Nie mogę usiedzieć w domu
Świdniczanin Roku 2011

Kontynuujemy cykl archiwalnych materiałów z Głosu Świdnika, prezentujący osoby wybrane przez Czytelników naszej gazety i uhonorowane tytułem "Świdniczanin Roku". Dzisiaj Świdniczanin Roku 2011 - Stanisław Pszeniczka, społecznik, prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Bohaterów Westerplatte i Ogniska Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej "Świt".

Jednym z trzech kandydatów do tytułu Świdniczanina Roku 2011 jest Stanisław Pszeniczka, od 11 lat prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Bohaterów Westerplatte, od 15 lat Ogniska Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej „Świt”. Zapytany, czy ma w Świdniku wielu znajomych, odpowiada z uśmiechem, że chyba tak:

- 1350 ogródków działkowych, uprawianych i odwiedzanych przez kilka tysięcy ludzi, i – jak obliczyłem – 3 tysiące osób uczestniczących w ciągu roku w imprezach organizowanych przez TKKF, to wystarczająco dużo, by nie cierpieć na brak znajomych. Myślę, że właśnie chęć poznawania ludzi jest jednym z najważniejszych powodów, dla których od wielu lat pracuję społecznie w obu organizacjach. Poza tym nie wyobrażam sobie siebie siedzącego w domu albo grającego na placu w warcaby. Potrzeba mi więcej aktywności.

- Praca z ludźmi bywa czasem niewdzięczna…

- Jednak zarówno w ogrodzie, jak i w TKKF, jesteśmy dobrze zorganizowani. Ogród im. Bohaterów Westerplatte składa się z 8 sektorów, rozrzuconych w trzech gminach: Świdnik, Mełgiew i Głusk. Obejmuje 14 ha ziemi. Trudno byłoby to ogarnąć, gdyby nie samorządowe zdolności działkowców. Zarząd ogrodu zbiera się raz w tygodniu, w czwartki, i decyduje w sprawach strategicznych. Klarowny regulamin ogrodu i rozsądek ludzi załatwiają pozostałe problemy.

- Jak radzi Pan sobie z kierowaniem dwoma stowarzyszeniami?

- Życie na działkach tętni miedzy kwietniem a październikiem. Zimą można odpocząć. Jeśli chodzi o TKKF – tu nie ma przerwy. Zimą zawody w hali, od wiosny do jesieni – rozgrywki na powietrzu. Do tego zawody strzeleckie, w których swego czasu uczestniczyłem czynnie. No i piłka siatkowa, tenis, różnego rodzaju festyny rekreacyjne… Niewiele weekendów spędzam w domu.

- Co jest dla Pana powodem największej dumy?

- Mamy w TKKF kilka prawdziwych perełek. Przede wszystkim bardzo silną sekcję strzelecką. Szczycimy się również Powiatową Ligą Halowej Piłki Nożnej, w której gra ponad tysiąc zawodników. Jej popularność dawno przekroczyła granice Świdnika. Organizujemy najbardziej prestiżowe turnieje piłkarskie: o puchary Burmistrza, Dyrektora Naczelnego PZL-Świdnik czy turniej Masters Cup. W różnego rodzaju imprezach rekreacyjnych, organizowanych przez nasze ognisko, uczestniczą ludzie w wieku od 10 do ponad 70 lat. Myślę, że w ten sposób dobrze realizujemy misję krzewienia kultury fizycznej. Martwi mnie z kolei, że TKKF „Świt” dysponuje coraz skromniejszą bazą sportową i finansami. Najdotkliwszą stratą może być likwidacja strzelnicy, na której wychowywali się nawet mistrzowie Polski w strzelectwie sportowym. Bez pozyskania zewnętrznych źródeł finansowania przetrwanie będzie bardzo trudne.
Cieszy mnie natomiast fakt, że władze miasta doceniają naszą działalność na działkach. Coroczne dożynki zaszczyca swoją obecnością burmistrz Waldemar Jakson, starosta Mirosław Król, radni miasta i związkowcy z PZL-Świdnik. Mam szczególną, osobistą satysfakcję z faktu, że obchody jubileuszy 50-lecia powstania ogrodów działkowych i Ogniska TKKF „Świt” organizowałem jako ich prezes.

- Pańska działalność została doceniona nawet przez Prezydenta Rzeczpospolitej…

- Za 44-letnią pracę zawodową w PZL-Świdnik i działalność społeczną na rzecz mieszkańców Świdnika, zostałem odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, który nadal mi prezydent Aleksander Kwaśniewski. Posiadam również brązowy Medal za Zasługi dla Obronności Kraju. Inne wyróżnienia to krzyż Amicus Civitatis, który odebrałem z rak burmistrza Waldemara Jaksona, medal Zasłużony Pracownik WSK Świdnik, odznaka za zasługi dla Polskiego Związku Działkowców oraz medal 50-lecia TKKF.

Jan Mazur

Głos Świdnika nr 16/2012