Człowiek jest tyle wart, ile może podarować drugiemu
Jubileusz 40-lecia Klubu HDK im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Historia ta jest poświęcona dziesiątkom tysięcy ludzi, którzy ratują życie poprzez oddawanie cząstki siebie – swojej krwi potrzebującemu człowiekowi. Sięga lat przedwojennych. Aby móc opisać dzieje krwiodawstwa w naszym mieście, należy sięgnąć do początków istnienia tego ruchu. Wszystko to będzie dotyczyło mieszkańców naszego miasta – pracowników jednego z największych zakładów pracy na Lubelszczyźnie WSK „PZL –Świdnik” S.A. To nasi ojcowie, matki, całe rodziny budowały podwaliny pod humanitarną i bezinteresowną działalność.

To, co robimy w Świdniku od 40 lat, zaczęło się jednak dużo wcześniej. Idea krwiodawstwa jest jedną z najpiękniejszych kart w historii Polskiego Czerwonego Krzyża. Zrodziła się z potrzeby i chęci niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. W 1935 roku powstał pierwszy ośrodek przetaczania i konserwacji krwi PCK . Tam tworzone były zasady pobierania, konserwowania i leczenia krwią. Dramatycznym wyzwaniem i sprawdzianem dla krwiodawstwa stała się wojna, a zwłaszcza powstanie warszawskie. Wielu rannych zachowało życie dzięki krwi anonimowych dawców.

Organizowaniem od podstaw Polskiej Służby Krwi w okresie powojennym zajął się PCK, tworząc sieć stacji pobierania krwi. Historia światowego ruchu honorowego krwiodawstwa sięga natomiast roku 1948. Wówczas to, w dyskusji podczas III Kongresu Międzynarodowego Stowarzyszenia Transfuzjologów Krwi SITS w Turynie pojawiła się inicjatywa powołania międzynarodowej federacji zrzeszającej organizacje honorowych dawców krwi. Doprowadziła ona do powołania, 4 grudnia 1955 roku, na kongresie w Luksemburgu, Światowej Organizacji Honorowych Dawców Krwi FIODS.
FIODS realizuje zasadę, że krew nie ma granic, wyłączności ani ceny. Jest to dar bezinteresowny i humanitarny. Komitet Administracyjny FIODS ustanowił Międzynarodową Radę HDK, która wyklucza różnice narodowościowe, polityczne i wyznaniowe. Wszyscy są równi bez względu na kolor skóry, wiarę i pochodzenie. Jedynym naszym celem jest ratowanie życia poprzez oddawanie swojej krwi potrzebującemu człowiekowi. Od 1994 roku aktywnym i pełnoprawnym członkiem FIODS jest Krajowa Rada Honorowego Krwiodawstwa PCK w Polsce.

Od 1958 roku PCK prowadziła planową działalność organizacyjną HDK. W 1960 roku powstały pierwsze kluby w Polsce, które przybierały formę silnego, zorganizowanego ruchu krwiodawstwa. Prowadziły prelekcje i spotkania z młodzieżą szkolną, akademicką oraz społecznościami miast i wsi. Następnie organizowały otwarte akcje pobierania krwi w czasie pikników, festynów oraz imprez sportowych. W taki sposób do dzisiaj pozyskujemy tysiące litrów krwi. Honorowi krwiodawcy to także animatorzy różnorakich form życia lokalnych społeczności, zawsze gotowi nieść pomoc w przypadkach ludzkich tragedii. Nasze postępowanie jest wzorcem do naśladowania dla przedstawicieli młodego pokolenia, którzy stając się dorosłymi, po raz pierwszy oddają krew. Potwierdza się prawdziwość jednego z naszych haseł: „Ty też możesz uratować komuś życie”.

Historia krwiodawstwa w Świdniku sięga roku 1958. Codzienne informacje o wypadkach, katastrofach i innych nieszczęściach, które dotykają ludzi zachęciły do podzielenia się bezcennym lekiem, jakim jest krew. Tym problemem zajęły się stacje krwiodawstwa. Apele o krew dotarły do wielkich zakładów Lubelszczyzny, takich jak: EDA w Poniatowej, FŁT w Kraśniku, FSC i LFMR w Lublinie. Również do pracowników naszego zakładu, WSK PZL - Świdnik. Okazało się, że był to podatny grunt. Wielu naszych pracowników zgłaszało się do stacji krwiodawstwa w Lublinie, aby oddać krew, ponieważ nie było wówczas punktu krwiodawstwa w Świdniku. Po kolejnych apelach o oddawanie krwi, zorganizowano spotkania lekarzy i działaczy PCK z pracownikami poszczególnych wydziałów. Od 22 października do 10 listopada 1962 roku, po raz pierwszy zorganizowano w zakładzie akcję poboru krwi. Przerosła ona wszelkie oczekiwania. Zgłosiło się 1124 pracowników. Nie wszyscy jednak mogli oddać krew, gdyż nie spełniali wymagań. Sam fakt zgłoszenia się tylu chętnych pokazał jednak, że od samego początku nasi pracownicy byli i są otwarci na niesienie pomocy drugiemu człowiekowi. W pierwszej akcji krew oddało 532 pracowników. Pozyskano wówczas ponad 130 litrów krwi. Był to ogromny dar życia, który zapoczątkował cykl kolejnych akcji na ratunek. Wyróżniającymi się wydziałami były: wydział kierownika Jaroszewicza i krwiodawcy: Makles, J.Kotliński, K. Grela, J. Tyrcha, R. Podolak; wydziały produkcyjne: W-42 – 61 pracowników oddało krew, W-36 – 26 pracowników, W-05 – 11 pracowników.

W pierwszej akcji zgłosiło się bardzo dużo kobiet. Między innymi panie: Sadowska, Żabicka, Jóźwińska, Grabowska, Nastulak, Kamińska, Korkowska.
Kolejna akcja „na ratunek” odbyła się w zakładzie w dniach 3 - 11 marca 1965 roku. 375 pracowników oddało krew, w tym 100 po raz pierwszy. Pozyskano kolejnych 150 litrów najcenniejszego leku.

Bardzo ważnym etapem w historii krwiodawstwa w naszym mieście było oddanie w 1968 roku punktu krwiodawstwa w szpitalu przy ulicy Leśmiana.
Wokół tego punktu skupiło się kilkudziesięciu zapaleńców, którzy propagowali ideę honorowego krwiodawstwa. W tym samym roku krew oddały 203 osoby, pozyskano 81 litrów krwi. Powstanie punktu było ogromnym dobrodziejstwem dla naszych krwiodawców. Już nie trzeba było jeździć do Lublina. Miało to także wpływ na rozwój świdnickiego ruchu krwiodawców.
Jednocześnie, coraz bardziej narastała chęć stworzenia bardziej zorganizowanej formy prowadzenia działalności na rzecz ratowania życia. Stąd, z inicjatywy najbardziej aktywnych krwiodawców, 23 listopada 1973 roku zwołano zebranie założycielskie Klubu Honorowych Dawców Krwi PCK przy WSK PZL-Świdnik. W zebraniu uczestniczyło 63 krwiodawców. Powstał protokół założycielski.
Był to początek zorganizowanej działalności krwiodawców w zakładzie i jednocześnie początek naszej 40-letniej działalności. W roku założenia klubu 290 krwiodawców oddało 116 litrów krwi. Ówczesny zarząd prowadził bardzo dynamiczną działalność propagandową, co spowodowało zwiększenie grona krwiodawców.

Rok 1974 kończyliśmy pozyskaniem 155 l krwi, od blisko 380 krwiodawców.

Rok 1975 stał się przełomowym w naszej działalności. Współpraca z krwiodawcami z miasta pokrywała zapotrzebowanie na krew mieszkańców Świdnika i pracowników zakładu. 200 krwiodawców oddało 344 l krwi. Nasi krwiodawcy legitymowali się już 15 odznakami -Zasłużony Honorowy Dawca Krwi, 50 osób posiadało Złote Odznaki HDK. Najbardziej wyróżniającymi się i aktywnymi krwiodawcami byli: Stefan Pawłowicz - 13 l oddanej krwi, Edwin Wieczerzak – 9 l, Kazimierz Szmulik - 8 l, Alfred Tusiński – 8 l oraz wielu innych, którzy oddali ponad 7 l krwi. 1 kwietnia tego roku Zarząd klubu zorganizował uroczyste spotkanie z okazji Dni HDK, w czasie którego wyróżnieni zostali ludzie wspierający naszą działalność.
Odznakę Honorową PCK II stopnia otrzymał dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 Bolesław Barabas, Odznakę Honorową PCK III stopnia wiceprzewodniczący Rady Zakładowej, Roman Bogucki. Wielu krwiodawców otrzymało odznaki Zasłużony Honorowy Dawca Krwi II i III stopnia. Wśród nich byli: Mirosław Nagórko, Kazimierz Rak i Edmund Berent.

Rok 1976 – oprócz naszych krwiodawców krew oddawali junacy z OHP- 21-5 przy którym rozpoczął działalność klub HDK. Niedziela, 26 września, była dniem wyjątkowym. Wszyscy junacy stawili się w punkcie krwiodawstwa i oddali ponad 16 litrów krwi.

Rok 1977 upłynął pod hasłem „Dar krwi darem życia”. Nasz klub otrzymał Odznakę Honorową PCK IV stopnia i puchar dla najlepszego klubu HDK na Lubelszczyźnie.
Liderami ruchu krwiodawstwa w tym okresie byli: Zbigniew Szafranek, Jerzy Inglot , Edwin Wieczerzak a wśród pań: Janina Nieznaj, Helena Pienkoś, Maria Dziatkiewicz, Jadwiga Rozwód. W tym roku członkowie klubu, który zrzeszał 300 czynnych krwiodawców, oddali 400 l krwi.

W roku 1978 obchodziliśmy jubileusz 5-lecia naszej działalności. Oddaliśmy w nim ponad 1200 litrów krwi.

Rok 1979 - szósty w działalności klubu. W tym roku wprowadziliśmy współzawodnictwo między wydziałami. Najlepszymi okazały się: wydział obróbki mechanicznej 9,5 l krwi, wydział OSN 6,6 l krwi, wydział inwestycji 6 l krwi.
Przesunięte o rok uroczystości jubileuszu 5-lecia świętowaliśmy w klubie Iskra. Najbardziej ofiarni krwiodawcy zostali wyróżnieni. Wśród nich byli: pierwszy prezes, Edwin Wieczerzak - 12,450 l oddanej krwi, Ryszard Trzpil – 12,250 l oddanej krwi zostali wyróżnieni odznaką Zasłużony Honorowy Dawca Krwi II stopnia.
Wyróżnienie Związku Honorowych Dawców Krwi III stopnia, po oddaniu ponad 6 l krwi otrzymali: Andrzej Hernik, Marian Fatyga, Antoni Skierzyński, Wiktor Jargiełło.

W ten sposób zamknęliśmy pierwszy, trudny, ale owocny okres naszej działalności. Niewielu się spodziewało tak dynamicznego rozwoju, jak też zaangażowania i oddania wielu ludzi dobrej woli idei honorowego krwiodawstwa.

Andrzej Słotwiński

***

Krwiodawcy wspominają…

Tak pionierskie czasy krwiodawstwa w Świdniku pamięta Ryszard Trzpil, jeden z założycieli klubu:- Pochodzę spod Warszawy, ale całe swoje życie związałem z zakładem w Świdniku. Pracowałem w WSK na wydziale 40, później TNT.
Początkowo oddawałem krew za pieniądze w lubelskiej stacji krwiodawstwa. Płacili nieźle, dodatkowo otrzymałem dzień wolny od pracy i smaczny obiad w restauracji. To były ciężkie czasy. Właśnie ożeniłem się i jako młode małżeństwo potrzebowaliśmy pieniędzy na start w nowym życiu. W domu puste ściany, żadnych mebli i sprzętów. Postanowiliśmy z żoną, że razem będziemy oddawać krew. Jednak szybko przestałem przeliczać najcenniejszy dar, jaki mogłem przekazać na pieniądze. Pewnego dnia w zakładzie podano przez radiowęzeł informację, że poszukiwana jest osoba z grupą krwi 0+. Pomyślałem sobie – przecież to moja grupa! Błyskawicznie w mojej głowie pojawiła się myśl – ktoś potrzebuje pomocy, nie mogę być obojętny! W taki sposób zetknąłem się z zakładowym klubem HDK. To był 1973 rok. Tak nawiasem mówiąc, często żartobliwie rozmawialiśmy z kolegami, tłumacząc przyczyny naszej pasji, że lepiej komuś dać w gębę, niż samemu w nią dostać. Bo jeśli człowiek ma w sobie odrobinę szlachetności, to zawsze większą przyjemność sprawi mu dawanie niż branie. Przyjemnie coś komuś ofiarować, zwłaszcza, że może to być wartość najcenniejsza – życie. Dlatego przestało mnie interesować oddawanie krwi za pieniądze. Chociaż przyznam, że niejednokrotnie czułem się doceniony. Otrzymałem szereg odznaczeń. Władze PCK obdarowywały krwiodawców sprzętem sportowym i zagranicznymi wycieczkami. Nie musieliśmy stać w kolejkach do lekarzy, z czego jednak rzadko korzystaliśmy. Kiedyś pewna znajoma widząc mnie na ulicy, powitała mnie słowami: „Cześć krewniaku!”. Okazało się, że kiedy leżała w szpitalu, podano jej moją krew. Dowiedziała się o tym, gdyż odczytała moje nazwisko na pojemniku. Czułem wówczas ogromną satysfakcję i zadowolenie.
Przez ponad 10 lat oddałem honorowo około 17 litrów krwi. Tuż przed zawałem serca, w 1985 roku, dowiedziałem się, że moja krew nie spełnia już odpowiednich wymogów. Jestem więc emerytowanym krwiodawcą. Dziś namawiałbym każdego do pójścia w moje ślady. Cieszy mnie fakt, że mój trzydziestoletni wnuk oddaje systematycznie krew w Lublinie. Podobną satysfakcję odczuwam w przededniu jubileuszu 40-lecia zakładowego klubu krwiodawców. To dobrze, że ta szlachetna idea nadal kultywowana jest przez kolejne generacje naszych nowych następców. Życzę kolejnych 40 lat owocnej działalności.

Wiktor Jargiełło: - Idąc do wojska byłem już pracownikiem WSK. Pierwszy raz oddawałem krew w 1967 roku, w szkole podoficerskiej w Wesołej. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że to zmobilizuje mnie, aby zostać kimś, kogo sam nazywam „ratownikiem”. Nie oddawałem krwi systematycznie, bo mam rzadką grupę 0Rh-. Mogła z niej skorzystać wąska grupa osób. Niejednokrotnie musiałem wstrzymywać się z oddawaniem krwi w ramach akcji organizowanych przez klub, gdyż lubelska stacja krwiodawstwa powiadamiała mnie, że akurat wydarzył się poważny wypadek i jest ktoś pilnie potrzebujący. Do dziś oddałem 36 litrów krwi. Gdybym robił to systematycznie, byłoby jej dwa razy więcej. Otrzymałem za to złoty krzyż zasługi. Dziś, ze względu na wiek i stan zdrowia, nie oddaję krwi. Mam jednak wiele ciepłych wspomnień związanych z zakładowym klubem HDK. W latach 70. i 80. panowało współzawodnictwo między krwiodawcami z innych wydziałów zakładu. Dzięki temu coraz więcej ludzi wciągaliśmy w tę szlachetną działalność. Nawiązywaliśmy także kontakty z klubami z innych przedsiębiorstw Lubelszczyzny. Dziś nadal jestem mile zaskoczony ilością chętnych, chcących oddać potrzebującym swój najcenniejszy dar. Więcej niż kiedyś w naszych szeregach można dostrzec kobiet.
Przez pewien okres pracowałem w zarządzie klubu, po śmierci nieodżałowanego prezesa Edwina Wieczerzaka. Cieszę się, że udało nam się, mimo pewnych problemów, załatwić klubowi godny patronat. Ksiądz Jerzy Popiełuszko jest przecież znakomitym symbolem. Zajmował się, miedzy innymi, duszpasterstwem ludzi pracy. Krwiodawstwo stało się także pasją rodzinną. Moi obaj synowie, Piotr i Sławek, również oddawali krew. Piotr jest nadal członkiem klubu. Do grona krwiodawców dołączyła także moja synowa Jolanta.
Z okazji 40-lecia działalności życzę klubowi, aby przybywało mu sympatyków, zarządowi zdrowia i wytrwałości w zdobywaniu nowych serc dla pięknej idei krwiodawstwa. Wykonuje on wspaniałą robotę. Przez cztery dekady, na przekór różnym zwrotom naszej historii, nadal skutecznie niesie pomoc potrzebującym.

Opr. Sławomir Socha

Głos Świdnika nr 19/2013