Pamięci ofiar II wojny światowej

26 maja, o godz. 18, przy pomniku w Lesie Krępieckim odprawiona została Msza św., a następnie nabożeństwo majowe, w intencji ludzi różnych narodów, zamordowanych w tym miejscu przez Niemców w latach 1940-44. W uroczystościach wzięli udział mieszkańcy Kazimierzówki, Kalinówki, Krępca, Mełgwi i Świdnika.
– Gromadzimy się w tym szczególnym miejscu od 9 lat, aby modlić się za osoby, które straciły życie podczas II wojny światowej – mówił ks. Józef Swatowski, proboszcz parafii pw. MB Częstochowskiej w Kazimierzówce. – Byli to więźniowie pobliskiego obozu na Majdanku, ale również mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy stali się świadkami okrutnych hitlerowskich zbrodni. Umierali w wielkiej bojaźni i cierpieniu. Tracono tu najmłodszych, którzy jeszcze na dobre nie rozpoczęli swojego życia, a także dorosłych pozbawiając ich szansy na zrealizowanie planów i zamierzeń. Ich grób jest w tym lesie, a drzewa to niemi świadkowie wydarzeń sprzed lat. Ludzie ludziom zgotowali ten los. Wielu hitlerowców tłumaczyło, że nie są winni, bo tylko wykonywali rozkazy. Jeśli jednak ktoś niszczy drugiego człowieka, jego zdrowie i życie, to żaden rozkaz tego nie usprawiedliwi.

Krwawe karty historii Lasu Krępieckiego przybliżył Waldemar Winiarczyk, współwłaściciel jego części, któremu o wydarzeniach II wojny światowej na tym terenie opowiadał ojciec: – Znajdowały się tu tzw. doły śmierci lub cuchnące doły, jak nazywała je w tamtych czasach okoliczna ludność. Jeden położony był w północnej części, dwa w południowej. Nad potężnymi wykopami przełożono szyny kolejowe tzw. ruszta i na nie kładziono zwłoki ludzkie. Do lasu pędzono też żywych ludzi, by rozstrzelać ich nad tymi dołami. Jak stos był odpowiednio duży, polewano go benzyną i podpalano. Moja babcia, która miała gospodarstwo 2 kilometry stąd, opowiadała, że nie można było otworzyć okna, taki był smród. Doły funkcjonowały chyba od 1941 do końca lipca 1943 roku. Najgorzej było ostatnich miesiącach, kiedy spalano najwięcej ciał. Płonęły dzień i noc. Może Niemcy chcieli ukryć dowody swoich zbrodni? Ojciec, wraz z kilkoma osobami, należał do placówki Armii Krajowej w Krępcu. Postanowili zrobić zdjęcie palących się stosów, których pilnowali nie tylko esesmani, ale przede wszystkim Azerowie, Kałmukowie, Estończycy, Litwini i Ukraińcy. Stołowali się u gospodyni nazwiskiem Kowalik, mieszkającej na obrzeżach lasu. Okazja nadarzyła się w Wielkanoc 1943 roku. Miejscowa placówka AK zebrała pieniądze i dała je Kowalikowej, żeby przygotowała sute śniadanie dla strażników. W czasie gdy je spożywali, mój ojciec – Jan Winiarczyk, ps. Bohun, razem z kolegą Janem Doleckim ps. Lis i moim stryjem Tadeuszem Winiarczykiem ps. Kmicic, zrobili zdjęcie. Po wojnie ojca aresztowali i zdjęcie gdzieś przepadło. Po latach widziałem jego reprodukcję w jednej z lubelskich gazet. Opowiadam o tych wydarzeniach, by młodzież pamiętała, że na terenie okupowanej Polski były niemieckie obozy koncentracyjne, że to Niemcy mordowali ludzi z całej Europy, nie tylko Żydów.

O oprawę niedzielnej uroczystości zadbali uczniowie ze Szkoły Podstawowej w Kalinówce. Złożyli kwiaty pod pomnikiem, przywołali wspomnienia więźniów i modlitwę obozową. Zaprezentowali też pieśni „Rozkwitały pąki białych róż” i „Deszcz, jesienny deszcz”.
Msza w Lesie Krępieckim odprawiana jest co roku, tradycyjnie w ostatnią niedzielę maja.

aw

artykuł, Głos Świdnika nr 22/2019