Grabarczyk Kazimiera

Urodziła się 8 lutego 1937 r. Mając zaledwie kilka lat, straciła ojca, Kazimierza, zamordowanego w Katyniu oficera Wojska Polskiego. Razem z bratem Bohdanem wychowywała się i kształciła dzięki matce Marii, nauczycielce języka polskiego. Renty po polskim oficerze rodzina nie otrzymywała (zapewne zginął „nie tam, gdzie trzeba”), musiała wystarczyć skromna pensja matki. Kazimiera w trakcie studiów na Wydziale Chemii UMCS w Lublinie, a także w ciągu pierwszych lat pracy zdobywała przestworza, jako szybowniczka i spadochroniarka Aeroklubu Lubelskiego. Po studiach pracowała w Akademii Rolniczej w Lublinie jako wykładowca akademicki.

Potem w WSK w Świdniku. Tutaj w latach 80. brała udział w strajkach, angażując się w powstałej „Solidarności”. Kiedy wprowadzono stan wojenny, zawsze znajdowała czas na spotkania i patriotyczne Msze święte, spiesząc do Lublina, Warszawy i Częstochowy. To u Kazi można było otrzymać ulotki, podziemne pisma, a także książki z drugiego obiegu. Nie zważając na zagrożenia, pełniła funkcję prezesa Klubu Katolickiego przy kościele pw. NMP Matki Kościoła, skupiającego świdnicką opozycję. Na organizowane przez Nią spotkania przychodziły rzesze świdniczan. W pamięci pozostały nam serdeczne opłatkowe spotkania, pielgrzymkowe wyjazdy i patriotyczne dyskusje.

Czuliśmy się jedną wielką rodziną. W Jej mieszkaniu, pełnym książek i katyńskich pamiątek, panowała niepowtarzalna atmosfera. Była człowiekiem otwartym, serdecznym, miała wielu przyjaciół, pomagała ludziom. Gdy przyszła choroba niosąca ból, cierpienie i to, co nieuniknione, zadziwiała nas swoją mocą ducha i godnością córki oficera, córki ojca, którego nie pamiętała, a za którym tak bardzo tęskniła. Należała do Rodziny Katyńskiej. Pod koniec życia uczestniczyła w kilku pielgrzymkach do miejsc straceń polskich oficerów, wśród nich do mogiły ojca.

Zmarła 1 października 1995 r. w dniu jasnym od słońca, pełnym jesiennych kwiatów i muzyki Chopina. Była człowiekiem wielkiego serca, gorącą patriotką, naszym przyjacielem.

Opracował Alfred Bondos