Wieczór zadumy nad Bogiem, rodziną, krajem, sobą…

„Wigilia rozpoczyna Święta Bożego Narodzenia – rodzinne święta pełne pięknych tradycji i podniosłego nastroju. Wieczór wigilijny jest najbardziej uroczystym i najbardziej wzruszającym wieczorem w roku”. Tak rozpoczyna swoją książkę „Polska Wigilia” Hanna Szymanderska, a ponieważ ze słowami tymi zgadzam się całkowicie, do tej właśnie pracy postanowiłem sięgnąć, aby przybliżyć Czytelnikom bożonarodzeniowe zwyczaje.

Wydaje się, że waga, jaką przywiązujemy do Wigilii, ma swoje korzenie nie tylko w znaczeniu Bożego Narodzenia. Tradycja świętowania – i to poważnego – w okresie przełomu grudnia i stycznia sięga bowiem czasów starożytnego Rzymu i pogańskiej Słowiańszczyzny. Dziś najistotniejsze są, oczywiście, chrześcijańskie treści święta, jednak nie wolno zapominać i o pogańskiej tradycji, która w świadomości już znikła, ale której też Kościół katolicki powoli i z cierpliwością nadał nowy sens.
Słowianie 24.12. obchodzili święto zmarłych i wigilię zimowego święta przesilenia dnia z nocą, a 25.12. – swój nowy rok.
Przy okazji warto zatrzymać się przy samym słowie „wigilia”, które od dawna kojarzy się nam właśnie z Wigilią Świąt Bożego Narodzenia. Ma ono bowiem w języku polskim dwa znaczenia: pierwotne – dzień poprzedzający inny dzień, zwłaszcza jakieś święto, i to drugie – związane ze świętami bożonarodzeniowymi (w tym znaczeniu słowo to piszemy wielką literą).
Prastare wierzenia związane były z przekonaniem o pojawieniu się w tym czasie istot łączących doświadczenia ziemskie z pozaziemskimi, o zamienianiu ich w ptaki, zwierzęta i ludzi. Stąd bierze się zwyczaj karmienia zwierząt w wigilijną noc, rozmawiania z nimi, a także nieodmawiania nikomu gościny.
Słowiańskie uczty zaduszne charakteryzowały się tym, że spożywano na nich potrawy postne. Zapewne podobnie było podczas wieczerzy wigilijnej pierwszych chrześcijan. I do dziś tak pozostało.
Tradycja dzielenia się opłatkiem (wyjątkowa na tle kultury europejskiej, i nie tylko) wywodzi się ze zwyczaju elogiów, czyli obdarowywania się chlebem nieofiarnym w początkach chrześcijaństwa. Ten zaś łączy się z agape, ucztą pierwszych chrześcijan na pamiątkę Wieczerzy Pańskiej, oraz z samą Wieczerzą.
Do stołu, zgodnie ze zwyczajem, powinna zasiadać parzysta liczba osób. Tradycja ta ma swoje źródło w Ostatniej Wieczerzy w Ogrójcu, do której Chrystus zasiadł wraz z 12 apostołami. Najbardziej obawiano się „feralnej 13”. Dziś o to trudno, ale kiedyś szlachta zapraszała do stołu kogoś ze służby, zaś chłopi na przykład żebraków.
Natomiast łatwiej stosować się do innego zwyczaju, stawiania na stole wigilijnym nieparzystej liczby potraw. Niegdyś miało ich być u chłopów 5 lub 7, u szlachty 9, u arystokracji 11 lub 13. Nieparzysta liczba potraw miała zapewnić urodzaj w przyszłym roku. Potrawy powinny składać się ze wszystkich płodów pola, sadu, ogrodu, lasu i wody. Aby ich nikomu nie zabrakło, należało każdą przynajmniej spróbować.
Na wigilijny stół szczególnie dużo przygotowuje się dań rybnych. Zwyczaj ten wywodzi się z zamożnych domów staropolskich, w których przyrządzano dwanaście dań rybnych „na pamiątkę 12 apostołów”. Dawniej przykładano ogromną wagę do przygotowania izby jadalnej i stołu. Obecnie także staramy się o tym nie zapominać, czego efektem są porządki świąteczne oraz wyjątkowo starannie nakryty stół. Trudno jednak zamienić pokój w stajenkę betlejemską, jak to drzewiej bywało. Tu i ówdzie jeszcze kładzie się pod obrusem siano, które ma przypominać miejsce narodzenia Chrystusa, a za czasów pogańskich wiązało się z ofiarą dla bożka Ziemiennika.
Do wieczerzy wigilijnej zasiada się, gdy pierwsza gwiazda pojawi się na niebie. Zwyczaj ten związany jest z Gwiazdą Betlejemską.
Wszystkie te zwyczaje mają bardzo odległy rodowód. Ale przecież nie wyobrażamy sobie tych świat bez choinki. Strojenie iglastego drzewka pojawiło się wszakże w Polsce dopiero pod koniec XIX, a na dobre w XX stuleciu. Zwyczaj przeniesiono do nas z Zachodu, być może z Niemiec. Nie znaczy to jednak, że wcześniej nie zdobiono mieszkań w czasie świąt. U pułapu wieszano wierzchołki sośniny – jutki, wiechy, podłaźniczki. I co ciekawe, ta tradycja powraca niejako obecnie, bo na przykład w małych mieszkaniach nie zawsze jest miejsce na choinkę, ale zawsze znajdzie się na zawieszenie już nie u sufitu, ale na ścianie „stroiku”.
A jeśli choinka, to i prezenty. Wywodzą się one z rzymskich Saturnaliów, ale też z działalności św. Mikołaja. Obecnie częściej zwyczaj ten nazywa się gwiazdką – na pamiątkę tej, która wskazywała drogę Trzem Królom.
Do innych zwyczajów bożonarodzeniowych należą szopki i jasełka. Słowo „jasełka” pochodzi od „jasła”, czyli zagród pod żłobem, a zatem ma związek z miejscem, gdzie urodził się Jezus. Z jasełek powstały szopki. I w ten sposób ludzie, uczestniczący w widowisku mającym za treść narodzenie Chrystusa, przekazali tę funkcję lalkom. Jedna i druga forma zachowała się do dzisiaj. Jasełka przybrały nawet swoisty, często narodowy charakter (zob. „Marcina Kozerę” M. Dąbrowskiej), zaś szopki krakowskie stanowią atrakcję miary przynajmniej europejskiej.
Wigilii nie można sobie wyobrazić bez kolęd. Co prawda, technika często zastępuje rodzinne śpiewanie, lecz wszystko wskazuje na to, że może ono powrócić do naszych domów. Najstarsza znana polska kolęda pochodzi z 1424 r. Kiedyś wyrażała może naiwną, ale szczerą wiarę i miłość do Jezusa, w czasie zaborów podtrzymywała świadomość narodową, dziś jest wyrazem uczuć religijnych i rodzinnych.
Z Wigilią wiąże się jeszcze wiele innych zwyczajów i obrzędów. Większość została zapomniana bądź jest kultywowana przez zespoły ludowe.
Nie zwyczaje są wszakże najważniejsze, choć przecież istotnie. Ważne jest, że – mówiąc słowami H. Szymandreskiej – „Wigilia wpisała się w polską tradycję jako wieczór prawdziwego zbliżenia, wzajemnego odpuszczenia win, lekcji miłości, najbardziej uroczyste i rodzinne święto w roku (…), że Wigilia stała się wieczorem zadumy i refleksji”. Zadumy nad Bogiem, rodziną, krajem, sobą…

Opr. Sławomir Myk

Głos Świdnika nr 45/1995