Wspomnienie o Tadeuszu Górze
W 5. rocznicę śmierci

4 stycznia mija 5. rocznica śmierci gen. bryg. pil. Tadeusza Góry, światowej sławy pilota, Zasłużonego dla Miasta Świdnika. Prezentujemy artykuł z 1987 roku, dotyczący T. Góry i Jego pracy w WSK PZL-Świdnik.

Ponad pięćdziesiąt lat temu, dokładnie w 1934 roku, kilkunastoletni wówczas Tadeusz Góra zasiadł po raz pierwszy w życiu za sterami szybowca będącego własnością Aeroklubu Wileńskiego. 1 czerwca 1987 roku odbył – w związku z odejściem na emeryturę swój ostatni lot, tym razem jako pilot śmigłowca Mi-2.

Barwną postać pana Góry prezentowaliśmy już na łamach Głosu Świdnika. Przypomnijmy więc jedynie, że za pokonanie w locie docelowym 528 km otrzymał medal Lilienthala. W czasie wojny Tadeusz Góra walczył pod niebem Polski i Anglii. Jest kawalerem Orderu Virtuti Militari V klasy, pułkownikiem Wojska Polskiego i kapitanem armii brytyjskiej. Od 1977 roku pracownikiem WSK PZL-Świdnik.

- Dziesięć lat pracy w zakładzie – powiedział pan Góra po zakończeniu pożegnalnego spotkania w świetlicy wydziału startu – dało mi wiele satysfakcji. Myślę, że właśnie satysfakcja jest tym, co sprawia, że człowiek czuje się w pracy dobrze. Pracowałem kolejno jako pilot fabryczny, kierownik lotów, szef wyszkolenia pilotów w Libii i po powrocie znowu jako kierownik lotów. Nie jest łatwo poradzić sobie z wyekspediowaniem setki śmigłowców odlatujących do baz Agro i przyjęciem kilkudziesięciu innych, powracających. Jednak zwykle udawało mi się uniknąć większych kłopotów. Od kolegów otrzymałem na pamiątkę makietę „Sokoła”. Miałem okazję brać udział w pierwszych próbach tego śmigłowca. To ja wysłałem go w powietrze. Mam więc wrażenie jakby w „Sokole” zawarta była cząstka mnie samego. Odchodząc z zakładu chciałbym życzyć mu pozbycia się balastów hamujących jego rozwój: ciągłych kłopotów materiałowych, niesolidnych kooperantów, biurokracji utrudniającej osiąganie postępu. Moje plany na najbliższą przyszłość to zajęcie się drugą po lataniu pasją, hodowlą pszczół. Mam jednak nadzieję, że kontaktu z zakładem i lataniem nie stracę.

J.M.

Głos Świdnika nr 23-24/1987