Historia Cywilnej Szkoły Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej
74. rocznica otwarcia LOPP

Lotnicze tradycje Świdnika sięgają momentu powstania Cywilnej Szkoły Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. To właśnie ona nadała charakter naszemu miastu, dziś zaś stanowi niezwykły fragment jego historii. Uroczyste otwarcie placówki, której nadano imię marszałka Śmigłego-Rydza, odbyło się 4 czerwca 1939 roku.

POCZĄTKI LOPP

Aby poznać dzieje szkoły, należy cofnąć się do roku 1932, kiedy to po tragicznej śmierci por. pil. Franciszka Żwirko i inż. Stanisława Wigury dotychczasowy Komitet Ufundowania Samolotów dla por. Żwirki i Polskiego Zespołu na Challenge 1934, przekształcił się w Centralny Komitet Fundacji ku Czci śp. por. Żwirki i śp. inż. Wigury przy Zarządzie Głównym LOPP i Aeroklubie Rzeczypospolitej Polski. Sukces Polski w Challenge'u 1934 roku przyznawał Aeroklubowi RP prawo zorganizowania zawodów w 1936 roku. Aeroklub jednak zrezygnował, a Centralny Komitet Fundacji postanowił przekazać zdeklarowane środki na rozbudowę lotnictwa. Podjęto prace nad utworzeniem nowych szkół lotniczych Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Pracownicy Komunalnych Kas Oszczędności (KKO) zobowiązali się do sfinansowania zakupu terenu, budowy lotniska, a także szkoły pilotów, hangarów, warsztatów, budynków administracyjnych oraz do nabycia 13 samolotów. Na lokalizację szkoły wybrano teren sąsiadujący ze świdnickim lasem. Być może o wyborze miejsca zadecydował sentyment gen. Leona Berbeckiego, prezesa Zarządu Głównego LOPP, który urodził się w Lublinie na Kalinowszczyźnie.
W 1937 roku zakupiono od Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo (Szarytki) 146 ha gruntów. Budowa szkoły ruszyła jesienią. Oprócz głównego budynku szkoleniowego z częścią hotelową, zbudowano 2 hangary, basen przeciwpożarowy (służący również do kąpieli) oraz stację paliw (podziemne zbiorniki paliwa i urządzenia do tankowania). Była to w ówczesnej Polsce największa i najlepiej wyposażona szkoła lotnicza tego typu. Działalność rozpoczęła pod koniec czerwca 1938 roku. Jej kadrę tworzyli, między innymi komendant szkoły kpt. pil. Adam Prodan, szef pilotów kpt. Stanisław Śledziejowski, instruktorzy szkolenia lotniczego ppor. Wiesław Kawczyński, por. Roman Nartowicz oraz Adolf Stempkowski. Szkolenia ogólnowojskowe prowadził sierż. Słowik, a funkcję kierownika technicznego pełnił por. Piasecki. Pierwszy turnus szkolenia – w pilotażu silnikowym rozpoczął się jesienią.

UROCZYSTE OTWARCIE

Uroczyste otwarcie Cywilnej Szkoły Pilotów L.O.P.P., której nadano imię marszałka Śmigłego-Rydza, odbyło się w niedzielę, 4 czerwca 1939 roku i zgromadziło ok. 10 tys. osób. Wśród zaproszonych gości znaleźli się, między innymi minister komunikacji płk Juliusz Ulrych, jako delegaci Prezydenta RP gen. Kazimierz Piotr Schally i mjr Józef Hartman, wojewoda Jerzy de Tramecourt, prezydent Lublina Bolesław Liszkowski, delegacja Związku Nauczycielstwa Polskiego z prezesem Zygmuntem Nowickim, 1500 przedstawicieli Komunalnych Kas Oszczędności – fundatorów szkoły. Gościem honorowym był naczelny wódz Armii Polskiej marszałek Edward Śmigły-Rydz.
Doskonale pamiętają to bracia Eugeniusz i Ryszard Kręgliccy, którzy dzieciństwo spędzili na piętnastohektarowym gospodarstwie położonym niedaleko lotniska. Do dziś wspominają te chwile, bo była to wielka atrakcja nie tylko dla najmłodszych, ale i dla dorosłych z całej okolicy.
- Jako wiejskie dzieci, które do tej pory nie jeździły nawet do miasta, byliśmy bardzo ciekawi tego, co działo się na lotnisku – mówi Eugeniusz Kręglicki. - Przyjechała przecież delegacja ówczesnych lubelskich władz, marszałek Edward Śmigły-Rydz. W jednym z hangarów, między samolotami, ustawiono ołtarz polowy, przy którym odprawiono nabożeństwo. Obserwowaliśmy wszystko z otwartymi buziami. Byliśmy bardzo dumni patrząc na polskich żołnierzy, oficerów i generalicję uczestniczącą w tej uroczystości. Przy dźwiękach marsza naczelny wódz przeszedł przed wojskiem, kompanią honorową oraz orkiestrą dętą. Po mszy ksiądz poświęcił hangary i szkołę.
Nie zabrakło także przemówień i podziękowań. Franciszek Świderski, prezes związku pracowników KKO podkreślił „gotowość pracowników KKO do najdalej idących ofiar na rzecz zapewnienia Polsce pełnego potencjału wojennego, czego widomym znakiem jest właśnie Szkoła Lotnicza w Świdniku”. Gen. broni Leon Berbecki, prezes Zarządu Głównego LOPP, dziękował marszałkowi za wyrażenie zgody na nadanie szkole jego imienia: „Wodzu Naczelny! Przed trzema laty wskazałeś całemu narodowi największy wspólny cel dla wszystkich wysiłków każdego obywatela: obronę państwa. Ofiarny odłam społeczeństwa polskiego – pracownicy i zarządy Komunalnych Kas Oszczędności – podjęli inicjatywę zbudowania i wyposażenia na najpiękniejszym z czterdziestu lotnisk, ufundowanych przez LOPP, szkoły pilotów LOPP w Świdniku pod Lublinem, której łaskawie zezwoliłeś nadać Twe imię. /.../ Wodzu Naczelny, składam Ci najserdeczniejsze i posłuszne dzięki za pozwolenie współdziałania w wielkiej misji dziejowej budowania silnej mocarstwowej Polski. Wódz naczelny marszałek Edward Śmigły-Rydz niech żyje”.
Głos zabrał również naczelny wódz: „Z całego serca dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się w sposób ofiarny i w tak niejednokrotnie duże trudności wywołującym życiu codziennym, do powstania tej szkoły pilotów. /.../ Ofiarny grosz zmienił się w element siły materialnej, która tu zostaje i będzie służyła Ojczyźnie. Niechaj to piękne dzieło, które tu powstało, będzie przykładem mądrej, przewidującej, obywatelskiej myśli państwowej i przykładem twardej, silnej woli, która umie swe zamierzenia realizować”.
Podczas uroczystości Związek Ziemian oraz Związek Nauczycielstwa Polskiego przekazały szkole 2 samoloty, a młodzież szkół średnich 3 ciężkie karabiny maszynowe. Otwarcie szkoły zakończyły pokazy lotnicze: akrobacje, przelot eskadry bojowej w kluczu i czwórkami oraz skoki spadochronowe.

LATA OKUPACJI

Prace budowlane przy obiektach szkoły prowadzono jeszcze przez kilka miesięcy. Niestety, 2 września 1939 roku szkoła i lotnisko zostały zbombardowane przez Niemców.
- Na błękitnym, słonecznym niebie pojawiły się niemieckie samoloty – wspomina Ryszard Kręglicki. - Na pracujących w polu ludzi spadły bomby. Byli pierwsi zabici. Strach ogarnął całą rodzinę, sąsiadów, a szczególnie nas, dzieci. Dom i budynki gospodarskie pokryte były błyszczącą ocynkowaną blachą, stanowiły więc łatwy cel. Pamiętam takie noce, gdy wyrwany ze snu uciekałem z całą rodziną w pole, byle jak najdalej od domu. Wybuchy bomb, spadających głównie na Lublin, potęgowały przerażenie i wzbudzały nienawiść do Niemców. Te nocne naloty, dla siedmioletniego dziecka stanowiły ogromne przeżycie.
Na lotnisko bomby spadały również 7 i 9 września, niszcząc pole wzlotów, hangar, pobliski las oraz stojące na obrzeżu lotniska samoloty. Zginęło ośmiu żołnierzy, a trzynastu zostało rannych.
17 września 1939 roku lotnisko zajęli niemieccy żołnierze. Powiększyli teren pola wzlotów, wybudowali betonowy pas, urządzili skład bomb. Lotnisko było szczególnie ważne dla Luftwaffe 22 czerwca 1941 roku, w czasie uderzenia na Związek Radziecki, przy realizacji planu Barbarossa.
Przed wkroczeniem Armii Czerwonej i oddziałów Ludowego Wojska Polskiego w lipcu 1944 roku, Niemcy zaorali teren lotniska, pozostawiając jedynie wąski pas startowy. Wysadzili również w powietrze pozostałe budynki szkoły i hangary.

DUCH LOPP NADAL ŻYJE

Dziś dziejami szkoły pilotów zajmują się twórcy portalu „Świdnik na kartach historii”. Dzięki ich inicjatywie, w czerwcu 2009 roku, na lotnisku, pod pamiątkową tablicą zamontowano fragment oryginalnego muru szkoły. Znaleziono go w miejscu, gdzie obecnie znajduje się ośrodek rehabilitacji PZL-Świdnik. W uroczystości wziął udział John Benett (prawdziwe nazwisko Jan Książczyk), jeden z pierwszych uczniów szkoły.
Niedawno w okolicach budynku rehabilitacji miłośnicy historii odkryli wystający z ziemi obiekt, przypominający ziemiankę. Okazało się, że to dawny basen przeciwpożarowy, który po wojnie przerobiono na magazynek. Zlokalizowane obok budynku ujęcie wody nadal znajduje się w miejscu, gdzie kiedyś funkcjonowała studnia szkoły pilotów. Po wojnie wstawiono tam pompy i ujęcie służyło WSK. Za budynkiem odnaleziono też właz do kanału, zarys budynku smarowni, rurę spustową kanalizacji deszczowej. Z pomiarów i zdjęć wynika, że są to pozostałości po przedwojennym hangarze szkoły. Wszystkie te informacje pozwolą umiejscowić, co do centymetra, obiekt szkoły pilotów, nanieść na obecną mapę i wykonać model przestrzenny. Będzie stanowił niezwykłą pamiątkę po świdnickiej Szkole Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej.

Agnieszka Wójcik
na podst. książki „Świdnik. Szkoła Pilotów L.O.P.P. im. Marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza”
w opr. Piotra R. Jankowskiego

Głos Świdnika nr 20/2011
Fot. Jan Ryś