Urodziny Miejsko-Powiatowej Biblioteki Publicznej

W maju Miejsko-Powiatowa Biblioteka Publiczna im. Anny Kamieńskiej w Świdniku świętuje 58-lecie swojego istnienia. Historię placówki przypomni artykuł, który ukazał się w Głosie Świdnika z okazji jej 45 urodzin.

45 lat z czytelnikami
Spragnieni książek czytelnicy punktualnie o godz. 12 czekają zwykle przed drzwiami wypożyczalni dla dorosłych. Szczególnie długa kolejka bywa we wtorki. Stali czytelnicy wiedzą, że wtedy można zdobyć najciekawsze i najnowsze pozycje. W ciągu godziny sytuacja rozluźnia się. Najzagorzalsi czytelnicy mają już swoje lektury. Teraz czas na młodzież szkolną. Po zakończeniu lekcji przychodzą po książki. Najczęściej proszą o lektury szkolne. Z korytarza dobiega gwar dziecięcych głosów. To najmłodsi czytelnicy podziwiają indyjskie dzwoneczki szczęścia. Wtorek, 11 kwietnia, zwykły dzień pracy Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Rok 2000 jest jubileuszowym rokiem jej istnienia. W maju świdnicka biblioteka kończy 45 lat działania. Jest więc tylko nieco młodsza niż nasze miasto. Z prowadzonej skrupulatnie kroniki wynika, że powstała decyzją Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Świdniku. Przez pierwsze lata funkcjonowała w niewielkim, dwudziestometrowym pokoju na parterze budynku przy ul. Sławińskiego 13 (dzisiaj Niepodległości), obok zajmowanych obecnie pomieszczeń. Czynna była trzy razy w tygodniu. 144 czytelników miało do dyspozycji 700 książek użyczonych przez Bibliotekę Powiatową w Lublinie. Pierwszą bibliotekarką była Danuta Słomka-Bołtuć.

Po 6 latach istnienia świdnicka biblioteka liczyła już 450 tys. woluminów i 985 czytelników. Ze sporządzanych w ówczesnym czasie sprawozdań wynika, że najchętniej przychodzili oni po książki jesienią i zimą, po zakończeniu prac na działkach. Zjawiało się wtedy nawet 150 osób dziennie.
Osobny rozdział historii biblioteki to działalność dziecięcej wypożyczalni. Powstała 20 października 1956 roku, rok później niż dział dla dorosłych. Przez pierwsze lata wypożyczalnia istniała przy dziecięcej świetlicy WSK, mieszczącej się przy ul. Tuwima 1. Najlepsze lata dziecięca wypożyczalnia przeżywała za kierownictwa Józefy Krzymowskiej, od 1963 roku kierującej już całą świdnicką biblioteką. Pani Krzymowska, mieszkająca do dzisiaj w Świdniku, zasłynęła jako wielka entuzjastka dzieci i młodzieży. Mali świdniczanie, podczas gdy ich rodzice budowali miasto i realizowali kolejne plany produkcyjne, odrabiali pod jej czujnym okiem lekcje, czytali książki, słuchali bajek. Dzieci jeździły na wycieczki, organizowały spektakle kukiełkowe, brały udział w licznych ogólnopolskich konkursach, między innymi geograficznych, przyrodniczych, plastycznych. Plastelinowa murzyńska wioska wykonana w ramach konkursu "Jedziemy w świat" pokazywana była w ogólnopolskiej telewizji. Czytelnia szybko zyskała miano najlepszej w powiecie lubelskim. Wzorowały się na niej placówki z całej Lubelszczyzny.

Rok 1961 był jednym z bardziej znaczących dla biblioteki, która właśnie wtedy przeniosła się z za ciasnej już salki do wygodnych pomieszczeń przy ul. Sławińskiego 18. Wspomina o tym Iwona Krzymowska-Zarych, jedna z pierwszych pracownic biblioteki: "Nowe pomieszczenia dostaliśmy dzięki życzliwości Marty Czechowicz, wówczas sekretarza PMRN. O ten sam lokal ubiegał się zakład krawiecki, który na jego otrzymanie miał znacznie większe szanse niż my. Pewnego dnia pani Czechowicz zadzwoniła, że musimy natychmiast przenosić się, bo to jedyny sposób na zdobycie tych pomieszczeń. miała już dla nas traktor i wiklinowe kosze wypożyczone z piekarni. Ciasnota tak nad dopiekła, że w ciągu chyba dwóch godzin wszystkie książki ułożyłyśmy w koszach i przewiozłyśmy na Sławińskiego 13. Rzeczywiście, później nikt nas już stamtąd nie ruszył. Układanie pakowanych w pośpiechu książek trwało cały miesiąc".

W nowych pomieszczeniach znalazło się już miejsce dla obu działów - dziecięcego i dla dorosłych oraz dla czytelni książek i czasopism. Nawiązano ściślejszą współpracę ze szkołami. Uczniowie przychodzili na lekcje biblioteczne. Odbywało się wiele spotkań autorskich. Przeglądając wpisy do bibliotecznej kroniki trafiamy na wiele sławnych nazwisk, między innymi Krystyna Siesicka, Wanda Żółtniewska, Irena Jurgielewiczowa, Kira Gałczyńska, Czesław Janczarski. Jak bardzo dzieci przeżywały spotkania z autorami swoich ulubionych lektur świadczy list jednego z młodych świdniczan, który w 1968 roku był uczniem czwartej klasy: "W spotkaniu z poetą Czesławem Janczarskim podobały mi się dwa wiersze, napisane i wykonane przez samego autora. Zabawne też było, gdy autor był najpierw poetą, potem rolnikiem, potem sportowcem, potem kosmonautą i znów poetą. Najzabawniej było to, gdy poeta był kosmonautą. No gdzież by Polska wysyłała rakiety. Polska ma mądrych konstruktorów, ale rakieta jest droga. Z opowiadania poety poznałem jego ciekawą pracę. Żeby zostać poetą, trzeba mieć: wyobraźnię, talent i być pracowitym".

Z czasem przybywało książek i czytelników. Znów zrobiło się ciasno. Działalność kulturalną przeniesiono do szkół i świetlic. Rozpoczęto także tworzenie filii biblioteki. Jako pierwsza, w 1975 roku, powstała Filia nr 1 przy ul. Racławickiej 3, niedawno przeniesiona do budynku przy ul. Racławickiej 15d. Trzy lata później rozpoczęła działanie Filia nr 2 przy ul. Kruczkowskiego 6a. Na Filię nr 3 trzeba było czekać do 1987 roku. Mieści się ona w świdnickim szpitalu. Powstała z myślą o ludziach chorych, starych i niepełnosprawnych. Stąd książki trafiają do pacjentów w szpitalnych łóżkach. Oprócz zwykłych książek można tu wypożyczyć 3077 kaset z nagraniami najpopularniejszych pozycji wydawniczych. Korzystają z nich przede wszystkim niewidomi i dzieci dyslektyczne. Filia nr 4 mieści się w Szkole Podstawowej nr 7. Powstała na bazie biblioteki związkowej WSK. W przedszkolach działają także punkty biblioteczne.

W 1976 roku nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej. Po odejściu na emeryturę Józefy Krzymowskiej bibliotece szefuje Jadwiga Ciołek.

Kolejną znaczącą datą był listopad 1993 roku, kiedy to MBP wróciła "na stare śmieci", ale do dużo większych pomieszczeń. Umożliwiło to, oprócz zwykłej bibliotecznej pracy wznowienie szerokiej działalności kulturalnej, między innymi organizowanie wystaw plastycznych, wieczorów autorskich. Młodzi świdniczanie uczą się tu obcowania z poezją. Od 5 lat biblioteka ma patronkę. Jest nią poetka Anna Kamieńska.
W dużym skrócie prześledziliśmy 45 lat historii świdnickiej biblioteki i znów mamy wtorek, 11 kwietnia 2000 roku. W gabinecie Jadwigi Ciołek suszą się dokumenty zalane przez niesprawną kanalizację sąsiadów z góry. Powodzie, w ciągu ostatnich siedmiu lat to właściwie powszedni chleb pracownic biblioteki. Do tej pory najbardziej nękana była czytelnia dla dorosłych. Po ostatnim zalaniu przez kilka tygodni czytelnicy musieli omijać parkietową górkę wyrosłą na środku sali. Pomogło dopiero przełożenie podłogi. Być może dlatego marzenia dyrektorki są bardzo przyziemne: nowe okna zamiast rozwalających się staroci w nowo otrzymanej sali i choć trochę więcej pieniędzy na zakup książek.

- Czytelników mamy bardzo dużo, bo prawie 11 tys. osób, z tego ponad 4 tys. to dzieci i młodzież do lat 15 - mówi Jadwiga Ciołek. - Rzadko zdarza się, by odwiedzało nas mniej niż 180 osób dziennie. Natomiast wskaźnik zakupu nowości jest w Świdniku niezwykle niski. Normy mówią o zakupie 18 książek rocznie na jednego mieszkańca miasta. My możemy kupić 4 nowe pozycje. Jest to jeden z najniższych wskaźników w regionie. Czytelnicy narzekają i odchodzą zawiedzeni.
Najmłodsze dzieci dużo czytają. Później książka traci na atrakcyjności. Część młodzieży przychodzi do biblioteki, bo musi wypożyczyć lekturę szkolną lub napisać referat. W czasach tak wielkiej różnorodności i ekspansji mediów młodym ludziom wydaje się nieraz, że książka to przeżytek. Ale to nieprawda. Książka nigdy nie zestarzeje się. Wracają do nas, gdy są już starsi i dojrzalsi. Nieraz dopiero po przejściu na emeryturę. Duża grupę czytelników stanowią bezrobotni. Czytają dla zabicia nadmiaru wolnego czasu oraz by oderwać się od kłopotów. Pilnie śledzą czasopisma, szczególnie dzienniki w poszukiwaniu ofert pracy. Od pewnego czasu obserwujemy bardzo sympatyczne i korzystne zjawisko. Powoli stajemy się biblioteką pokoleniową. Mamy i babcie przychodzące tu ze swoimi pociechami także sięgają po książki i zostają naszymi czytelniczkami.

Anna Konopka

Głos Świdnika nr 16/2000
Fot. Agnieszka Wójcik