Legenda PZL
Historia W-3 Sokół

34 lata temu w powietrze wzbił się pierwszy egzemplarz śmigłowca W-3 Sokół. Dziś jest legendą i jednym z najważniejszych symboli Świdnika. Przypominamy kilka kamieni milowych historii jednej z najbardziej udanych i pewnie jednej z ostatnich, oryginalnych polskich konstrukcji lotniczych. Na zdjęciu z lewej Stanisław Kamiński – „ojciec” Sokoła.

Wyrób 600

Początkowo nowy śmigłowiec nosił kryptonim techniczny „600”. Pierwszym głównym konstruktorem był Zbyszko Kodłubaj. Wkrótce jednak ciężar prowadzenia projektu przejął Stanisław Kamiński.

16 listopada 1979 roku, to jedna z najważniejszych dat w historii Sokoła i PZL-Świdnik. Tego dnia, w samo południe, pilot doświadczalny Wiesław Mercik po raz pierwszy wzniósł się w powietrze prototypem śmigłowca W-3. Nie była to jeszcze maszyna przygotowana do przeprowadzenia pełnego programu prób. Wykonała jednak zadanie, którym było udowodnienie, że Sokół potrafi latać. Lot W. Mercika nie odbył się bez przygód. Zgromadzeni na płycie lotniska obserwatorzy byli świadkami swoistego „tańca” śmigłowca w powietrzu. Tłumaczyli go sobie silnym wiatrem. Jak się jednak potem okazało, silniki śmigłowca były wyregulowane do prób stoiskowych, nie do lotu. Na start drugiego Sokoła trzeba było czekać aż do początku 1982 roku.

Samyj ispytannyj

Od października 1983 roku do kwietnia 1988 prowadzone były zakładowe i państwowe próby eksploatacyjne. Odbywały się one zarówno w Polsce, jak i w Związku Radzieckim. Użyto do nich 5 śmigłowców prototypowych i 4 z serii informacyjnej. Wykonały one w ramach prób 3386 lotów o łącznym czasie 2434 godzin, co znacznie przewyższało praktykę stosowaną przez producentów radzieckich. Spowodowane było to nieustannie zmieniającymi się wymaganiami przyszłego klienta. Loty doświadczalne wykonywali: Zbigniew Dąbski, Jerzy Petruczynik, Jerzy Dyczkowski.

Inżynierami prowadzącymi próby byli Mieczysław Majewski, Bogusław Maryniak, Tomasz Zakrzewski, Zbigniew Kazulo, Zbigniew Kamiński i Roman Reksa. Jednocześnie prowadzone były próby naziemne o łącznym czasie 4399 godzin.

Założenia taktyczno-techniczne zdefiniowane przez Rosjan wymagały od Sokoła działania we wszystkich temperaturach, od –60 do +50OC. Dla przyszłych użytkowników jasne było, że maszyna powinna sobie radzić od Ałma Aty po koło podbiegunowe. Musiała jednakowo znosić 40 stopniowe upały i takież mrozy, latać nad morzem, na pustyni i wysoko w górach ... jak żadna na świecie.

Próby w warunkach silnych wiatrów i wysokich temperatur przyszło Sokołowi odbyć w Baku. Wykazały one, że Sokół może być eksploatowany przy wietrze czołowym do 25m/s. W Polsce z taką prędkością wieje tylko halny.

Duszanbe leży u podnóża gór Pamiru, na wysokości 800 m npm. Zrealizowano tam dwa programy prób: eksploatacji śmigłowca w warunkach wysokich temperatur, a także starty i lądowania w warunkach wysokogórskich. W wysokich temperaturach spada gęstość powietrza i moc silników, co ma wpływ na osiągi i obciążenia zespołów i instalacji śmigłowca. W czasie prób Sokół wykazał się dobrymi własnościami lotno-technicznymi zaliczając próbę.

We wszystkich wymienionych próbach brało udział około 20 specjalistów z Polski, kierowanych przez Bogusława Maryniaka.

Po Duszanbe rozpoczęły się przygotowania do kolejnych prób, tym razem w Jakucku. Polską ekipę, która wraz z załadowanym na pokład Sokołem odlatywała na pokładzie Iła-76 żegnali Rosjanie mówiąc: - Życzymy sukcesu, ale w tak niskich temperaturach, to wam się chyba nie uda. Tam, gdzie człowiek musi wytrzymać, technika czasami zawodzi. Sokół jednak spisał się dobrze. W warunkach temperatur od –25 do –40OC, pomimo częstych awarii części gumowych, zrealizowano 75 procent programu.

Nieco później trzeci prototyp, podczas prób na występowanie zjawiska tak zwanego flatteru , czyli drgań łopat wirnika, osiągnął prędkość 305km/h. Udowodniono w ten sposób 10 procentowy zapas prędkości ustanawiając maksymalną prędkość na 270 km/h.

Próby państwowe przeprowadzono od grudnia 1988 roku do końca maja 1989 roku. Wykonano 126 lotów o łącznym czasie prawie 115 godzin. Próby eksploatacyjne odbyły się w Kotłasie i Archangielsku. Wzięło w nich udział aż 10 śmigłowców, które wykonały loty o łącznym czasie 1528 godzin 25 minut. Kolejne loty, w warunkach silnego wiatru, bliskości morza i wysokich temperatur odbywały się w Baku. W czasie tych prób Sokół latał z masą startową 7500 kg, mimo, że jego maksymalna masa startowa wynosi 6400 kg. W warunkach niskich temperatur Sokół latał w Jakucku i Workucie, w warunkach oblodzenia w Uchcie i Wilnie, w wysokich temperaturach w Aszchabadzie, Duszanbe i Dżirgital.

Jak widać zakres prób był ogromny. Nic dziwnego, że Rosjanie nazwali Sokoła „najbardziej przebadanym śmigłowcem świata”. W procesie certyfikacji przeprowadzono szereg badań, które nie były nigdy wcześniej praktykowane nie tylko w Polsce, ale i śmigłowcowej potędze - Związku Radzieckim.
O dziwo Sokół, najbardziej przebadany śmigłowiec świata otrzymał rosyjski certyfikat dopiero w 1992 roku, tuż przed certyfikatem amerykańskim.

Dojrzewanie

Dojrzewanie Sokoła przypadło na lata najtrudniejszy dla całej branży lotniczej przełom lat 80. i 90. Przemiany polityczne i ekonomiczne w Polsce, a także w całym bloku wschodnim doprowadziły do zerwania, trwających blisko 50 lat, współzależności gospodarczych, utraty dotychczasowych rynków zbytu. PZL-Świdnik, który wysyłał do byłego ZSRR ponad 90 procent swojej produkcji, stanął nagle w obliczu dramatycznej konieczności przeorientowania całej filozofii działania. Trzeba było znaleźć nowych kupców i przedstawić im odpowiadającą ich wymaganiom ofertę. Wybór padł na Sokoła – najbardziej nowoczesny wyrób fabryki. Od tego czasu, przez wiele lat Sokół dźwigał ciężar utrzymania tysięcy ludzi pracujących w PZL. W czasie Dni Morza, w lipcu 1991 roku, komandor Zygmunt Smolarek, wówczas jeszcze zastępca dowódcy Lotnictwa Marynarki Wojennej, opowiadał trochę anegdotycznie: - Sokół podbił naszych pilotów i mechaników. Jeden z nich, który chciał koniecznie przejść z Mi-2 na Sokoła, tak się zdenerwował podczas egzaminów, że nie mógł wymówić słowa. Po dwóch godzinach zdał ten egzamin celująco. Tak bardzo chciał pracować przy Sokole, że stres go sparaliżował. Dusza lotnika zawsze ciągnie do tego, co jest ładne i dobrze lata. A taki jest właśnie Sokół.

Jan Mazur

Głos Świdnika nr 2/2012