Wueską po przygodę

Przemierzał szutrowe drogi i leśne ścieżki Łotwy, brnął przez dziką fińską tundrę, pokonywał bezdroża dalekiej północy, zrealizował jednak wakacyjne marzenie i po 6 tys. kilometrów jazdy powrócił do domu. Wiktor Karczewski z Ostrowi Mazowieckiej opowiedział nam o wrażeniach z 70-dniowej podróży, którą odbył, i to niezwykłe, na motocyklu WSK 125 M06B3 z 1979 roku.

Wyprawę rozpoczął 6 lipca. Plan zakładał przejechanie 10 tys. km oraz odwiedzenie 8 państw w 50 dni. Chociaż nie wszystko poszło zgodnie z założeniami, cel podróży został zrealizowany.

- Nie jechałem przecież dla statystyk, tylko po przygodę – śmieje się Wiktor, uczeń Technikum Pojazdów Samochodowych. - Litwę, Łotwę i  Estonię pokonałem w miarę najkrótszą trasą. Dzięki temu, później, nadprogramowo, dotarłem aż 400 km za koło podbiegunowe. Zobaczyłem Nordkapp, Morze Barentsa i zbankrutowałem przez norweskie ceny. Brak czasu, a przede wszystkim pieniędzy, spowodował, że nie mogłem już pokonać 3 tys. km, które musiałbym przejechać ze Szwecji, przez Danię i Niemcy, aby dotrzeć do Polski. Ze szwedzkiego Nynashamn popłynąłem więc promem do Gdańska.

Według 18-latka najpiękniejsza pod względem krajobrazowym jest Norwegia. Urzekły go rozległe fiordy i wszechobecna dzika przyroda. Najlepiej zapamięta jednak fińską tundrę. Bezludne tereny, stada reniferów, usypianie przy wyciu wilków i kilkakrotne spanie na terytorium niedźwiedzi to tylko kilka najbardziej emocjonalnych doznań. - Jeżeli miałbym wskazać kraj, w którym mógłbym zamieszkać, bez wahania wybrałbym Finlandię. Mimo jednej tylko wizyty, jestem nią już mocno zauroczony – mówi Wiktor, który podczas wyprawy, między innymi zwiedził muzeum skuterów śnieżnych w Kemijarvi, Park Narodowy Oulanka, brał udział w zlocie motocykli w samym środku dzikiej Laponii.

Ponad dwumiesięczna podróż obfitowała również w zaskakujące spotkania. Najmilej wspomina przyjaznych Finów oraz około 65-letniego Norwega, podróżującego rowerem do Stambułu. – Trasa jego podróży przebiega również przez Polskę, więc obiecał, że w październiku mnie odwiedzi – opowiada 18-latek.- Niesamowity był też Fin, chłopak mniej więcej w moim wieku, członek klubu miłośników radzieckich motocykli, który wybrał się traktorem po paliwo… na Ukrainę. Nawiązałem z nimi świetny kontakt, bo to wariaci podobni do mnie. Ogólnie relacje ze spotykanymi ludźmi były bardzo pozytywne. Pomagali jak tylko mogli, z zainteresowaniem wypytywali o podróż, Polskę. Dzięki nim nocowałem na rosyjskim statku w Estonii i w polskim domu pracowniczym w Szwecji, zwiedziłem też okopy z czasów II wojny światowej, znajdujące się na granicy fińsko-rosyjskiej.

Jazda wysłużonym motocyklem nie obyła się bez drobnych awarii i uszkodzeń. Podróżnik musiał sobie radzić z połamanymi szprychami, przepalonymi żarówkami, złamaną klamką. Trzeba też było wyregulować gaźnik, wymienić dętkę w tylnym kole oraz linkę sprzęgła. Śmieje się, że ta lista może przerazić osobę, która nie jest wtajemniczona w eksploatację wueski, jednak jak na przebytą trasę maszyna spisała się na medal. Zdecydowanie gorsze było podnoszenie 200-kilogramowego motocykla, który się przewrócił. Do najprzyjemniejszych nie należało też wkładanie każdego ranka wilgotnej odzieży czy pchanie wueski w pełnym słońcu, w ocieplonym kombinezonie. Podczas wyprawy Wiktor schudł 11 kg.

Przez najbliższe miesiące 18-latek będzie odpoczywał i nadrabiał zaległości w nauce, ale w głowie już rodzi mu się pomysł kolejnego wyjazdu: - Marzyłem o Afryce, jednak motocykl nie sprostałby ciężkim warunkom terenowym. W kolejną podróż, prawdopodobnie za dwa lata, wyruszę więc do Chin. Planuję, że wyprawa potrwa około roku lub dłużej, a dystans będzie odpowiadał objechaniu świata dookoła. Mam nadzieję, że będą mógł również i o tym opowiedzieć Czytelnikom Głosu Świdnika, których serdecznie pozdrawiam. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej o podróży po krajach nadbałtyckich, zapraszam na stronę 125cmmieszanychuczuc.blogspot.com

Agnieszka Wójcik

Głos Świdnika nr 39/2015