Wueska w 660 obrazkach
Historia motocykla WSK

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1954 roku z taśmy produkcyjnej świdnickiego zakładu zszedł pierwszy motocykl WSK. Przez blisko 4 dekady był to, oprócz śmigłowców, najczęściej kojarzony ze Świdnikiem produkt. Historia jednak zatoczyła koło. Po 58 latach od tego wydarzenia, tuż przed Bożym Narodzeniem do księgarń trafiła książka pt. „Ilustrowana historia motocykla WSK”, autorstwa Grzegorza Doroby, miłośnika motoryzacji.

• Skąd wziął się pomysł na powstanie książki?

- Wszystko zaczęło się przy okazji organizacji VI zlotu wuesek. Pojawiła się wtedy idea wystawy unikatowych maszyn. Udało się zebrać mnóstwo interesujących materiałów o ich produkcji. Przeszukałem wszelkie dostępne prywatne źródła, archiwa WSK, MOK. Później powstała Motostrefa i ostatecznie zrodził się pomysł napisania książki o naszym flagowym produkcie. Poza tym Świdnik zawsze będzie mi się kojarzył z motocyklami WSK. W latach 1954-1985 wyprodukowano ich ponad dwa miliony.

• Co zawiera wydawnictwo?

- Przede wszystkim można w nim znaleźć szczegółowe dane techniczne maszyn, wzory ich malowań. Jest to bardzo przydatne w żmudnym procesie restauracji zapomnianych motocykli. Starałem się zebrać wszystkie modele, które były produkowane w WSK oraz prototypy. Każda konstrukcja opatrzona jest dokładnymi zdjęciami. Czytelnik znajdzie w książce dane techniczne wuesek 125, 175 250 cm sześć. oraz prototypy motocykli o wyższych pojemnościach. Nie wszyscy wiedzą, że w tamtych czasach świdniccy konstruktorzy z powodzeniem pracowali nie tylko nad nowymi motocyklami. W książce jest, na przykład, plan wózka inwalidzkiego „Gacek”, bardzo nowatorskiej jak na owe czasy konstrukcji z silnikiem Jawy i obrotowym siedzeniem. W planach były także wózki dostawcze, „Relakser”, czyli prototyp pojazdu z napędem elektrycznym oraz mobilne opryskiwacze. Opisane są również wszystkie silniki, nawet te skonstruowane w świdnickim zakładzie, czyli 3-40, 3-41, 3-42, nowoczesne jednostki pięcio, a nawet sześciobiegowe. Niestety, z bliżej nieokreślonych przyczyn nie weszły do produkcji. Oprócz silników mamy też schematy malowania motocykli. Wprawdzie książka opiera się na bardzo szczegółowej i ścisłej technicznej wiedzy, to nie zabrakło w niej klimatu lat świetności świdnickiego motocykla. W końcowym rozdziale są zdjęcia hal produkcyjnych, wydziału kołowego, hartowni. Jest nawet zdjęcie ostatniego motocykla opuszczającego taśmę montażową.

• Historia wueski to także ludzie, którzy ją tworzyli od podstaw. Znajdziemy ich w Pana wydawnictwie?

- Udało mi się dotrzeć do jednego z pionierów świdnickiej motoryzacji – Kazimierza Fala. Opowiadał, że w wigilię 1954 roku, z taśmy montażowej zjechała pierwsza wueska. Miał wtedy dyżur w pracy. Sporo uwag wnieśli zawodnicy FKS Avia, którzy startowali na naszych motocyklach. Jednak moja książka nie jest powieścią. Nie chciałem pisać o ludziach, bo bardzo łatwo można kogoś pominąć. Poza tym dostępne są informatory wydane wcześniej, podczas jubileuszu zakładu, w których wszystkie te osoby są wymienione.

• Z jakimi problemami trzeba było się zmierzyć podczas pisania książki?

- Największy kłopot sprawiała klasyfikacja pierwszych modeli. Było tak dużo odmian z różnymi wariantami – na przykład błotnikami, oświetleniem, instalacją, że trudno było się zorientować. Później, po rozmowie z miłośnikami starych motocykli oraz ich konstruktorami, m.in. Tadeuszem Władysiukiem, Kazimierzem Serpatowskim, Krzysztofem Komendą, czy moim tatą Wiesławem, udało się wszystkie detale usystematyzować. Starałem się pisać krótko, konkretnie i rzetelnie. To książka dla wszystkich, nie tylko dla osób o ścisłych umysłach. To przede wszystkim obrazkowa historia świdnickiej motoryzacji, zawierająca 660 ilustracji, w większości motocykli.

• Gdzie i kiedy książkę będzie można kupić?

- Książka w nakładzie 2000 egzemplarzy trafiła już do księgarń. Na pewno będzie dostępna w Motostrefie (dawne Gimnazjum nr 2). Wydawnictwo ARS Libri, które drukuje publikację, będzie rozprowadzać ją także przez Internet. Nie ustaliliśmy jeszcze ceny, ale jej koszt wyniesie około 50 zł.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Sławomir Socha

Głos Świdnika nr 49/2012
Fot. Sławomir Socha