Lubię ludzi i kwiaty
Świdniczanka Roku 2010

Kontynuujemy cykl archiwalnych materiałów z Głosu Świdnika, prezentujący osoby wybrane przez Czytelników naszej gazety i uhonorowane tytułem „Świdniczanin Roku". Dzisiaj Świdniczanka Roku 2010 - Helena Typek, była przewodnicząca Klubu Emerytów „Spokojna Przystań”, działającego przy Spółdzielni Mieszkaniowej.

Jest świdniczanką od 1975r. Związała się z naszym miastem w bardzo trudnym dla siebie momencie. Zmarł mąż i trzeba było podjąć decyzję - co dalej? Zostawiła ukochaną wieś i przeniosła się do Świdnika, gdzie mieszkały córki. Od 25 lat kieruje Klubem Emerytów „Spokojna Przystań”.
- Mieszkaliśmy z mężem w Sobieskiej Woli. Bardzo kochałam to życie, pracę w gospodarstwie, w sadzie. Mieliśmy dużą, liczącą 42 ule pasiekę. Mimo że mąż chorował, jakoś dawałam sobie radę.
Dużo pomagały dzieci. Przyjeżdżały w każdy weekend. Kiedy mąż zmarł, załamałam się i w końcu zgodziłam się sprzedać gospodarstwo. Zamieszkałam z córką. Coś jest w tym starym porzekadle, że starego drzewa się nie przesadza. Po tylu latach spędzonych na wsi, pierwszy rok w Świdniku był straszny. Źle się czułam. Mieszkanie w bloku stało się dla mnie klatką. Brakowało mi przestrzeni. Nikogo nie znałam, nawet mleko ze sklepu mi nie smakowało. Przyzwyczajona byłam do ciężkiej pracy, od rana do wieczora, a tutaj tylko gotowałam obiady i pilnowałam wnuków. Trochę też szyłam dla córek. Czułam się jednak niepotrzebna, sfrustrowana i wiecznie miałam o coś pretensje do dzieci. Na szczęście były dla mnie bardzo wyrozumiałe.

- W końcu los się jednak do Pani uśmiechnął.

- Znalazłam pracę w kuchni, w hotelu Relax. Ciężka była, ale wśród ludzi. Córki przestały protestować, bo przekonały się, ile to dla mnie znaczyło. Dorabiałam też sobie, prowadząc dom jednego z lekarzy. Inną radością było śpiewanie w chórze Tercja. Bardzo to lubiłam. Jeszcze w szkole powszechnej należałam do zespołu śpiewaczego. Niestety, po kilku latach odezwała się u mnie rodzinna choroba - serce. Zemdlałam w pracy. Później było długie zwolnienie lekarskie, po którym musiałam przejść na rentę. Sytuację poprawiło dopiero wszczepienie rozrusznika serca.

- Jak Pani trafiła do „Spokojnej Przystani”?

- O klubie dowiedziałam się od jednej z pań śpiewających w chórze. Bardzo mnie zachęcała, opowiadała o sympatycznych ludziach, ciekawych spotkaniach, więc poszłam na pierwsze spotkanie. Pani Anastazja Sady, ówczesna przewodnicząca chętnie mnie zapisała. Bardzo mi się tu podobało, a słysząc moją opinię, jeszcze 15 chórzystek zostało członkiniami „Spokojnej Przystani”. Po 3 latach pani Anastazja zaczęła poważnie chorować. Przełożyło się to na działalność klubu. Było nas coraz mniej. W końcu doszło do wyborów nowej przewodniczącej. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu zaproponowano mi to stanowisko. Bałam się, że nie podołam obowiązkom, bo nie jestem z wykształcenia nauczycielką, jak Anastazja Sady. Na nic się jednak nie zdały moje protesty, panie, między innymi znana ze społecznej działalności Zofia Górowa obiecały mi pomoc. Zgodziłam się, a one słowa dotrzymały i wspierały mnie.

- Dwa lata temu „Spokojna Przystań” obchodziła 40-lecie istnienia, z czego 25 lat pod Pani przewodnictwem.

- Bardzo szybko minął mi ten czas. Dzisiaj, po tylu latach działalności w klubie, wiem że kocham ludzi i pracę z nimi. Drugą moją miłością są kwiaty, których tak wiele rośnie w naszym lokalu. W funkcjonowanie „Spokojnej Przystani” włożyłam całe swoje serce. Tyle ludzi przewinęło się przez te lata. Dzięki przychylności i zrozumieniu Andrzeja Ćwieka, byłego prezesa Spółdzielni mieszkaniowej, otrzymaliśmy własne pomieszczenie i wyposażenie. Zawsze o nas pamiętał, uczestniczył w wielu spotkaniach. Kontynuuje to obecny prezes – Marek Słotwiński. Naszą dobrą duszą jest Anna Polanowska, Dyrektor Spółdzielczego Domu Kultury.
Przychodzę do klubu codziennie, chociaż oficjalnie powinien on być czynny tylko we wtorki. Klubowicze chcą spotykać się częściej. Dobrze się tu czują. Wypiją herbatę, porozmawiają. Twierdzą, że tu jest ich drugi dom. Czasem zdarzają się nieporozumienia, jak to między ludźmi, ale zawsze znajdzie się polubowne rozwiązanie. Organizujemy też spotkania okolicznościowe, między innymi z okazji świąt, Dnia Kobiet czy Dnia Matki. Nawiązaliśmy współpracę z innymi organizacjami emeryckimi w mieście. Chętnie przyjmiemy nowe osoby do swego grona. Zapraszamy do udziału w klubowych spotkaniach świdnickich seniorów. Nasza siedziba mieści się na parterze bloku przy ul. Niepodległości 27.

Anna Konopka

Głos Świdnika nr 10/2011
Fot. Anna Konopka