Ostatnie pożegnanie mistrza

Piotr Kostian nie opuścił chłopaków ze swojej I-ligowej drużyny bokserskiej, której kierownikiem był od 1984 roku do jej rozwiązania. Bokserski dream team Avii nie istnieje od lat, ale jego członkowie utrzymują kontakt. Nie było go tylko z Ryszardem Petkiem, jego największą gwiazdą, mistrzem Polski i Europy. Piotr Kostian odnalazł go w końcu w ziemnej mogile na cmentarzu w Bogurzynie…

– Wolałbym, żeby na temat Ryszarda wypowiedzieli się ludzie z listy kontaktów. Byliśmy w dużej przyjaźni, ale to jego koledzy z drużyny. Odnalazłem ślad Ryszarda dzięki telefonowi do Urzędu Stanu Cywilnego w Bydgoszczy. Bardzo miła pani poprosiła, żebym przyszedł, to udzieli mi informacji. Na szczęście USC w Świdniku, dzięki centralnemu systemowi danych, ma te same informacje. Dowiedziałem się, że zmarł w drugiej połowie 2018 roku. Akt zgonu został wydany w Wiśniewie, położonym w okolicach Mławy. Wiedziałem, że przebywał w domu opieki społecznej. Najbliższy znajdował się w Bogurzynie. DPS posiadał trzy numery telefonów. Pod numerem pielęgniarek dowiedziałem się, że Ryszard Petek faktycznie mieszkał w tym domu, ale już nie żyje i pochowany jest na miejscowym cmentarzu. Pojechałem tam z żoną. Cmentarz znajduje się przy kościele, przy rynku. Weszliśmy i się załamałem. Trzy tabliczki na jednym krzyżu, na ziemnej mogile. Miałem ze sobą szpadel, usypałem grób, obłożyłem go kamieniami – opowiada Piotr Kostian.

Profesor boksu

Byli razem w Avii od 1964 do 1975 roku, do momentu, kiedy Petek zakończył karierę. Przyszedł do ekipy, nie do drużyny, bo, jak mówi, drużyna była składem na mecz. Najpierw weszli do niej Marek Szeremeta, Edward Klimek, Marian Michalak, Andrzej Krawczuk. W następnym rzucie Włodzimierz Swenarek, Leszek Ciołek, Mirosław Krupiński, Tadeusz Pochwatka i Sławomir Celegrat. Wszyscy byli wychowankami Avii.

– Rysiek był dla nas profesorem boksu i bokserskim ekonomistą. Każdy ruch, każdy unik miał wyważony i wykonany w odpowiednim momencie. Czasem dowcipkował, ale nie był złośliwy. Był bardzo taktowny. My, młode sztylety, byliśmy skrępowani w towarzystwie doświadczonych zawodników, znanych w Polsce. Mieliśmy się od kogo uczyć. Włodek Swenarek wspominał sparingi z Ryszardem: Schodziłem do szatni i płakałem, bo nie mogłem go uderzyć. Nie lał jednak mocno. Dawał szkołę boksu, ale bardzo inteligentnie. Nigdy nikogo nie skrzywdził. Człowiek miał ambicję, żeby coś tam zrobić z nim w ringu, jednak nie był w stanie. Miał na oku jednego, którego bił mocniej. Ten opowiadał potem: – Już nastawiłem się na niego, miałem go w rogu. Wpadam, a Ryśka nie ma… – mówi Sławomir Celegrat.

Petek pracował w WSK. Najpierw w inwestycjach, potem w wydziale 360, a po zakończeniu kariery zawodniczej, na piecu hartowniczym w kuźni. Do Bydgoszczy wyjechał w 1975 roku. – Wtedy w jednej wadze było po sześciu chłopaków. Kto dostał się do pierwszej drużyny, musiał już coś potrafić. Rysiek w czasie meczowej walki przychodził do mnie, a walczyłem w pierwszej, papierowej wadze i mówił: – Sławek, jak ty zaczynasz, tak my dalej jedziemy. To było coś, co mnie niesamowicie motywowało. Byłem młodym chłopakiem, ale zawsze czułem się z nim dobrze. Jesteśmy ludźmi i musimy
czasem się odprężyć. Pamiętam imprezę w Bułgarii, na turnieju, w którym dotarł do finału. Powiedział: – Sławek, to jest klucz od mojego pokoju. Jak będziesz widział, że jest za wesoło to kończymy bankiet. Ale potem przyszedł sam: Idziemy. Byłem dumny, że ktoś taki jak Petek, tak mnie traktuje. Innym zawodnikom służył radą: zrób tak, tak, poczekaj… Nigdy nie naśmiewał się z błędów. Niby prosty człowiek, a miał ogromny takt i kulturę. Nie wszyscy taką mieli.

Oko w oko rozmowa jest inna

– Umówiliśmy się z panią dyrektor domu opieki w Bogurzynie, gdzie spędził ostatnie dwa lata życia. Wiadomo, że kontakt oko w oko jest inny, niż telefoniczna rozmowa. Najpierw poszliśmy na cmentarz. Nie wiedziała, kto mieszkał w jej ośrodku. Znalazła go wreszcie w Internecie i nie mogła wyjść z podziwu. Był pacjentem po trzech udarach. Mówiłem jej: To był człowiek mocny. I ciałem i psychiką. Miałem upoważnienie Radosława Szczerby, prezesa MKS Avia, żeby rozmawiać w imieniu klubu. Usłyszałem, że jestem pierwszą osobą zainteresowaną panem Ryszardem – wyjaśnia P. Kostian.

– Pani dyrektor i jej zastępczyni zobowiązały się do przeprowadzenia wszystkich formalności, żeby było inaczej. Same wyszły z taką propozycją: Może wspólnie zróbmy coś więcej niż opaskę. Będzie płyta, wprawdzie z odzysku, ale jednak. Zaproponowałem zaliczkę. Nie przyjęły. Spieszymy się, bo i nas ubywa. Uzgodniliśmy z panią dyrektor, że msza święta zostanie odprawiona w maju. Chodzi nam jedynie o zaznaczenie wyjątkowości Ryszarda. Rzecz jasna, najlepiej byłoby sprowadzić go do Świdnika i położyć w alei zasłużonych. Ale dajmy już spokój jego szczątkom – mówi Sławomir Celegrat.

Po zakończeniu kariery Ryszard Petek wyjechał do Bydgoszczy, rodzinnego miasta żony. Od tej pory jego losy owiane są tajemnicą. Podobno pracował w Romecie, do chwili, kiedy firma splajtowała. Wiadomo, że stracił całą rodzinę: małżonkę, dwóch synów. Miał sporo życiowych kłopotów, przez które popadł w choroby. Nie był wylewny, wszystko chował w sobie. Do domu opieki oddała go córka.

– Może gdyby został tutaj, zadbaliby o niego koledzy. Ale każdy dokonuje w życiu własnych wyborów – mówi Sławomir Celegrat.

Ryszard Petek urodził się we Francji. Kiedy matka zdecydowała, że jadą do Polski, ojciec nie wrócił. W czasie turnieju w Niemczech Ryszard czuł na trybunach obecność ojca. Po jego walce tego faceta nie było już na sali.

– Ryszard Petek stoczył 370 walk, z tego 250 w barwach Avii. W FKS zdobywał najważniejsze trofea mistrzowskie. Spędził tu 11 lat – mówi Ludwik Kawalec, były pięściarz FKS. – A po mistrzostwach Europy przyszedł do mnie do domu i świętował z moją matką, bo mnie akurat nie było. Byliśmy blisko siebie, jest chrzestnym mojej córki. Niech ktoś, kto z nim sparował, powie o nim złe słowo. Napominał: Podnieś rękę, podnieś rękę… i w końcu łup go w łeb, jak nie podniósł. W historii klubu był najlepszy – kończy Piotr Kostian.

Ryszard Petek
Pięściarz FKS Avia w latach 1964-75 1967r. mistrz Europy z Rzymu 1969r . brązowy medalista ME z Bukaresztu 1964r., 1973r. mistrz Polski z Bydgoszczy i Łodzi W latach 1966-73, 5-krotny reprezentant Polski Stoczył 370 walk, w tym 250 w barwach Avii Wygrał 340 walk, przegrał tylko 30 Zmarł 28.09.2018 r. w Bogurzynie, w powiecie mławskim, w wieku 75 lat

Jan Mazur

Głos Świdnika nr 18/2019