Las wam historię wyszumi
21 września 1996 roku zmarła druhna Władysława Gołąbek. Przypominamy Jej sylwetkę.

Zadzwoniła pracownica zakładu, informując, że przed bramą stoi grupa harcerzy, którzy mają do nas sprawę. Wytłumaczyłam jak do nas dojść i po chwili w redakcji zameldowali się harcerze.
- Proszę pani - pierwsza odezwała się dziewczynka - nasza pani, nie, to znaczy druhna, odchodzi na emeryturę, przyszliśmy zaprosić panią na uroczyste pożegnalne ognisko.
Przede mną leżała podpalona na brązowo karta- harcerskie zaproszenie.
„Z okazji odejścia Naszej Kochanej druhny kom. hm. PL WŁADYSŁAWY GOŁĄBEK na zasłużoną emeryturę, organizujemy ognisko pożegnalne, na które serdecznie zapraszamy redakcję „Głosu Świdnika”.
Z rozmowy dowiedziałam się, że pani Gołąbek była również ich wychowawcą.
Wychodząc zapytali czy aby na pewno ktoś będzie i kiedy ukaże się artykuł?
Zgodnie z obietnicą przed 18.00 stawiłam się przed szkołą.
Ognisko, harcerski krąg, nerwowe oczekiwanie na honorowego gościa- druhnę Gołąbek. Zjawiła się punktualnie. Dajcie spokój- machnęła ręką zaskoczona.
Rozpoczęło się niecodziennie jak na pożegnanie emerytki, spotkanie. Dzieci przygotowały pergamin, w którym świetnie parodiowano panią. Śmiała się na równi ze wszystkimi, gdy dziewczynka z akordeonem na ręku uczyła klasę śpiewać czy też udzielała surowych upomnień niesfornej klasie.
Po części oficjalnej, jeśli można tak nazwać pierwszą część ogniska, w którym przygotowano program o druhnie wzruszona emerytka powiedziała- to może ja zabiorę głos, wyrażę swoje uznanie, a później niech się dzieje co chce.
Wspomniała swoje harcerskie lata spędzone z młodzieżą, pierwsze przyrzeczenie, świdnickie lata spędzone w szkole, a wszystko to odbywało się przy, iskrzącym się ognisku, które druhna własnoręcznie podpaliła.
Były tam jeszcze podziękowania od dyrekcji szkoły, dzieci i piosenki.
Na koniec druhna musiała przeskoczyć ognisko, co dostojnej emerytce udało się doskonale. Harcerski krąg, przekazanie iskry (mocnego uścisku dłoni) i pożegnanie zakończone.
- Do widzenia, do widzenia, drogę swoją już znasz- śpiewały dzieci, a druhna najczęściej machała tylko ręką, bo głos jakoś dziwnie jej się łamał.
- To było wspaniałe pożegnanie- wspominała w czasie późniejszej rozmowy druhna Gołąbek- tego się nie spodziewałam. 31,5 roku z młodzieżą. Harcerstwo to choroba, na którą nie ma lekarstwa, to zabawa, uczy wiele. Z dziećmi można zrobić wszystko, trzeba tylko traktować je poważnie. Przez zabawę uczy się przyjaźnie, odpowiedzialności, zaradności. Nawet największy mazgaj uwierzy, że potrafi. Jest to najlepsza szkoła życia, historii, patriotyzmu. Pamiętam zorganizowany podczas kolonii rajd nocny do Sobiboru. Zabawa była wspaniała a przy okazji, zaprowadziliśmy grupę dzieci pod Pomnik Męczeństwa. Po informacji o tragedii, która tam miała miejsce, szliśmy do Pomnika Drogą Męczeństwa. Zapanowała taka cisza, że trudno to sobie wyobrazić. Dzieci delikatnie stąpały w obawie by tej ciszy nie zakłócić. Wcale nie musiałam upominać, że trzeba się odpowiednio zachowywać wystarczyło tylko, że powiedziałam, słuchajcie uważnie- las wam historię wyszumi. Żadne referaty, wykłady nie zastąpią takiej właśnie prawdziwej lekcji historii. Miłość do Ojczyzny też trzeba uczyć, a harcerstwo daje na każdym kroku takie okazje.
Wspólne spędzanie wolnego czasu, to również nauka dla pedagoga, dzieci, przekazania im podczas zabawy tych najwartościowszych treści.
Swoje harcerskie przyrzeczenie zdawałam w 1944 roku, od tamtej pory trwa moja przygoda z życiem. Do Świdnika przybyłam w 1967 roku. Wcześniej była praca w Nowym Lubieńcu, Cieszanowie, Mełgwi.
Trudno wybrać z tych 30 lat takie zdarzenie, które utkwiło im najbardziej w pamięci, wszystkie były wspaniałe. Nawet rajd rowerowy za miasto może być fajną przygodą.
W czasie rozmowy przyszedł chłopiec po druk na obóz.
-W tym roku jedziemy do Zwierzyńca- wyjaśniła mi podając druk chłopcu. Tomek- to już do harcerza- w następnym tygodniu zorganizuj grupę, pojedziemy rowerami do lasu.
Takie jest jej codzienne życie, dzieci wiedzą gdzie mieszka pani, u której drzwi dla nich są zawsze otwarte. Można tu przyjść ze wszystkim, pomoże. Takie jest harcerskie prawo- pomagać bliźniemu.
- Tak naprawdę to po raz pierwszy od tylu lat w lipcu jestem w domu. Zawsze wyjeżdżałam z dziećmi. Pedagog musi poświęcić się dzieciom, żyć ich życiem, jeśli chce wychowywać.
W książce instruktorskiej stopnie i funkcje. W 1978 roku otrzymała stopień Harcmistrza Polski Ludowej. Są tu również wpisane obozy, zimowiska, jest tego dużo, 26 zorganizowanych obozów i 16 zimowisk, nie licząc wyjazdów na kolonie. Całe życie z młodzieżą.
W szufladzie dyplomy, podziękowania, zaproszenia- to jej dorobek.
Teraz ma dodatkowy powód do radości- syn dostał się na Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi.
- Jak to wszystko się pani udaje - pytam na zakończenie.
- Mam dużo optymizmu i wiary w ludzi- odpowiada zamyślona - to moja dewiza. Nie zawsze było łatwo, ale trudności są do pokonywania- uśmiecha się na pożegnanie. Za pracę podziękują dzieci, a to najważniejsze, ich wdzięczność pozostanie na zawsze.
A WIĘC CZUWAJ DRUHNO!
I.Wierzchoś
Głos Świdnika nr 27/1985