Wspomnienie o Pawle Zołotowie
35. rocznica śmierci zasłużonego seniora lotnictwa

W pochmurny i dżdżysty dzień 12 listopada 1979 roku śmigłowiec, który wystartował ze świdnickiego lotniska, zastygł w zawisie tuż nad wierzchołkami drzew starego, lubelskiego cmentarza. Łopaty wirnika męły ni to strzępy chmur, ni mglaną watę rozlazłą po dachach co wyższych, pobliskich budowli. Lotnicy nie lubią takiej pogody. A jednak śmigłowiec przyleciał. Przyleciał pożegnać – obyczaj – jednego z tych, co odeszli z błękitnego szlaku.
Rzucona z kabiny wiązanka biało-czerwonych goździków nie dosięgła celu. Zawisła na ogołoconej z jesiennych liści gałązce i tak już pozostała. Pomiędzy niebem a ziemią. Jak ten, dla którego była przeznaczona.

Paweł Zołotow
Lotnikom życzy się zwykle tylu lądowań co startów. Jeśli w końcowym bilansie będzie choć jeden start więcej niż ilość lądowań, to na cmentarzu przybędzie nowy grób z brzmiącym już jak slogan napisem: Zginął śmiercią lotnika.

Paweł Zołotow
Suma startów i lądowań w jego dzienniku lotów była zgodna do ostatniego dnia, choć jako pilot po raz pierwszy wystartował w roku 1915, a wylądował raz ostatni w 1969 roku. Spędził więc za sterami różnych samolotów czas liczony w tysiącach godzin, zawarty w okresie ponad pół wieku. Nastał jednak ten dzień, kiedy stary, 87-letni lotnik odszedł.

Paweł Zołotow
W 1977 roku otrzymał uroczysty list, w którym napisano: „Dyrekcja i Samorząd Robotniczy Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku przesyłają obywatelowi z okazji 85. Rocznicy urodzin, najserdeczniejsze życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności. Jesteśmy dumni z tego, że obywatel przez wiele lat życia związał się z naszym zakładem i jako zasłużony nestor lotnictwa utrzymuje z nami dalsze, serdeczne kontakty. Widzimy w Was, dostojny jubilacie” człowieka będącego wzorem dla nas i naszej młodzieży”.

Paweł Zołotow
Był zawsze przyjacielem młodzieży, zwłaszcza tej latającej w aeroklubie. Utrzymywał z młodymi pilotami bezpośrednie, przyjacielskie stosunki. Mimo znacznej różnicy wieku, był starszym kolegą o którym mówiło się po prostu Paweł. Ci, którzy mieli szczęście znać go osobiście, pozostali pod wrażeniem jego szczególnego optymizmu i samodyscypliny w upartym dążeniu do wytkniętego celu.

Paweł Zołotow
Miał jeden cel – Lotnictwo, które było pasją jego zycia. Dopóki zdrowie pozwalało – latał, gdy lekarze powiedzieli : dość, zabrał się do rekonstrukcji starych samolotów. Dzięki niemu możemy dziś w muzeach podziwiać repliki „Lotni” – pierwszego polskiego szybowca, „Farmana” – samolotu z początków naszego stulecia, na którym po raz pierwszy sam wzniósł się w powietrze, „Bleriota” – wsławionego przelotem kanału La Manche i jeszcze innych zapomnianych płatowców.

Zapomniany został jednak
Paweł Zołotow.
W pierwszą rocznicę jego śmierci podjęta została inicjatywa wzniesienia społecznym sumptem wszystkich ludzi lotnictwa, nagrobka na lubelskim cmentarzu, godnego pamięci Pawła Zołotowa. W gromadzeniu funduszu na ten cel nie powinno zabraknąć załogi wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Świdnik”, zakładu, w którym przepracował kilkanaście lat, będąc wzorem dla innych.

Autor apelu wspomina o Pawle Zołotowie, pragnąc pozostać bezimiennym, przeznacza jednocześnie honorarium za tekst na fundusz budowy nagrobka seniora lotnictwa.

Głos Świdnika nr 27/1983