Żeby ludziom było choć trochę lżej

19 lutego 1990 roku powstał Komitet Pomocy SOS Solidarność. Przypominamy historię świdnickiej organizacji, która pomaga najbardziej potrzebującym mieszkańcom naszego miasta.

25 lutego Komitet Pomocy SOS Solidarność obchodził 15-lecie istnienia. Powstał 19 lutego 1990 roku z chęci i potrzeby niesienia pomocy najuboższym mieszkańcom Świdnika. W składzie zarządu znaleźli się: Kazimierz Suseł (przewodniczący) oraz Kazimierz Konrat, Kazimierz Czapla, Urszula Radek, Alfred Bondos, Zofia Mordyńska-Nowak i Aleksander Apanasieńko.

Czy Komitet był potrzebny? – Żyjemy w mieście, w którym co dziesiąty mieszkaniec korzysta z pomocy społecznej – mówił podczas jubileuszowej uroczystości burmistrz Waldemar Jakson. - Wydatki społeczne z kasy miejskiej, wliczając w to wydatki na profilaktykę, stanowią 25 procent całości budżetu, nie licząc przedszkoli czy dodatków mieszkaniowych. W takiej rzeczywistości nie możemy zapominać, że w centrum naszego zainteresowania stoi człowiek. Skała działalności Komitetu jest wprost nieprawdopodobna. Dzięki niemu 2590 dzieci uczestniczyło w letnim i zimowym wypoczynku, 250 dzieci powodzian znalazło pomoc i wypoczynek, 622 dzieci z rodzin wielodzietnych dostało dopłatę do obiadów, 2020 osób uzyskało pomoc materialną, 1005 osób wsparcie w refundacji lekarstw, 15 w zdobyciu sprzętu inwalidzkiego, 150 uczniów korzysta z bezpłatnych dojazdów do szkół lubelskich, 320 osób ze stałej świetlicy socjoterapeutycznej, a z magazynu rzeczy używanych, sprzętu gospodarstwa domowego i RTV skorzystały już 2723 osoby. Bez takich stałych akcji, jak Gwiazdka dla każdego dziecka, Wigilia Polska czy Zainwestuj w uśmiech dziecka, pejzaż aktywności społecznej naszego miasta byłby uboższy.

- Mieliśmy pod opieką chłopaka, który był studentem – opowiada pani Urszula Radek, przewodnicząca Komitetu Pomocy SOS Solidarność w Świdniku. – Nie było go stać na studiowanie, więc wspomagaliśmy go w miarę możliwości: jakaś paczka, a to bezpłatne bilety komunikacji miejskiej załatwione u prezydenta Lublina. Najważniejszym zadaniem „komitetowych babć” było jednak podtrzymywanie go na duchu. Zdarzały mu się chwile załamania, ale wtedy zaklinałyśmy go, żeby nie rezygnował i za wszelką cenę skończył studia. Pewnego dnia zaprosił nas na spotkanie i pokazał dyplom z piątką za obronę pracy magisterskiej… Cieszymy się każdym sukcesem naszych dzieci: gdy ktoś zda maturę, ukończy studia lub założy rodzinę.

Komitet Pomocy SOS Solidarność prowadzi stałą świetlicę socjoterapeutyczną, do której uczęszcza około trzydzieścioro dzieci i młodzieży w wieku 7-18 lat. Oprócz uczestnictwa w zajęciach, dzieci dostają jeden gorący posiłek, by nie wracały głodne do domu. Co roku organizowane są półkolonie zimowe i letnie dla trzydzieściorga dzieci. W lecie podopieczni Komitetu wyjeżdżają również poza Świdnik. Od 1990 roku przyjeżdżają do Świdnika dzieci z polskich rodzin z Białorusi, Litwy i Ukrainy. Początkowo dzieci mieszkały u miejscowych rodzin, potem znalazły zakwaterowanie i wyżywienie w szkołach. Przygotowany specjalnie dla nich program edukacyjny umożliwił im pogłębienie znajomości języka polskiego, historii, kultury i zwyczajów przodków. W 2004 roku zorganizowano w Kęble kolonie integracyjne z udziałem dzieci ze Świdnika, Ukrainy i Białorusi. Opracowany na tę okazję program edukacyjny „Wieża Babel-sukces” uczył budowy porozumienia, mimo barier językowych, promował szacunek dla innych kultur.

- Zatrzymał się przed moim blokiem samochód z białoruską rejestracją – wspomina Urszula Radek. – Wysiadł z niego młody mężczyzna i dwoje starszych ludzi. Okazało się, że był to człowiek, który dziesięć lat wcześniej przyjechał do Świdnika na kolonie organizowane przez Komitet. Przywiózł rodziców specjalnie po to, żeby pokazać miejsce, w którym spędził – jak mówił – najszczęśliwsze wakacje swego życia.

Jeden z najważniejszych egzaminów Komitet Pomocy SOS Solidarność zdał w czasie wielkich powodzi w 1997 i 2001 roku. Przy pomocy Zarządu Miasta, szkół, przedszkoli, świdnickich parafii udało się zorganizować wypoczynek i pomoc dla dzieci powodzian.
W 2001 roku Komitet uczestniczył w Akcji Stomatologicznej Kubusia Puchatka. Objęto nią 50 dzieci, a pieniądze pochodziły z honorariów autorskich i tantiem spadkobierców Ireny i Juliana Tuwima, którzy przeznaczyli na ten cel prawie 10 tysięcy złotych.

Bezpłatne przejazdy do szkół w Lublinie, młodzieży z rodzin ubogich możliwe są dzięki pomocy firm transportowych: Stowarzyszenia Prywatnych Przewoźników i Świd-Transu.
W 2003 roku Wspólnota Świdnicka przekazała Komitetowi pieniądze z akcji „Flaga w każdym domu”. Dzięki nim ośmioro dzieci z ubogich rodzin mogło korzystać z obiadów. W stałej akcji „Zainwestuj w uśmiech dziecka” uczestniczą osoby, które deklarują comiesięczną wpłatę 10 zł lub wielokrotność tej sumy na rzecz świetlicy.

Oprócz opieki nad dziećmi i młodzieżą, Komitet prowadzi również działalność na rzecz rodzin i osób samotnych. Udziela pomocy w sprawach rodzinnych, interweniuje w instytucjach i zakładach pracy, załatwia renty, zapomogi żywnościowe, refundację leków, namawia do odstąpienia od eksmisji, pomaga w pisaniu podań, pośredniczy w zdobywaniu sprzętu RTV i mebli, prowadzi stały magazyn odzieży i sprzętu gospodarstwa domowego.

Komitet Pomocy SOS Solidarność w Świdniku pracuje obecnie w składzie: Urszula Radek (przewodnicząca) oraz: Kazimierz Czapla, Katarzyna Radek, Iwona Zielińska, Marian Marciniak. W skład komisji rewizyjnej wchodzą: Anna Szyszko, Anastazja Jarosz, Krystyna Szewczyk. Magazyny obsługują: Krystyna Porębska, Krystyna Pilip, Alfreda Chlebień, Jadwiga Tarnowska, Teodora Brzozowska, Aniela Bedlińska, Irena Słyszko, Stanisław Woźniak, Andrzej Zakrzewski. Zajęcia w świetlicy prowadzą: Iwona Zielińska, Agata Dymiszkiewicz, Wioletta Małek. Zajęcia w siłowni prowadzą: Małgorzata Rymarz i Rafał Jędrzejczyk. Dyżury w biurze pełnią: Zofia Mordyńska-Nowak i Urszula Radek, a księgowość prowadzi Lucyna Matejczuk. Wszyscy członkowie Komitetu pracują na zasadzie wolontariatu.

- Zgłosiła się do mnie kobieta, która płacząc opowiadała, że właścicielka stancji, na której mieszkała, odcięła jej prąd, ponieważ – z biedy – nie zapłaciła na czas czynszu. A ona miała przecież syna, który wróci ze szkoły i nie dostanie obiadu. Zadzwoniłam do radiowęzła zakładowego. Nie czekałam nawet pół godziny, gdy ktoś życzliwy podarował butlę i kuchnię gazową. Innym razem Telewizja Lublin wyemitowała program o Komitecie. Po jakimś czasie otrzymałam list z Karczmisk, w którym ktoś przedstawiający się imieniem i pierwszą literą nazwiska przysłał pieniądze i deklarację, że będzie je wpłacał systematycznie. Dzięki pomocy urzędu gminy udało mi się go odszukać i wysłać potwierdzenie wpłaty. W następnym liście emerytowany nauczyciel, którym okazał się anonimowy darczyńca prosił, żeby nie wysyłać potwierdzeń, bo to przecież kosztuje. Przysyła pieniądze nadal, a my, wysyłając mu życzenia świąteczne dołączamy potwierdzenia „hurtem” – mówi Urszula Radek.

Jan Mazur

Głos Świdnika nr 9/2005