Tylko tu była prawdziwa zima
Świdnik w życiu Anny Kamieńskiej

12 kwietnia mija 93. rocznica urodzin Anny Kamieńskiej, poetki, pisarki, tłumaczki, autorki książek dla dzieci i młodzieży, która od najmłodszych lat związana była z naszym miastem. Często gościła u mieszkających w Świdniku dziadków i sióstr. Zmarła 10 maja 1986 w Warszawie. Została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim.

„Położyłam się przed nowym rokiem. Ale nie mogłam zasnąć. Wstałam więc i dopełniłam naszego tradycyjnego obrzędu domowego: spaliłam zapisane na karteczce życzenie. Dziwne, że jest to znowu to samo życzenie, co w latach mojej wczesnej młodości, gdyśmy spalały życzenia w Świdniku, w czasie okupacji i jeszcze potem, gdy Świdnik był naszym wspólnym domem rodzinnym”.
Słowa te napisała Anna Kamieńska w „Dzienniku” pod datą: 1 stycznia, godz. 0.06. 1976 roku.

Kamieńska jest autorką kilkudziesięciu książek, na przykład wierszy – „Wychowanie” (1949), „Drugie szczęście Hioba” (1963), szkiców literackich – „Jeden z grzechów pięknych” (1967, o poezji), powieści dla młodzieży – „W Nieparyżu i gdzie indziej” (1967) i innych. Należy do kanonu literatury polskiej; jej wiersze znalazły się w podręcznikach szkolnych – szkoły podstawowej i średniej.
Urodziła się w 1920 r. w Krasnymstawie, zmarła w 1986 r. w Warszawie. Jej losy na stałe związały się wszakże ze Świdnikiem. Motywy Świdnika i okolic pojawiają się w twórczości pisarki – wierszach, opowiadaniach, dzienniku.
O związku Kamieńskiej ze Świdnikiem wspominała jej siostra, Maria Wołoszyńska, do dziś mieszkanka naszego miasta. Poetka bywała tu (Adampol, Nadleśnictwo Świdnik, Kazimierzówka, okolice) często przed wojną u rodziny. Podczas okupacji mieszkała z najbliższą rodziną, zmuszoną opuścić Lublin. Wówczas nie tylko sama się kształciła, lecz udzielała konspiracyjnych lekcji. Pracowała w Nadleśnictwie. Po wojnie bywała niejednokrotnie u siostry i dalszej rodziny. Tu powstały jej niektóre wiersze, tu także – tak! – malowała.
Świdnik, Nadleśnictwo… - to miejsca, które głęboko wbiły się w pamięć i podświadomość Kamieńskiej. Miejsca te funkcjonowały w jej psychice jako te, w których przeżyła dzieciństwo, jeden z najistotniejszych – według niej – etapów życia człowieka; dzieciństwo, które traktowała niezwykle poważnie, które broniła, widząc w naszej dziecięcej twórczości „fałszywy humor książek dla dzieci”.
Jej dziennik jest pełen Świdnika – na jawie i we śnie. Tylko świdnicki jest zapach jaśminu, tylko tu była prawdziwa zima, tylko do świdnickiego lasu można porównać inne, tylko tutaj są takie „wysokie cirrusy”, ptaki pierzaste… I tak porównuje wszędzie: w Warszawie, Puszczy Kampinoskiej, Sopocie…
W twórczości, zwłaszcza zaś „Dzienniku” Kamieńskiej jawi się nam ona jako osoba skromna, głęboko kochająca rodzinę i ludzi, próbująca zgłębić świat nie z egoizmu, lecz potrzeby serca. Osoba pełna głębokiej wiary i wszechogarniającej miłości. Ta miłość uwidacznia się w postaci kochającej i rozsądnej córki, siostry i wnuczki oraz zony, matki i babci, a także przyjaciółki, znajomej, recenzentki.
Dzieciństwo to dla Kamieńskiej mit. I takie jest też świdnickie dzieciństwo – coś, do czego wciąż się wraca, odwołuje, co pozwala wierzyć, oceniać siebie z perspektywy czasu.
„Kiedyś to wszystko opiszę” – zanotowała w 1969 roku Anna Kamieńska po śmierci wuja Wacława Morawskiego z Kalinówki. Niestety, zabrakło jej czasu, a może odwagi. Bo też temat to niebanalny, a zwykłe wspomnienie każdy potrafi napisać.
Do wierszy, w których znajdziemy motywy ze Świdnika i okolic, należą: „Droga przez Biskupie”, „Drogowskaz”, „Mełgiew”, „Sadzenie ziemniaków”, „Bielenie izby”, „Siostro moja, przy mnie stań…”. Najważniejszy jest jednak utwór o znamiennym tytule – „Pożegnanie dzieciństwa”, powstały w Świdniku w 1953 roku.

Sławomir Myk

Głos Świdnika nr 44-45/1992