"Jedenastka Puławskiego" - uratowana

Symbol zakładu zawiśnie w terminalu lotniska
Uratowana „jedenastka Puławskiego”
Wielu świdniczan, a szczególnie pracowników PZL-Świdnik, pamięta pomnik, który przez ponad 50 lat stał przed bramą wjazdową zakładu. Na wysokim, betonowym cokole ustawiona była makieta samolotu PZL P.11c, produkowanego przed II wojną światową w Polskich Zakładach Lotniczych. Autorem konstrukcji jest pilot Zygmunt Puławski. Pomnik zniknął sprzed wytwórni w połowie czerwca 2011 roku. Zrekonstruowaną makietę można będzie wkrótce obejrzeć w terminalu lotniska.
- Model samolotu ustawiono, by uczcić wybitnego konstruktora, który został patronem WSK-Świdnik – wspomina świdniczanin Krzysztof Komenda, entuzjasta lotnictwa i motorów. – Pamiętam, że były spore trudności z wyborem akurat tego samolotu. Skonstruowany przed wojną, kojarzył się władzom z reliktem burżuazyjnych czasów. Niełatwo też było zdobyć dokumentację techniczną i materiały do budowy makiety. Stąd pewne nieścisłości w jej wykonaniu.
Po usunięciu samolotu z PZL-Świdnik, złożono go w hangarze świdnickiego aeroklubu. Bezdomną makietą postanowił zająć się Miejski Ośrodek Kultury, w którym istnieje Izba Tradycji Lotniczych Miasta. Zastanawiano się, gdzie ustawić model P.11, przez tyle lat związany ze Świdnikiem. Padały różne propozycje – teren przed MOK lub przed Powiatowym Centrum Edukacji Zawodowej, którego patronem jest właśnie Zygmunt Puławski. Ostatecznie P.11 zawiśnie, przynajmniej na jakiś czas, w terminalu nowego lotniska. Wcześniej jednak musi przejść gruntowną renowację. Lata stania na świeżym powietrzu znacznie nadszarpnęły bowiem jego stan techniczny. Prace odbywają się w modelarni aeroklubu, a wykonuje je Krzysztof Komenda, wspomagany przez konstruktora Krzysztofa Gładysza i Kamila Bzowskiego, studenta Politechniki Lubelskiej.
- Dobrze się stało, że dyrektor Adam Żurek „przygarnął” makietę – cieszy się Krzysztof Komenda. – Powinna być traktowana jak zabytek i chroniona. To jeden z symboli lotniczego miasta. Postanowiłem pomóc w jego odrestaurowaniu i namówiłem do tego kolegów. Pracy mamy sporo. Z zewnątrz widać było jedynie niewielkie deformacje pokrycia spowodowane warunkami atmosferycznymi, ale pozbawiona wentylacji drewniana konstrukcja wewnętrzna była zbutwiała. Wypełniona betonem makieta ważyła ponad 300 kg. Odnowimy ją i nieco poprawimy, usuwając zaklejenie goleni podwozia, tzw. portki, których oryginalny P.11c nie miał. Dodano je przed laty, podczas jednego z remontów pomnika. Przed rozpoczęciem renowacji postarałem się o dokumentację techniczną samolotu. Otrzymałem ją z Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Prace rekonstrukcyjne posuwają się naprzód. Wykonawcy obiecują ich zakończenie na otwarcie Portu Lotniczego. W tej chwili odbudowywane jest wnętrze szkieletu „jedenastki Puławskiego”, do czego użyto niezwykle trwałej płyty OSB. Zachowane zostanie oryginalne pokrycie z aluminium, mające już historyczną wartość. Będzie to też ukłon w stronę wykonawców lotniczego pomnika. Elementy zewnętrzne - konstrukcja podwozia, wsparcie skrzydeł, węzły mocujące zrobione będą ze stali nierdzewnej. Kadłub z usterzeniem będzie monolitem, a pozostałe części zaplanowano do łatwego demontażu i wymiany. Umożliwi to wygodny transport i ewentualne naprawy w przyszłości.
Pan Krzysztof przypomina, że P.11 był Świdniku, w 1939 roku. Jeden z instruktorów zatrudnionych w lubelskich Zakładach Mechanicznych E. Plage i T. Laśkiewicz, chciał nawet użyć go na wieść o bombardowaniu Lublina, ale zginął postrzelony przez Niemców, w drodze na lotnisko.
- Dzisiaj już mało kto zdaje sobie sprawę jakie cechy lotne miała „jedenastka” – mówi świdnicki konstruktor. – Charakteryzował ją bardzo krótki start, duża manewrowość, widoczność i zakres prędkości. Optycznie to bardzo delikatny samolot, ale tak naprawdę był wytrzymały i mocny. Kręcono na nim pełne akrobacje. Sprawdził się też w boju. Był jednym z najnowocześniejszych myśliwców na świecie, mniej więcej do połowy lat 30. Od roku 1935 nastąpił gwałtowny rozwój lotnictwa. Powstawały dolnopłaty. Samoloty miały chowane podwozie, inną sylwetkę. Do wybuchu wojny zabrało czasu na modernizację P.11. Może gdyby nie tragiczna, przedwczesna śmierć Zygmunta Puławskiego, myśliwiec zyskałby nowocześniejszych następców.
Opracowała: Anna Konopka, Głos Świdnika, numer 41\2012 rok