym względem ogromny postęp w stosunku do poprzedników. Pierwszego Mi-2 oblatywał w Świdniku 4 listopada 1965 roku Wiesław Mercik, a do końca lat 80. Śmigłowce Mi-2 stanowiły podstawę produkcji WSK PZL-Świdnik. Sprzedano ich około 5,5 tysiąca w 25 wersjach do kilkudziesięciu krajów świata. To właśnie z Mi-dwójki nadawano słynne relacje z etapów Wyścigu Pokoju, rozpoczynane sakramentalnym: „Halo, to helikopter…”
Pochodną śmigłowca Mi-2 jest śmigłowiec PZL-Kania, powstały w zespole Stanisława Markisza. Wyposażony w dwa silniki turbinowe firmy Allison i awionikę Bendix-King, miał stanowić bardziej nowoczesną, ale i droższą alternatywę dla Mi-2. Jego prototyp oblatany został 6 czerwca 1979 roku przez Zbigniewa Dąbskiego. Niestety, okres, w którym powstała maszyna, początek lat 80., stan wojenny, nie sprzyjał kontaktom z zachodnimi kontrahentami. Toteż Kania sprzedana została w niewielkiej ilości egzemplarzy.
16 listopada 1979 roku Wiesław Mercik po raz pierwszy wzniósł się w powietrze śmigłowcem W-3 Sokół. Był to moment prawdziwie historyczny dla PZL-Świdnik. Sokół jest bowiem pierwszym śmigłowcem zaprojektowanym i zbudowanym od podstaw w Świdniku. Głównym konstruktorem Sokoła był Stanisław Kamiński. Niecałe 10 lat po pierwszym locie Sokół wyparł Mi-2 i stał się podstawowym wyrobem fabryki. Pozwolił jej przetrwać trudne lata 90. Głównym jego użytkownikiem jest Wojsko Polskie, ale Sokoły latają również w Birmie, Czechach, Korei Południowej, Niemczech, co roku uczestniczą też w kampanii gaszenia pożarów lasów w Hiszpanii.

NA SKRZYDŁACH WIATRU

Jeszcze w pierwszej połowie lat 70. PZL-Świdnik zadebiutowały jako producent szybowców. Był to szybowiec Pirat, którego w latach 1972-75 wyprodukowano 430 egzemplarzy.
Prawie 20 lat później, w 1994 roku, wytwórnia powróciła do szybowca. Tym razem był to jednomiejscowy, kompozytowy PW-5 Smyk, który w 1993 roku wygrał organizowany przez Światową Federację Lotniczą konkurs na szybowiec klasy światowej. Smyk powstał w biurze konstrukcyjnym Politechniki Warszawskiej, kierowanym przez Romana Świtkiewicza. Do tej pory Świdnik opuściło ponad 300 szybowców tego typu, w znakomitej większości sprzedanych za granicę.
Na liście wyrobów produkowanych przez WSK PZL-Świdnik w ciągu półwiecza istnienia znalazło się wiele innych wyrobów. Były wśród nich pompy i sprzęgła do samochodów ciężarowych Jelcz i autobusów Berliet, chłodnie budowane na podwoziach Jelcza i Stara, wreszcie zespoły sterów kierunku i wysokości oraz lotek do radzieckiego aerobusu IŁ-86.

NIE WSZYSTKO WYSZŁO

Skoro opowiedzieliśmy już pokrótce, co produkowano w WSK PZL-Świdnik, warto w kilku słowach wspomnieć o tym, co chciano produkować, ale z różnych względów nie wyszło.
Trzy przykłady, z trzech różnych dziedzin: pierwszy to śmigłowiec SM-Łątka powstający w latach 60. w biurze Jerzego Kotlińskiego. Projekt doprowadzony został do etapu prototypu, jednak kłopoty z silnikiem sprawiły, że prace przerwano.
Inne przykłady, to pojazd dla inwalidów Gacek i wielofunkcyjny mini ciągnik rolniczy Gryzak, który ciągnął przyczepkę, opryskiwał i uprawiał ziemię. Świadczy to o tym, że nawet w czasach panowania tak zwanej gospodarki planowej inżynierowie ze Świdnika przejawiali inwencję w poszukiwaniu produktów, które znalazłyby swoje miejsce na rynku.

MIASTO PRZY ZAKŁADZIE

WSK PZL-Świdnik odegrała ogromną rolę cywilizacyjną w skali Lubelszczyzny, dając zatrudnienie setkom tysięcy ludzi z ubogich, wschodnich terenów województwa. Stała się czynnikiem miastotwórczym dla Świdnika, który uzyskał prawa miejskie w 1954 roku i jest dziś jednym z największych miast regionu. Do zadań przedsiębiorstwa należała przez wiele lat działalność socjalna: prowadzenie własnych szkół, przedszkoli, kina, domu kultury, ośrodków kolonijnych i wypoczynkowych, przychodni zdrowia i rehabilitacji, a nawet hodowla świń dla stołówki zakładowej.
Jednym z najbardziej zasłużonych dla polskiego sportu był, powstały w 1952 roku, Fabryczny Klub Sportowy Avia, który wychował między innymi Tomasza Wójtowicza i Lecha Łaskę – mistrzów świata i olimpijskich w siatkówce. Trenował w nim również mistrz Europy w boksie Henryk Kukier, a także wielu mistrzów Polski w sportach motorowych, pływaniu, szachach. Nie zapominamy również o tym, że w WSK Świdnik wybuchł protest robotniczy zwany Lubelskim Lipcem 80, który zapoczątkował przemiany polityczne w Polsce.
Od połowy lat 90. PZL-Świdnik przechodzą zasadniczą transformację. Jej celem jest dostosowanie firmy do wymogów gospodarki rynkowej. Pierwszym sygnałem było uzyskanie w 1992 roku amerykańskiego certyfikatu dla śmigłowca W-3A Sokół. Potem Sokół uzyskał certyfikat niemiecki, a w grudniu 1993 roku doszło do sprzedaży pierwszego Sokoła niemieckiej policji w Dreźnie. Był to olbrzymi sukces handlowy. Przypomnijmy tylko, że Niemcy były już państwem zjednoczonym i trzeba było konkurować z zadomowionymi tam od wielu lat, właściwie od zawsze, producentami zachodnimi. Dziś sztandarowy produkt wytwórni posiada świadectwa wydane przez organy nadzoru lotniczego Rzeczpospolitej Polskiej, Rosji, Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Hiszpanii.

ZMIENIONE REALIA

W 1994 roku Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL-Świdnik przestała być firma państwową. Stała się Jednoosobową Spółką Skarbu Państwa, działającą na podstawie prawa handlowego. Od 1 stycznia 1996 roku WSK PZL-Świdnik jest spółką akcyjną, a właścicielem większości akcji jest Skarb Państwa.
W ciągu kilku ostatnich lat firma zdobyła szereg certyfikatów, umożliwiających jej sprostanie jakościowym wymaganiom światowego rynku, jak również nawiązywanie współpracy przemysłowej z partnerami zagranicznymi. Są to, między innymi, certyfikat systemu zapewnienia jakości ISO 9001, certyfikat JAR 21, JAR 145 oraz certyfikat AQAP 110 obowiązujący firmy, które chcą być dostawcami sprzętu wojskowego dla armii Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Kierownictwo Państwowych Zakładów Lotniczych w Świdniku kładzie duży nacisk na rozwój współpracy przemysłowej z zagranicznymi wytwórcami sprzętu lotniczego. Kooperacja przemysłowa, która daje dziś 30 procent sprzedaży, rozpoczęła się na szerszą skalę w 1995 roku, kiedy rozpoczęto w PZL-Świdnik produkcję centralnej części skrzydła samolotu pasażerskiego ATR-72 dla francuskiego koncernu Aerospatiale. W 1995 roku na kooperacji przemysłowej WSK zarobiła 1 mln złotych. Od tego czasu ilość programów kooperacyjnych wzrosła do kilkunastu, powodując olbrzymie zmiany w strukturze organizacyjnym wytwórni, sposobach wytwarzania wyrobów i systemie kontroli jakości. Trzeba było wydać miliony złotych na zakup precyzyjnych, specjalistycznych maszyn, zastosować nowe technologie, unowocześnić metody projektowania. W konsekwencji w 2001 roku kooperacja przemysłowa powinna przynieść 50 mln złotych, czyli ponad 1 mln dolarów miesięcznie.

W LOTNICZEJ RODZINIE

Najważniejszymi partnerami przemysłowymi są dziś, wymieniając w kolejności alfabetycznej: wspomniana Aerospatiale, Agusta – włoski wytwórca śmigłowców, dla którego PZL-Świdnik produkują kadłuby aż trzech typów śmigłowców: A 109 Power, A 119 Koala i AB 139. W przypadku AB 139 PZL-Świdnik po raz pierwszy wystąpiły w roli projektanta fragmentu śmigłowca, który produkowany będzie na Zachodzie. Stanowi to bardzo znaczący precedens w dotychczasowej historii kontaktów z firmami zagranicznymi.
Do partnerów przemysłowych PZL dołączył niedawno francuski koncern Dassault Aviation. Własnie teraz Świdnik opanowuje montaż kokpitów samolotu myśliwskiego Mirage 2000 – w jego najnowszej, 5 wersji.
Kolejną firmą, z którą współpracują PZL-Świdnik jest Eurocopter, dla którego zakład wykonuje drzwi dostarczane następnie do samolotów pasażerskich serii A 320 i A 340, produkowanych przez konsorcjum Airbus Industrie.
Następnym ważnym partnerem jest francuska firma Ratier Figeac, z którą Świdnik współpracuje przy produkcji elementów systemów sterowania samolotami Airbus.
Listę najważniejszych zamyka firma Messier Dowty, dla której PZL-Świdnik rozpoczynają produkcję elementów.

NOWE DZIECI

Dzisiejsze PZL-Świdnik to również nowe wyroby finalne, najcenniejsze dla każdego producenta. Należy do nich 5-miejscowy lekki śmigłowiec SW-4, skonstruowany w Świdniku przez zespół pracujący pod kierownictwem Krzysztofa Bzówki. SW-4 po raz pierwszy wzniósł się w powietrze 29 października 1996 roku, pilotowany przez Zbigniewa Dąbskiego. Śmigłowiec przechodzi obecnie próby certyfikacyjne i w przyszłym roku wejdzie do produkcji. Kolejny to dwumiejscowy szybowiec PW-6, przygotowany we współpracy z biurem konstrukcyjnym Romana Świtkiewicza. PW-6 przebojem wdarł się na rynki światowe. Pierwsze jego egzemplarze zostały sprzedane do Egiptu jeszcze przed uzyskaniem certyfikatu.
Wreszcie I-23 Manager, 4-miejscowa awionetka zaprojektowana w warszawskim Instytucie Lotnictwa przez zespół Barona, zbudowana wyłącznie z materiałów kompozytowych.
PZL-Świdnik są typowym przykładem losów wielkiego polskiego zakładu przemysłowego. Trudne, ale pełne młodzieńczego entuzjazmu początki, potem trwający kilkadziesiąt lat szybki rozwój do rozmiarów przemysłowego giganta, zatrudniającego prawie 10 tysięcy pracowników i produkującego po 300 śmigłowców rocznie. Wreszcie bolesne zderzenie z realiami gospodarki wolnorynkowej. Redukcja zatrudnienia, głębokie zadłużenie, brak zamówień ze strony budżetu państwa, widmo bankructwa, czyli typowy syndrom „głębokiej wody”. Wiele firm nie wytrzymało tej presji i nie ma ich już na gospodarczej mapie Polski.
PZL-Świdnik wytrzymały. Trzeba było jednak ogromnego wysiłku, determinacji, bardzo bolesnych wyrzeczeń, zrozumienia i cierpliwości ze strony całej załogi, by znaleźć dla firmy nowe miejsce w światowej rodzinie producentów sprzętu lotniczego, które byłoby godne imponującej 50-letniej tradycji. Wydaje się, że w tych poszukiwaniach najgorsze PZL-Świdnik mają już za sobą.

Jan Mazur

Głos Świdnika nr 21/2001