Tak wygląda wejście do tunelu dla pieszych

 

Przejście czy nieporozumienie?

Codziennie mieszkańcy Świdnika skarżą się w sprawie przejścia pod torami. Zadowolenie z jego wybudowania z nastaniem zimy ustąpiło złorzeczeniu. Ostatecznym tego rezultatem stał się fakt, iż nikt obecnie z tego udogodnienia nie korzysta, omijając po staremu tory przez zdradliwą pułapkę. Przyczyny są dwie.

Pierwsza - to egipskie ciemności panujące tam od zmroku do świtu, ponieważ oświetlenie jest systematycznie dewastowane przez nadal nieznanych sprawców. Błędem byłoby winić za to projektanta. Wydawało mu się widocznie, że elementy o niskim poczuciu kultury osobistej dadzą się skutecznie wychować placówkom kulturalnym, tymczasem nawet słynne fonoramy stanowią mniejsza dla nich atrakcję od tłuczenia jarzeniówek. Można było jednak zaprojektować źródła światła osadzone głęboko w ściany tunelu i zabezpieczone solidnym pancernym szkłem lub siatką. Pal licho estetykę byle było widno i ludzie nie wpadali na siebie spiesząc się do pracy. I tu projektant zawinił nie znając dogłębnie środowiska - a powinien był.

Druga - to nieosłonięte dostatecznie schody. Deszcz lub śnieg z każdej strony dostaje się do przejścia tworząc warstwy błota, ślizgawkę lub po prostu równię pochyłą, po której do tunelu zjechać można choćby na siedzeniu, ale wejść... to tak jakby kota wrzucił do idealnie gładkiej szklanej kadzi. Początkowo niezorientowani mieszkańcy miasta dali się na to złapać. Kilka osób dotkliwie się potłukło, jedna kobieta pokaleczyła sobie twarz o wyjątkowo szorstkie ściany tunelu. Później każdy przejście zaczął omijać z daleka i przechodził przez tory nawet nie patrząc czy za węgłem nie stoją sokiści. Projektantowi znowu widocznie chodziło o względy estetyczne, ale nie pomyślał, że na nieosłonięte z boków schody nasypie śniegu i przejście stanie się nieużyteczne. Może by więc na czas ogrodzić je płotkiem, tak jak osłania się tory przed zawianiem?

(St.)

Kurier Lubelski 3 stycznia 1973r.

 

 

Czego projektant nie mógł przewidzieć?

Nawiązując do artykułu z Kuriera z dnia 3 stycznia br. pt. "Przejście czy nieporozumienie" sądzę, że wina projektanta polega także na tym, iż nie przewidział, że przejście tunelowe dla pieszych w Świdniku nie będzie wogóle sprzątane.

Widocznie zasugerował się innymi podobnymi budowlami np. w Warszawie, Gdańsku czy choćby w Budapeszcie, które nie mają nawet daszka, natomiast są systematycznie utrzymywane w czystości a śnieg natychmiast uprzątany i z powodzeniem służą swojemu przeznaczeniu. Wychodząc z przyjętego przez autora założenia można udowodnić brak przewidywania przez projektantów ulic w miastach - oczywiście tych nie uprzątniętych ze śniegu czy pokrytych warstwą lodu. Trudno tu nie wspomnieć o tłuczonych systematycznie kloszach latarni w parkach, dewastowanych ławkach, klatkach schodowych w nowych budynkach mieszkalnych a czasem wystawach sklepowych. Cóż, pal licho estetykę, nie obniża ona wartości użytkowych tunelu,  niech poprostu ktoś odpowiedzialny za porządek wywiązuje się ze swoich obowiązków - a może brak takiego? Jednak gdyby się znalazł i robił co do niego należy, nie byłoby poruszonego problemu. Tunel został zaprojektowany zgodnie z przyjętymi zasadami. Na jego budowę złożył się nie mały wysiłek wielu ludzi i spore koszty. To, że jest niewykorzystywany godzi w szeroko pojęty interes społeczny i bezpieczeństwo ludzi. A przecież wystarczy żeby był utrzymywany jak chociażby każda ulica czy chodnik.

Można by odnieść wrażenie czytając przytoczony na wstepie artykuł, że po długich targach kto ma wreszcie zająć się tunelem znalazło się wyjście - obwinić projektanta. Tylko czy ułatwi to życie mieszkańcom Świdnika korzystającym z przejścia tunelowego, wątpię...

Źródło: Kurier Lubelski, styczeń 1973r.