W Świdniku zdarzył się cud
35. rocznica wprowadzenia stanu wojennego

- To spotkanie ku pamięci ofiar stanu wojennego, a nie obchody XXXV rocznicy jego wprowadzenia, bo świętować nie ma czego – mówił Marian Król, przewodniczący Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność”, podczas uroczystości, która odbyła się w Centrum Kultury. – W sprawie tej pamięci nie zrobiliśmy dotychczas chyba wiele, skoro 50 procent społeczeństwa nie wie, kiedy stan wojenny został wprowadzony, a 48 procent uważa, że były przesłanki do jego wprowadzenia. W Świdniku zdarzył się cud, ponieważ nikt z tysięcy strajkujących w WSK ludzi, nie odniósł poważniejszych obrażeń, chociaż tłumiąca opór pracowników komunistyczna władza użyła ostrej amunicji i gazu. Za to powinnyśmy dziękować Bogu podczas dzisiejszej mszy świętej. O wiele tragiczniej było bowiem w innych miejscach w Polsce.

Robert Gmitruczuk, wicewojewoda lubelski dodał: - Policzalne są śmiertelne ofiary stanu wojennego, aresztowani i internowani. Nie da się policzyć, ilu ludzi porzuciło wtedy marzenie o wolnej Polsce. Stan wojenny tylko formalnie zakończył się po 586 dniach. Faktycznie w dalszym ciągu dokonywano mordów politycznych, maltretowano i prześladowano ludzi. Komuna chciała zniszczyć naród, ale ten odrodził się jak drzewo, które mocno trzyma się ziemi.
Burmistrz Waldemar Jakson podkreślał, że stan wojenny i jego konsekwencje były elementem skomplikowanej struktury naszych dziejów: - W wyniku porozumienia elit pozwolono na uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury. Powstały dwie Polski. Jedna, bazująca na wspólnocie interesów, druga oparta na prawdzie. Jeśli zanegujemy wartość prawdy, zafałszujemy całą rzeczywistość.
Alfred Bondos, w emocjonalnym wystąpieniu przypomniał nazwiska działaczy podziemnej „Solidarności”, których nie ma już wśród nas: Stanisława Pietruszewskiego, Henryka Gontarza, Jana Kaźmierczaka, Stanisława Węglarza, Ryszarda Jankowskiego, Zofii Bartkiewicz. Wspomniał również tych, którzy zmarli na obczyźnie – Zbigniewa Puczka i Antoniego Grzegorczyka.
Po części oficjalnej uroczystości, na scenie Centrum Kultury wystąpił zespół Forteca z historyczno-patriotycznym repertuarem.
jmr

***
Tuż po godzinie 15.00, przed bramą PZL-Świdnik wybuchły petardy, a oddział ZOMO ruszył na szturm bramy zakładu, przy której zgromadzili się strajkujący pracownicy. Milicyjna „polewaczka” sforsowała bramę. Zomowcy wlali się do środka i zaatakowali robotników. Posypały się razy pałek, pojedynczy ludzie byli wyciągani z tłumu i ciągnięci do milicyjnych bud.
Na szczęście była to tylko inscenizacja dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce 16 grudnia 1981 roku, podczas pacyfikacji WSK po wprowadzeniu stanu wojennego.
Więcej zdjęć na profilu Głosu Świdnika na FB.

Głos Świdnika nr 50/2016