Triumfalny powrót Tomasza i Lecha
37. rocznica olimpijskiego sukcesu naszych siatkarzy
W nocy z 30 na 31 lipca 1976 roku cały kraj oszalał na punkcie polskich siatkarzy, którzy podczas XXI Igrzysk Olimpijskich w Montrealu pokonali zespół ZSRR, zdobywając tym samym złoty medal. Wśród siatkarzy nie zabrakło reprezentantów Świdnika - Tomasza Wójtowicza i Lecha Łaski. Przypominamy ich wielki sukces sprzed 37 lat.

O olimpiadzie powiedzieli
Montreal – XXI Igrzyska Olimpijskie zakończone. Wielkie święto światowego sportu. Sportowcy całego świata, bez względu na kolor skóry, dali wyraz pięknej rywalizacji we wszystkich dyscyplinach sportu. Nie zabrakło tam naszych reprezentantów, którzy w konfrontacji o najlepsze miejsca wywalczyli aktualnie VI – bardzo wysokie miejsce w Świecie. Wśród reprezentantów Polski nie zabrakło także i reprezentantów świdnickiego sportu, którymi byli siatkarze – Tomasz Wójtowicz i Lech Łasko. Jesteśmy dumni, że w tak dalekim Montrealu sportowcy naszego miasta wywalczyli najwyższe trofeum olimpijskie, jakim jest złoty medal. Polscy sportowcy, a szczególnie siatkarze zafascynowali cały sportowy świat i zdobyli wielkie uznanie wśród Kanadyjczyków. Olimpiada i Montreal były przez dwa tygodnie wśród lipcowych dni na ustach wszystkich, duch sportu opanował każdy zakątek świata.
Świdnik przeżywał też swoje wielkie sportowe emocje. Do wczesnych godzin porannych każdego dnia rozbrzmiewały z okien świdnickich domów odbiorniki telewizyjne. Szczególnie dało się odczuć to w noc z piątku na sobotę 31 lipca. Kto nie spał tej nocy, był świadkiem, jak polscy siatkarze zdobyli złoty medal, jak siatkarz świdnickiej Avii Tomasz Wójtowicz, szczególnie w piątym, decydującym secie był nie do rozszyfrowania. Jego bombowe ścięcia przyczyniły się do zdobycia złotego medalu.
Jak przeżyli i co mówią o olimpiadzie sympatycy sportu, mieszkańcy Świdnika? W reporterskiej wędrówce odwiedzam kilku z nich, jeszcze nie „ostygli” po tak pięknej, światowej imprezie.
Marian Zieliński – blacharz: Uważam występy naszych reprezentantów za bardzo udane. Najbardziej cieszyłem się ze zwycięstwa naszych siatkarzy. Tomasz Wójtowicz to niewątpliwie król siatkówki na całym świecie. Nieprzespane noce i piękne szlachetne walki w Montrealu będę pamiętał bardzo długo.
Franciszek Charycki – tłoczarz: Dla mnie olimpiada była szlachetną rozrywką. Cieszyłem się przede wszystkim ze zwycięstwa o zdobycia złotego medalu przez siatkarzy. Dwa tygodnie trwania olimpiady to zbyt krótki czas, żeby się do syta nacieszyć. Nie żałuję kilku nieprzespanych nocy i prawdziwych emocji sportowych. Polscy sportowcy, reprezentanci naszego kraju na XXI Igrzyskach Olimpijskich, byli dobrze przygotowani, gdyż pobili rekord dotychczasowych olimpiad, zdobywając 25 medali.
Janusz Gdec – planista: Wspaniałe biegi Ireny Szewińskiej, dobra postawa Janusza Peciaka, fantastyczne skoki Tadeusza Ślusarskiego i Jacka Wszoły, niezawodne suplery Kazimierza Lipienia uczyniły na wszystkich duże wrażenie. Bardzo dobrą formę zaprezentowali nasi siatkarze, a szczególnie Tomasz Wójtowicz, wychowanek świdnickiej Avii. Każdy występ polskich siatkarzy oglądałem w całości, nie zważając na to, że będę na następny dzień niewyspany.
Jan Harasim – kierownik wydziału: Podczas olimpiady interesowałem się szczególnie lekką atletyką i siatkówką. Po piłkarzach wiele się nie spodziewałem, ale srebrny medal też coś znaczy, po tak nieudanym dla polskiej piłki nożnej ostatnim sezonie.
Izabela Miziałek – ślusarz: To, że Irena zdobędzie złoty medal byłam pewna. Tak, jak zagrali nasi siatkarze, zagrać można tylko raz w życiu. Jak za dawnych lat – podobnie jak medal Wojciecha Fortuny - miłym zaskoczeniem były występy Jacka Wszoły i pięcioboisty Janusza Peciaka.
Stanisław Celej – ślusarz: Najlepiej, moim zdaniem, wypadli polscy siatkarze, podopieczni Huberta Wagnera. Chociaż polscy sportowcy w każdej dyscyplinie walcząc o medale, wykazali się wielką ambicją i wolą walki. Polscy bokserzy byli bardzo dobrze przygotowani przez trenera Michała Szczepana. Olimpiada w Montrealu dała wyraz, że polski sport poszedł naprzód.
Tadeusz Drąg – kontroler: Czułem się dumny, że nasi reprezentanci potwierdzali w toku sportowej walki najwartościowsze cechy naszego narodu – patriotyzm, rycerskość i skromność. Przykładem czego mogą być – Z. Zapędzki, I. Szewińska, siatkarze i najmłodszy nasz reprezentant J. Wszoła. Ucieszył mnie również fakt słabnącego zainteresowania sportowców Europy boksem, który jest współczesnym wydaniem walk gladiatorów rzymskich i wyzwalających w człowieku najniższe instynkty.
Lucjan Stefański
Głos Świdnika nr 15/1976
***
Triumfalny powrót Tomasza i Lecha
Kibice siatkówki doczekali się wreszcie powrotu swoich ulubieńców. W pierwszej dekadzie sierpnia na stadionie Avii doszło do entuzjastycznego powitania olimpijczyków: Tomasza Wójtowicza, Lecha Łasko, drugiego trenera kadry narodowej mgr Jerzego Welcza i masażysty Stanisława Zalewskiego. Wcześniej witali ich na Okęciu członkowie rodzin, krewni, znajomi, dziennikarze oraz przedstawiciele klubu FKS Avia z prezesem Józefem Madejem na czele. Tuż po wylądowaniu śmigłowca na płycie świdnickiego stadionu olimpijczycy nasi zginęli dosłownie w ramionach uszczęśliwionych kibiców. Gratulacjom i podziękowaniom nie było końca… I my również raz jeszcze dziękujemy im za wspaniałą postawę na olimpiadzie w Montrealu.
k-k
Głos Świdnika nr 16/1976
***
Spotkania z olimpijczykami
Polska szkoła siatkówki… Pojęcie to już przed kilku laty obiegło świat i już wtedy stało się synonimem wysokich osiągnięć. Ale wyrazem naszych rzeczywistych możliwości była dopiero olimpiada w Montrealu. Złoty medal i dźwięki rozbrzmiewającego wśród obcych Mazurka Dąbrowskiego podsumowały twórczy i mozolny wysiłek polskich siatkarzy. Wśród najlepszych znaleźli się zawodnicy naszego klubu: Tomasz Wójtowicz i Lech Łasko. Ranga ich zwycięstwa jest tym większa, że w historii lubelskiego sportu oni są pierwszymi, którzy w swoim dorobku posiadają złote medale olimpijskie.
Obecnie nasi olimpijczycy odbywają spotkania w zakładach pracy, w klubach sportowych, w organizacjach młodzieżowych. 13 sierpnia spotkali się z pracownikami wydziału łopat. W imieniu całej załogi podziękowano im za osiągnięcia sportowe, które rozsławiły w świecie imię naszego klubu i naszego miasta. Zwycięstwo ich cieszy i napawa dumą, lecz jednocześnie zobowiązuje do większych jeszcze wysiłków na rzecz umasawiania kultury fizycznej. Zrobimy wszystko – powiedział uczestniczący w spotkaniu prezes klubu Józef Madej – aby na moskiewskiej olimpiadzie reprezentowało nas nie tylko dwóch zawodników.
19 sierpnia natomiast gościli olimpijczycy wśród najmłodszej załogi WSK. Spotkanie odbyło się w klubie Iskra. Tomasz Wójtowicz i Lech Łasko odpowiadali na stawiane przez młodzież liczne pytania.
- Przed olimpiadą trener Wagner stwierdził, że interesuje go wyłącznie złoty medal. Jak z tym było naprawdę? Czy rzeczywiście wierzyliście w swoje zwycięstwo?
Tomasz Wójtowicz – Tak. Trener Wagner wszczepił w nas swoją wiarę. Wiedzieliśmy, że medal na olimpiadzie zdobędziemy. Nie byliśmy tylko pewni czy to będzie złoty medal. Musieliśmy się przecież liczyć z drużyną Związku Radzieckiego. Ich szanse stawialiśmy na równi z naszymi. Jednak po pierwszym już secie zorientowaliśmy się, że zespół radziecki jest do ogrania. Byli po prostu bardzo zdenerwowani. My natomiast po zwycięstwie z Japonią przystąpiliśmy do walki psychicznie odprężeni i bardziej pewni siebie.
- Dlaczego najtrudniejsze piłki kierowane były na Tomka?
Tomasz Wójtowicz – Byłem wtedy w dobrej formie. Wiedziałem, że mogę liczyć na swoje siły. Przejąłem więc na siebie ciężar walki. To była duża odpowiedzialność – gdyby coś nie wyszło, ja byłbym winien przegranej.
- Czy przeprowadzono klasyfikację najlepszych siatkarzy turnieju?
Lech Łasko – Oficjalnie nie było takiej klasyfikacji. Nie mniej jednak spośród wszystkich siatkarzy wyłoniono najlepszą szóstkę. Na pierwszym miejscu znalazł się naturalnie Tomek. Prasa kanadyjska obliczyła, że zdobył dla zespołu 70% wszystkich punktów. Drugie miejsce zajął Edward Skorek, grający już 10 lat w naszej reprezentacji. Trzecim najlepszym siatkarzem okazał się także Polak – Wiesław Gawłowski. Dopiero czwarte miejsce zajął Rosjanin Czernyszew.
- Jak Polonia przyjęła wasze zwycięstwo?
Lech Łasko – Polonia kanadyjska dała znać o sobie dopiero po wręczeniu medali. Dopiero wtedy posypały się zaproszenia. Mieliśmy jednak za mało czasu na odwiedzenie wszystkich klubów.
- Wszystkie swoje mecze wygrywaliście stosunkiem setów 3:2. Czy była to specjalna taktyka – nowa broń trenera Wagnera na olimpiadę?
Tomasz Wójtowicz – Często kibice zarzucają nam, że piąte sety były tylko po to, aby ich denerwować. A my w każdym meczu chcieliśmy jak najszybciej wygrać i jak najwięcej zaoszczędzić sił. Nasi przeciwnicy jednak reprezentowali tym razem wysoki poziom i nie rezygnowali łatwo ze zwycięstwa. O ile w Meksyku nasze warianty gry zaskoczyły wszystkich, o tyle tutaj ten manewr nam się nie udał. Na zwycięstwo olimpijskie musieliśmy solidnie zapracować.
- Co planujecie na najbliższą przyszłość?
Lech Łasko – Przede wszystkim chcemy pozostać w Avii – tutaj trenować i tutaj walczyć o nowe sukcesy.
M.J.
Głos Świdnika nr 16/1976
Głos Świdnika nr 15/1976
Głos Świdnika nr 16/1976