Marzyła o wolnej Polsce
Janina Kuligowska-Cel

Od 3 lat, w dniu 1 marca, obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych – polskie święto państwowe, poświęcone żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Często nie zdajemy sobie sprawy, że u boku znanych bohaterów, działających na Lubelszczyźnie, walczyli świdniczanie. Jedną z takich osób była Janina Kuligowska-Cel, ps. Niusia, Wiąz, żołnierz - AK, samoobrony AK, ROAK i WiN. Pani Janina mieszkała w Świdniku 37 lat, czyli od początku jego istnienia, kiedy nosił jeszcze nazwę Adampol. Była jedną z pierwszych lokatorek bloku nr 1 przy ul. Świerczewskiego, dzisiaj Okulickiego. Mieszkała tam do śmierci w 1989r.

Janina Kuligowska-Cel urodziła się 7 grudnia 1924 roku, w Bełżycach. Ukończyła szkołę powszechną i gimnazjum na tajnych kompletach w 1944 roku. Była łączniczką i sanitariuszką w oddziale kpt. Stanisława Łukasika ps. Ryś – w zgrupowaniu cichociemnego majora Hieronima Dekutowskiego, ps. Zapora. Przez kilka miesięcy 1944, roku była również przewodniczącą Wojskowej Służby Kobiet w Bełżycach. Marzenia o życiu w wolnej Polsce, po zwycięstwie nad hitlerowskim najeźdźcą, prysły zaraz po wyzwoleniu. „Niusia” została aresztowana 8 listopada 1946 roku, przez grupę operacyjną Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i osadzona na Zamku Lubelskim. Mimo ciężkiego śledztwa przetrwała najgorsze chwile i 1 marca 1947 r. wyszła na wolność, na mocy amnestii. Po opuszczeniu więzienia podjęła na nowo działalność konspiracyjną w strukturach zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, będąc łączniczką „Zapory” i „Rysia”, do chwili ponownego aresztowania, którego okoliczności do dziś nie są znane.

Wiadomo, że Janina Kuligowska-Cel w owym czasie mieszkała w Warszawie, przy ul. Bródnowskiej, gdzie działał punkt kontaktowy antykomunistycznego podziemia. „Niusia” zdecydowała się na wyjazd do stolicy, gdyż po wyjściu z więzienia była nadal inwigilowana przez bezpiekę, a zawsze powtarzała, że „pod latarnią najciemniej”. Pracowała tam ,na etacie w Państwowym Zakładzie Emerytur. W wielu relacjach e się, że Janina Kuligowska i Władysław Misztal ps. Bór (zastępca „Rysia”) byli ostatnimi osobami, które widziały na wolności „Zaporę”, „Rysia” i pięciu innych partyzantów, zmierzających na pociąg do Nysy, odjeżdżający z Dworca Głównego w Warszawie. Było to 15 września 1947 roku. Grupa chciała się przedostać na Zachód. Wprawdzie „Zapora” trafił wcześniej do Czechosłowacji, docierając nawet do ambasady amerykańskiej, jednak Amerykanie nie chcieli go przyjąć. Próbował jeszcze raz, ale wyprawa do Nysy okazała się prowokacją UB. Do dziś nie wiadomo, kto ich tam wysłał i wydał bezpiece.
Porucznik Edmund Tudruj ,,Mundek”, który brał udział w feralnej wyprawie do Nysy, w zeznaniach stwierdził [źródło IPN] : „W dniu 13 września, 1947 roku, przyjechałem do Warszawy, na punkt przy ul. Brudnowskiej 5 , do mieszkania Kuligowskiej Janiny. Tam przez dwa lub trzy dni, czekałem na „Bora”, z którym miałem się spotkać i porozmawiać na różne tematy, związane z naszą pracą. W dniu 15 września, na powyższym punkcie, spotkałem się z „Rysiem” i z „Borem”. Od Kuligowskiej wszyscy poszliśmy na kontakt z inspektorem WiN, „Stefanem” [Władysław Siła-Nowicki przyp. aut]. Podczas spotkania ze „Stefanem” ustalono, że za granicę pojadę ja, wraz z „Rysiem”, natomiast „Bór” miał jechać następnym transportem. Wieczorem, 15 września 1947 roku, z „Rysiem” wyjechałem z Warszawy do Nysy, celem wyjazdu za granicę, i tam zostałem zatrzymany.”
Porucznik Edmund Tudruj ,,Mundek”, razem z sześcioma towarzyszami: majorem Hieronimem Dekutowskim ,,Zapora”, Romanem Grońskim ,,Żbik”, Stanisławem Łukasikiem ,,Ryś”, Jerzym Miatkowskim ,,Zawada”, Tadeuszem Pelakiem ,,Junak” i Arkadiuszem Wasilewskim ,,Biały”, został stracony 7 marca 1949 r. w więzieniu mokotowskim, przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Według wstępnych planów, w grupie tej miała jechać również Janina Kuligowska. Jednak z bliżej nieznanych przyczyn jej przerzut zaplanowano w drugiej turze. Prawdopodobnie dzięki temu uniknęła śmierci z rąk komunistów.

Po wpadce w Nysie, Janina Kuligowska wraz z „Borem” zakopała dokumenty AK i WiN w okolicach Bełżyc. Bezcenne dla historii dokumenty próbował odnaleźć Grzegorz Cel, syn Janiny Kuligowskiej, wraz z dr Ewą Kurek, znaną autorką książek historycznych . Niestety, bez skutku. Dokumenty te z pewnością rzuciłyby wiele światła na temat prowokacji w Nysie. - Moja mama twierdziła, że Zaporę zdradził nie Stanisław Wnuk ps. Opal, jak chce IPN, nie Władysław Siła-Nowicki ps. Stefan, jak twierdzi Ewa Kurek, ale młody 15-letni chłopak, który nie wytrzymał ubowskiego śledztwa. W tych dokumentach być może zawarta jest prawda – mówi Grzegorz Cel. Ostatnio nawiązał kontakt z Adamem Sikorskim ,z programu TV ,,Było nie minęło” i niedługo na nowo rozpoczną poszukiwania. Po prowokacji w Nysie Janina Kuligowska została ponownie aresztowana, ale do dziś nie są znane okoliczności jej pojmania, ani wyjścia na wolność.

Syn Janiny Kuligowskiej przyznaje, że w rodzinnym domu często mówiło się o czasach konspiracji. - Podczas wakacji u babci w Bełżycach, z ,,wyklętymi” przyjaciółmi mojej mamy, bawiłem się u nich na kolanach-mówi.
Pozostało także wiele pamiątek, zdjęć i dokumentów z tego okresu. G. Cel wspomina, że jednym z pierwszych cennych przedmiotów, którym bawił się w dzieciństwie był pamiętnik jego matki ze zdjęciami i wpisem kapitana ,,Rysia", Stanisława Łukasika, jej dowódcy: ,,Na wieczną pamiątkę, Tej, która pozostawiła ślady i wspomnienia Kobiety Patriotki i Bohaterki", miejsce postoju 22 czerwiec 1947 r. Ryś-kapitan. (zastępca Zapory- przyp. aut.)
- W domu praktycznie zawsze rozmawiało się o historii o przeżyciach wojennych i powojennych – wspomina Grzegorz Cel. – Mój ojciec Stefan, służył w elitarnym Korpusie Ochrony Pogranicza w Krasnym wtedy woj. wileńskie, jako zastępca dowódcy strażnicy. Od 1940 do 1950 roku mieszkał w Bełżycach i pracował jako kierownik posterunku energetycznego. Później rodzice przenieśli się do Poniatowej, a następnie do Świdnika. Moja mama była drugą żoną ojca. Pierwsza zmarła na raka w 1947 roku. Rodzice pobrali się trzy lata później.
Bardzo kochałem swoją mamę – wspomina G. Cel. – Gdy ją pytałem o czasy konspiracji odpowiadała - Po co ci to? Teraz są inne czasy… Ale kiedy rodzice przy różnych okazjach spotykali się z byłymi akowcami i znajomymi z Bełżyc na przykład dr Marianem Dobrowolskim, Marianem Winiarskim (elektrykiem), ks. Józefem Bieńkowskim, to często wspominali wojenną zawieruchę. Z dzieciństwa zachowały się także niezbyt miłe wspomnienia, na przykład częste wizyty Służby Bezpieczeństwa. Kiedyś wróciłem ze szkoły, a mama mówi: „nie pojedziesz w tym roku na kolonie…” Gdy spytałem dlaczego, okazało się, że ubecy zabrali wszystkie pieniądze, które trzymaliśmy w bieliźniarce. To mógł być 1962 lub 1963 rok.

Janina Kuligowska-Cel bardzo lubiła młodzież. Młodzi ludzie przychodzili do niej ze swoimi problemami, na których rozwiązanie zawsze znajdowała czas. Umiała także „gasić sąsiedzkie nieporozumienia”, dzięki swoim rozsądnym i wyważonym opiniom. - W naszym domu „zatrudnialiśmy” kilkanaście osób – opowiada z uśmiechem G. Cel. - Gdy ktoś chciał się uczyć w liceum wieczorowym, musiał mieć „kwit”, że gdzieś pracuje. Moja mama pisała oświadczenia, że dana osoba pracuje u niej jako pomoc domowa. Mama bardzo kochała Świdnik, ale jednocześnie miała słabość do Warszawy. Zawsze chciała zamieszkać w stolicy, która kojarzyła się jej z wolnością.

Na początku lat 80. Janina Kuligowska–Cel wraz z Zofią Mordyńską-Nowak zaangażowały się w akcją kolportażową materiałów i sprzedaż znaczków Solidarności. - Gdy wracałem z trasy koncertowej, dom był pełen bibuły-mówi Grzegorz Cel. W 1987 roku, otrzymała od władzy ludowej odznaczenie (Medal Zwycięstwa i Wolności 1945) za walkę w szeregach AK. Służbę w WiN przemilczano. Do reżimowego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację zapisała się tylko dlatego, że prosiły ją jej podkomendne z Bełżyc. Tylko ona - jako przewodnicząca Wojskowej Służbie Kobiet - mogła potwierdzić przebieg ich służby. Za przynależność do ZBOWiD przysługiwały ulgi, na przykład w opłatach za czynsz, elektryczność, korzystanie ze sprzętu RTV, dodatki do emerytur i mieszkań. A życie w czasach „komuny”, oparte na reglamentacji i niedoborach prawie wszystkich towarów, nie było łatwe.
Janina Kuligowska zmarła w 1989 roku w Świdniku.

1 marca 2013 Grzegorz Cel zwrócił się z prośbą do Alfreda Bondosa, radnego Rady Miasta o podjęcie inicjatywy, by nadać nazwę Żołnierzy Wyklętych jednej z ulic lub ronda w Świdniku. Radni uznali, że odpowiednim miejscem dla uhonorowania zasług Żołnierzy Wyklętych będzie rondo, na skrzyżowaniu ul. Krępieckiej, Alei Armii Krajowej i Janusza Kusocińskiego.
We wniosku czytamy, między innymi: „Nie może być tak, że ludzie, którzy cierpieli w czasach komuny niedolę, przeżyli niewyobrażalną tragedię w osamotnieniu, zostają zapomniani również po śmierci. Ustanowienie dnia 1 marca Dniem Żołnierzy Wyklętych, czyli przypominanie o ich walce, raz do roku - nie wystarczy.

Żołnierze niezłomni, wierni Polsce, bez grobu, gdyż byli niebezpieczni dla UB nawet po śmierci. Pokazują nam swoim przykładem niezłomności, trwałości w walce z komunizmem, jak mamy walczyć o swoje ideały, codziennie, niezłomnie, uparcie aż do skutku. Stąd ta inicjatywa, aby spoglądając na nazwę ronda Żołnierze Wyklęci przypominać, szczególnie naszej młodzieży, o codziennych obowiązkach, wartościach i ich hierarchii, mocno zdeprecjonowanych w czasach PRL (…)
Ks. prałat Roman Wydrzyński, kapelan AK mówi: ,,Żołnierze Wyklęci podtrzymywali patriotyzm w nas. Podtrzymywali ducha narodu, żeby czekać na lepszą ojczyznę, na lepsze czasy. "
Opozycja demokratyczna, Solidarność, również w naszym mieście brała przykład z ich postawy, walki, oporu. Oni budowali naszą narodową i lokalną tożsamość.
Dr. Ewa Kurek, historyk, absolwentka KUL (napisała 8 książek o Zaporczykach), we wstępie do swojej książki cytuje księdza Józefa Tischnera, który powiedział do żołnierzy ,,Ognia” z Podhala:
,,To jest moi drodzy tak: nikt z nas nie pcha się na karty historii. Czasem jednak przez kraj wieją takie wiatry, ze same nas na te karty wyniosą. I wtedy, czy tego chcemy, czy nie, stajemy się częścią tej szkoły. Należycie do wielkiej szkoły polskości.”
Na portalu społecznościowym facebook, powstała edukacyjna strona, z poparciem
dla tej inicjatywy. Nazwa strony: Rondo ,,Żołnierzy Wyklętych” w Świdniku. Znajdziemy tam sylwetki ,,Żołnierzy Wyklętych" związanych z naszym miastem, powiatem, województwem, krajem.

Uroczyste otwarcie ronda Żołnierzy Wyklętych w Świdniku nastąpi w sobotę, 1 marca, o godz. 17.

opr. słs

Program uroczystości z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych:
1.03. (sobota)
- 17.00 uroczyste odsłonięcie tablicy z nazwą ronda "Żołnierzy Wyklętych" (skrzyżowanie ulic Armii Krajowej i Racławickiej, obok supermarketu „Kaufland”).
- 18.00 msza św. w kościele pw. NMP Matki Kościoła,
- ok. 19.00 uroczystości na placu Konstytucji 3 maja, przyrzeczenie Jednostki Strzeleckiej 2063 Świdnik.

2.03. (niedziela)
- 13.00 emisja filmu dokumentalnego, w reżyserii Dariusza Walusiaka, opowiadającego, o ucieczce z KL Auschwitz Witolda Pileckiego, Jana Redzeja i Edwarda Ciesielskiego -„Ucieczka z piekła. Śladami Witolda Pileckiego”. Kino „Lot”. Wstęp wolny.

3.03. (poniedziałek)
- 19.00 koncert zespołu Forteca, czerpiącego teksty z bogatej twórczości poetów, tworzących w okresie II wojny światowej, tj.: K.K. Baczyńskiego, W. Broniewskiego, czy F. Konarskiego. Sala kameralna Centrum Kultury. Wstęp wolny.

Głos Świdnika nr 8/2014