Zaczynaliśmy w "Bronku"...
Historia jednej fotografii
Szuflady wielu świdniczan kryją zdjęcia pokazujące przeszłość naszego miasta. Zachęcamy do dzielenia się z nami takimi pamiątkami i związanymi z nimi historiami. Właścicielką fotografii, które publikujemy jako pierwsze, jest Antonina Wyrostek ( na zdjęciu stoi druga od lewej). Zrobione zostały w październiku i grudniu 1953 roku. Są na nich uczniowie klasy, która rozpoczęła naukę w nowo wybudowanym Liceum Ogólnokształcącym. Później otrzymało ono imię Władysława Broniewskiego. Pierwszym dyrektorem szkoły był Piotr Denis, a jego zastępcą Bartłomiej Sysa. W tym roku, 30 czerwca, popularny „Bronek” obchodzi 60. rocznicę powstania.
- Do zdjęcia ustawiliśmy się na korytarzu, chyba na pierwszym piętrze budynku – wspomina pani Antonina. – Pani stojąca w środku rzędu, to Katarzyna Olewicz, nasza wychowawczyni. Uczyła nas historii i łaciny. Nauczycielki były najczęściej żonami inżynierów, którzy otrzymali nakaz pracy w powstającej WSK. Byliśmy liczną klasą, z przewagą dziewcząt. Wszystkie mają na sobie granatowe fartuszki, obowiązkowy strój szkolny w owym czasie. Do tego była granatowa czapka i koniecznie tarcza przyszyta na rękawie. Kształciliśmy się wtedy, w tzw. jedenastolatkach, więc po ukończeniu dziewiątej klasy można było iść do szkoły dającej zawód – ja wybrałam pielęgniarską - lub uczyć się jeszcze dwa lata i zdać maturę w liceum.
Miasto dopiero powstawało. Budowano pierwsze bloki, a za szkołą, jak pamięta pani Antonina były jeszcze pola i gospodarstwa. Uczniowie pochodzili nie tylko ze Świdnika. Dojeżdżali z okolicznych miejscowości – Biskupic, Mełgwi, Dominowa. Inni, na przykład z Janówka czy Świdnika Małego, szli do szkoły na piechotę. Internat powstał kilka lat później.
- Codziennie przemierzałam pieszo 5 kilometrów, co dzisiaj byłoby nie do pomyślenia – śmieje się Antonina Wyrostek. – Chodziłam z koleżanką, Sabiną Zaborek, drogą koło nadleśnictwa, ale wtedy była ona jeszcze błotnista, polna, nieutwardzona. Przy sprzyjającej pogodzie można było iść na skróty, przez lotnisko.
Nawiązane wtedy przyjaźnie przetrwały 60 lat. Pani Antonina, nadal utrzymuje kontakty z wieloma osobami. Niektórzy zostali w Świdniku, inni mieszkają w różnych rejonach Polski. Są to, między innymi, Janek Charytanowicz, który po ukończeniu Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej pozostał w Gdyni, Janusz Górniewski, mieszkająca w Gdańsku Halina Połatyńska, Maria Tatara.
- Pamiętam też nauczycieli – dodaje Antonina Wyrostek. - Niezwykle przystojny i wysportowany Jan Pajdziński uczył nas wychowania fizycznego. Mieliśmy dobrze wyposażoną salę gimnastyczną. Jeździliśmy także na nartach i na łyżwach. Fizykę i chemię mieliśmy ze Zdzisławem Paluchem, biologię z Danutą Juszczyk, język rosyjski z Janiną Lewandowską. Rysunków uczył Bartłomiej Sysa.
Anna Konopka
Głos Świdnika nr 11/2012
fot. archiwum Antoniny Wyrostek