Moja studniówka
Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia

W kilku numerach Głosu Świdnika prezentowaliśmy relacje z tegorocznych studniówek. Dzisiaj zamieszczamy wspomnienia sprzed lat. Nadesłała je Irena Molenda. W naszym mieście ukończyła I Liceum Ogólnokształcące im. Wł. Broniewskiego, studiowała w Lublinie, a później losy rzuciły ją aż do Dąbrowy Górniczej, gdzie mieszka do dzisiaj. Pani Irena często wraca wspomnieniami do lat spędzonych w Świdniku. Utrzymuje kontakty ze szkolnymi koleżankami. Bierze udział w Prezentacjach, organizowanych przez świdnickie Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury. Ostatnio jej wiersze zostały nagrodzone przez konkursowe jury.

"Każde pokolenie ma swój czas..."
Ten czas, na który przypada młodość jest najpiękniejszy, niepowtarzalny. Jedyny w swoim rodzaju. Tak odczuwają wszystkie pokolenia. Nawet te, których młodość przypadła na straszny czas wojny. Nasza młodość, późnych lat pięćdziesiątych dla nas była kolorowa, kwitnąca radością i zieleniejąca się nadzieją. Umieliśmy się cieszyć tym, co było w zasięgu naszych możliwości, umieliśmy czekać na jaśniejsze dni.
Studniówka to był jasny punkt na niebie uczniowskiej codzienności. Wypatrywany, oczekiwany. Tak sobie myślę, że nieistotne jest, czy studniówka odbywa się w szkole, czy w eleganckim lokalu. Ważny jest nastrój, podniosła aura tej niezwykłej uroczystości, innej od wszystkich, jakie się w życiu przeżywa. W naszych czasach o zabawie w lokalu nawet się nie śniło.
Moja studniówka to niezapomniane chwile. Cieszyliśmy się, przeżywaliśmy na długo przed rozpoczęciem. Komentarze, wspomnienia trwały wiele dni po zabawie. Kreacje były na miarę czasu. Przeważały białe bluzki, granatowe lub czarne spódnice. Tylko Bożenka wystąpiła w malinowej sukience i Hania w szafirowej, z piękną broszką, w kolorze kości słoniowej.
Dekoracje wykonaliśmy własnoręcznie. Błękit morza, lazur nieba, złoty piasek, palmy (malowane i z papieroplastyki). Muzycznie królował Janusz Gniatkowski, więc modne były klimaty egzotyczne - Kuba, Indonezja. Melodie tamtych lat były romantyczne, tak jak i my.
Na studniówkę wolno było zaprosić partnerów nawet spoza szkoły. W "czas roboczy" było inaczej. Koleżanka spotkana z chłopakiem na ulicy, miała wiele nieprzyjemności od wychowawcy.
Należę do pokolenia, które zachwycało się Staffem, Leśmianem, wzruszało Asnykiem, Kasprowiczem. Bawiły nas felietony Wiecha. I te felietony wygłaszał z pamięci przemiły kolega śp. Jasio Zdunek. Kawał prozy, na pamięć!
Ze studniówki utkwiły mi w pamięci słowa dyrektora Antoniego Rubaja: "Czuję się jak kwoka stojąca nad brzegiem rzeki, patrząca na odpływające kurczęta, które wychowała. I wy tak odpływacie. Patrzę bezradnie za Wami, życząc pomyślnych rejsów - losów". Widziałam takie ciepłe wzruszenie w Jego oczach. To prawda, że grono profesorskie na czas studniówek przywdziewa swoje drugie, świąteczne oblicze - ludzkie, serdeczne, przyjazne.
Zabawa trwała do rana. Sprawy kulinarne, dbałość o porządek wzięli na siebie rodzice. w tym samym dniu, na innym piętrze odbywała się studniówka "wieczorówki". Każdy bawił się u siebie, bez najmniejszych zakłóceń.
Noc lutowa był mroźna, drzewa cudownie oszronione - biała baśń. Spacer po parku to było przedłużenie i romantyczne zakończenie uroczystości.
Dla mnie nasza studniówka, nasza klasa i nasza szkoła na zawsze pozostały najdroższe, najpiękniejsze i ciągle wzbudzają przypływ ciepłych uczuć przyjaźni i koją wspomnieniami. Kiedy odbywała się nasza studniówka, szkoła była nowa, jeszcze nie przesycona takowymi uroczystościami. Nie zdążyła nasiąknąć tradycją. Ta dopiero się tworzyła. Słowo studniówka, po kilkudziesięciu latach znaczy muśnięcie sentymentu, wspomnienie uniesień, melodii, tańców i bliskich ludzi. Wszystko jest piękne i w kolorach tęczy, gdy ma się naście lat i... wszystko wydaje się bliskie - na wyciągnięcie ręki i marzeń.

Irena Molenda
Dąbrowa Górnicza 26.01.2013

Studniówka
Niezapomniany wieczór.
niezapomniana noc.
Niezapomniany srebrny ranek.
Studniówka.
Chwile piękne.
Cudowny nastrój.
Chwile niezapomniane,
w sercu pamięci zapisane.
Rylcem złotym na duszy wyryte.
Przechowam na zawsze głęboko ukryte.

Świdnik, luty 1957r.

Melodia
Wirują pary
Skoczny fokstrot brzmi.
Ktoś z cicha nuci walc stary.
Te sto dni! Te sto dni!
Tylko sto. Razem.
W gronie serc zżytych kochanych.
Wirują pary.
Krąg twarzy roześmianych.
Chwieją się palmy.
Błękitno-złoty półmrok sali.
Walc. Potem tango się żali.
Śmiech wokół brzmi.
Palmy się chwieją.
Tylko sto dni!

Świdnik, 12.02.1957r.

Głos Świdnika nr 9/2013
Fot. arch. Ireny Molendy