Żegnaj Jutrzenko

Stanęła wśród drzew, dziś ginie w gąszczu domów. Na ulicy Koło, pod numerem 6, stoi drewniana willa o nazwie „Jutrzenka". Ściśnięta przez wyrosłe dookoła domy, jest praktycznie niewidoczna. Jeszcze kilkanaście lat temu stała otoczona ogrodem. Zdjęcia z połowy lat 80. pokazują nawet studnię, na miejscu której wybudowano kolejny dom. Czas dawno zatarł litery na tablicy z nazwą willi. Dziś „Jutrzenka" jest bezimienna.

- Nie było nas, był las - śmieje się Barbara Besztak, sąsiadka, wspominając letniskowy charakter tych terenów. - Teraz willa zginęła w gąszczu domów, a jej sytuacja jest taka, że stoi na czterech posesjach, w tym i na mojej. Dawniej to była jedna duża działka wielkości hektara. Mówi się, że przyznano ją żołnierzowi - legioniście. Przyjeżdżał tu z rodziną na lato, a do pielęgnacji ogrodu, podobno dość okazałego, najmował miejscowych. My tę ziemię kupiliśmy od córki właściciela, który mieszkał w Lublinie. Z czasów świetności willi pani Besztak pamięta piękną werandę i niespotykane, kamienne rynsztoki.

Obecnie dostęp do willi jest ograniczony. Z ulicy widać zaledwie stary dach, kontrastujący z klinkierem czy nie otynkowanymi pustakami sąsiednich domów. Paradoksalnie, najstarszy budynek w tej okolicy zupełnie odstaje od ukształtowanej tu przez ostatnie dekady tradycji budowlanej. Jak się dowiedzieliśmy, w najbliższym czasie „Jutrzenka" zostanie rozebrana. Jest zgoda powiatu. I pani Besztak, i Zofia Mazur, wieloletnia mieszkanka „Jutrzenki", mówią o tym z żalem. Tym większym, że willa - co widać gołym okiem - pozostaje w dość dobrym stanie. - Drewno dobre, zdrowe - zapewnia Zofia Mazur.

Przybyła tu wraz z mężem i córkami w roku 1973. Wcześniej mieszkała na wsi, gdzie hodowała pięć krów i uprawiała chmielnik. Wybudowali z mężem dom i nawet nie myśleli o przeprowadzce. Życie jednak chciało inaczej. - Raz powróżyła mi Cyganka, że choć dom wybudowałam, głowy w nim nie położę. Wyśmiałam ją wtedy, a okazało się, że wiedziała co mówi - wspomina pani Zofia. Narzeka, że to zimne mieszkanie. W końcu wznoszono je z myślą o letnisku. Dom ma wysokie poddasze, około 160 metrów powierzchni, w sumie liczy trzynaście pomieszczeń, więc trudno go ogrzać. Kaflowe piece „porozsadzało" już dawno. Zostały wymienione.

Jak zgodnie twierdzą obie nasze rozmówczynie, willa powstała w drugim dziesięcioleciu XX wieku, w 1912 lub 1914 roku. Jest architektonicznie dość interesująca. Łączy walory budownictwa dworkowego - nawiązującego do polskiego dworu klasycystycznego z XIX wieku - i budownictwa drewnianego spotykanego w podwarszawskich letniskach takich jak Świder czy Podkowa Leśna. Budynek postawiony na planie prostokąta dzieli facjata. Od strony ulicy Koło, a więc od frontu, widoczny jest mały, dobudowany ganek. Dwa pozostałe zdobią boki „Jutrzenki". Architekturę domu uzupełniają snycerskie „cacka", takie jak drewniane maswerki, a także biegnący nad okapem dachu fryz.

Podobnie jak inne drewniane domy, zwane kiedyś „willami Adampol", „Jutrzenka" nie figuruje w katalogu zabytków. W gminie ma status obiektu posiadającego wartość historyczną i architektoniczną. Tę wartość willa wkrótce utraci, po prostu znikając z terenu miasta i map urzędników.

Kurier Lubelski
Jolanta Chwałczyk
Michał Kozłowski