Ikersi

Czy nas jeszcze pamiętasz? Dwie nagrody w Opolu, Złoty Pierścień w Kołobrzegu, nagrania w katowickim studiu telewizyjnym, koncerty zagraniczne. To tylko najważniejsze osiągnięcia. Tych pomniejszych było znacznie więcej. O jakiej to gwieździe mowa? Zdobywcą tych laurów był świdnicki zespół Ikersi, działający w latach 60. I 70.

Grało w nim wielu muzyków: Cezary Pasternak, Stefan Dudzic, Henryk Maruszak, Zbigniew Zastawny. Śpiewali – Ewa Kasprzyk, Ewa Gałas, Jacek Zakrzewski, Czesław Młynarczyk. Niektórzy do dzisiaj związani są z muzyką. Henryk Maruszak dyryguje Helicopters Brass Orchestra, Stefan Dudzic i Zbigniew Zastawny w niej grają. Jacek Zakrzewski prowadzi zajęcia muzyczne w Miejskim Centrum Profilaktyki. Być może, wkrótce wystąpi jako solista Helicoptersów. Cezary Pasternak przez wiele lat uczył w świdnickiej szkole muzycznej.

Jak powstaje legenda

Na temat zespołu krążą legendy. Jedna z nich dotyczy jego nazwy. W necie można przeczytać, że słowo Ikersi powstało z połączenia wybranych fragmentów wyrazu hel- IK-opt-ER, kojarzonego z WSK. – Tak naprawdę było zupełnie inaczej - śmieje się Stefan Dudzic, perkusista Ikersów. – Moje wiadomości są lepsze niż w Internecie, bo uczestniczyłem w tworzeniu nazwy. Padały różne propozycje – Stateczniczek, jako nawiązanie do części śmigłowca, Helikopterek. Żadna z nich nie przypadła nam jednak do gustu. W latach 60. powstali Beatlesi, w Polsce byli Stompersi, Rewelersi, Tendersi, więc - by sprostać modzie na tego typu nazwę przekształciliśmy Ikara, kojarzącego się z lotniczym miastem, na Ikersi.

Na początku muzycy amatorzy stworzyli zespól Amore, mający w swoim repertuarze przeboje Animalsów, Shadowsów. Grało w nim 6-7 osób. Instrumentarium było typowe dla tamtych lat – saksofon, trąbka, fortepian, perkusja, kontrabas. Organy i gitary miały dopiero się pojawić. Następcą Amore był zespół Trampy, w którym grali: Zbigniew Illek - gitara, Wiesław Zamiar- gitara, Marek Jamroz-gitara basowa, Stefan Dudzic-perkusja, Cezary Pasternak-organy. Wokalistką była Barbara Spodyniuk-Czyrko. Era Ikersów dopiero nadchodziła.

- Muzyka była naszym hobby, ale jednocześnie ciężką pracą – mówi z przekonaniem Stefan Dudzic. – Nie wiem czy osiągnęlibyśmy tyle, gdyby nie pomoc wielu ludzi, między innymi dyrektorów Zakładowego Domu Kultury: Adama Maruszaka, Jerzego Czyżewskiego. Jurek załatwił nam, w roku 1967 lub 1968 udział w bardzo znanym i lubianym programie „Bawcie się z nami”, realizowanym przez katowicki ośrodek telewizyjny. To był występ na żywo, a program prowadziła Krystyna Loska. Zagraliśmy piosenkę „Była babuleńka z rodu rogatego”. Miała ona korzenie ludowe, oczywiście z nowoczesną aranżacją. To było wtedy modne. Przypomnijmy sobie chociażby piosenki zespołu No To Co. Naszymi solistkami były w tym czasie – Ewa Kasprzyk, obecnie Barwińska i Elżbieta Igras, która później zrobiła ogólnopolską karierę . Śpiewała pięknym kontraltem.

U wrót kariery

Po występie w telewizji wokół Ikersów zrobiło się już trochę szumu medialnego. Zapraszano muzyków do udziału w konkursach, przeglądach muzycznych i oczywiście koncertach. Ikersów słuchano zarówno w Zakładowym Domu Kultury, jak i na imprezach okolicznościowych, weselach i potańcówkach.

Rozpoczęto poszukiwanie kompozytora, bo zespół chcący zrobić karierę musiał mieć własne utwory. Wtedy dołączył Jan „Johan” Jaworski, muzyk z wykształcenia. Zajął się przygotowywaniem wokalistek. Dziewcząt zawsze w Ikersach było kilka. Niektóre śpiewały w chórkach, inne próbowały swoich sił solo. Mniej więcej w tym czasie zainteresował się zespołem Zbigniew Zastawny - aranżer, kompozytor, działający wcześniej w lubelskim Domu Kultury Kolejarza.

W latach 70. do Ikersów trafił świdniczanin Jacek Zakrzewski: Miałem chyba 16 lub 17 lat, grałem w różnych zespołach działających przy Liceum Ogólnokształcącym im. Wł. Broniewskiego. Koleżanka z liceum, Ula Bartoszczyk śpiewała wtedy w zespole i zaprosiła mnie na próbę. To było dla mnie duże wyróżnienie. Ikersi byli znani, także i poza granicami Świdnika. Zbyszek Zastawny zajął się mną i w efekcie wspólnej pracy zostałem … laureatem festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze w 1974 roku. Wystąpiłem tam jako solista. Rok wcześniej zwycięzcą był Michał Bajor. Wróciłem, oczywiście do Ikersów. Śpiewając, grając na gitarze klasycznej, elektrycznej, czasem na flecie, spędziłem kilka kolejnych lat.

Lata 70. to najlepszy czas Ikersów. W 1972 roku wygrali koncert debiuty na festiwalu piosenki w Opolu, utworem na motywach ludowych „U myj mamy rodzonej”. Trzy lata później zawojowali Kołobrzeg piosenką „Kto pokocha rekruta”. Na festiwalu piosenki żołnierskiej zdobyli główną nagrodę, czyli Złoty Pierścień. W 1976 roku znów byli w Opolu z piosenkami - „Westchnienie” do wiersza Baczyńskiego i „Śląsk śpiewa” Czechowicza. W tym czasie zespół tworzyli: Henryk Mania – puzon, Ryszard Kwiatkowski - trąbka, Zbigniew Zastawny – saksofon, Andrzej Szczodrowski -saksofon, Stefan Dudzic – perkusja, Mirosław Rojek – gitara basowa, Cezar Pasternak - pianino oraz Jacek Zakrzewski, Urszula Bartoszczyk, Ewa Kasprzyk, Marzena Wasilewska – wokaliści.

- Gdybyśmy takie sukcesy odnosili w dzisiejszych czasach bylibyśmy gwiazdami, idolami szerokiej publiczności – wzdycha Stefan Dudzic. – Ale wtedy było inaczej. Trudno było kontynuować ogólnopolską karierę, gdyż zawsze brakowało nam osoby, która komponowałaby łatwą, wpadającą w ucho muzykę. Kogoś takiego jak Seweryn Krajewski w Czerwonych Gitarach. Zwykle śpiewaliśmy własne wersje znanych przebojów. Autorem wielu kompozycji i aranżów był Zbigniew Zastawny.

- Poza tym władze w Świdniku nie były zainteresowane naszym przejściem na zawodowstwo – dodaje Jacek Zakrzewski. – Byliśmy wizytówką zakładu i miasta. Szkoda nas było wypuścić w Polskę.

Ikersi uświetniali także wiele uroczystości miejskich i zakładowych. Dzisiaj z rozrzewnieniem wspominają tzw. warsztatówki, czyli mini koncerty odbywające się na wydziałach produkcyjnych wytwórni, na przykład z okazji Dnia Kobiet. Bywali również na salonach ministerialnych, w Teatrze Wielkim w Warszawie, w Sali Kongresowej. Występowali na Węgrzech, w NRD, Związku Radzieckim. Wytypowani zostali do udziału w rządowej delegacji w Republice Federalnej Niemiec. Edward Gierek podpisywał wówczas umowę o współpracy kulturalnej z zachodnimi Niemcami. Ikersi występowali w kilku miastach. Ponieważ wbrew zakazom pilnujących ich tajniaków zaśpiewali piosenkę Klenczona „Biały krzyż”, na tym skończyły się ich oficjalne wyjazdy.

- Byliśmy niepokorni – mówi Jacek Zakrzewski. – Naród był także niepokorny. Takie wtedy były czasy. Nigdy nie odebrałem nagrody zdobytej na festiwalu w Zielonej Górze.

Zmierzch Ikersów

Zespół stał się trampoliną do karier muzycznych, przynajmniej dla kilku osób. Ze świdnickimi muzykami śpiewała wspomniana już Elżbieta Igras, ale też Jolanta Arnal, pół roku grał Roman Lipko, Andrzej Szczodrowski.

Jacek Zakrzewski i Stefan Dudzic, z nostalgią mówią o dawnych latach. Grali, śpiewali amatorsko, dla własnej przyjemności. Pieniądze na utrzymanie zarabiali na etatach, w WSK i ucząc muzyki. Zdarzały się chałtury na weselach, dancingach w klubie Ikar. Wieczory spędzali zwykle na próbach, które czasem były podwójne, bo obaj grali jeszcze w zakładowej orkiestrze dętej. Rodziny niezbyt były zadowolone z muzycznego hobby. – Z tego chleba jadł nie będziesz – słyszał często Jacek Zakrzewski. Żona pana Stefana do dzisiaj wypomina – często cię w domu nie było, sama wychowywałam dzieci. Muzyczny bakcyl był jednak silniejszy niż narzekania rodziny.

Koniec lat 70. to także schyłek działalności zespołu. Przestał istnieć Zakładowy Dom Kultury, główna baza Ikersów, zmieniły się mody muzyczne. – Może gdybyśmy mieli gdzie robić próby, to młodzież przyszłaby do zespołu i dokonałaby się pokoleniowa zmiana muzyków – zastanawia się Stefan Dudzic. – Taki proces właściwie juz się zaczął. Do zespołu przyszli - Jacek Zakrzewski, Mirek Rojek, znacznie ode mnie młodsi. Myślę, że Ikersi mogli przetrwać. W mieszkaniach jednak nie dało się ćwiczyć , a innego lokalu nie było.

Do tego rozpoczęły się ważniejsze sprawy. Walka robotników o godne życie, powstanie Solidarności. Trudno było myśleć o muzyce. Wprowadzenie stanu wojennego przerwało definitywnie artystyczną działalność.

Ikersi zagrali jeden koncert podczas jubileuszu I LO, którego większość członków była absolwentami. Na scenie stanęli: Ewa Kasprzyk, Jacek Zakrzewski, Czesław Młynarczyk, Stefan Dudzic, Mirosław Rojek, Marzena Zielonka.

Gdzie teraz można usłyszeć piosenki Ikersów? Obaj panowie przyznają, że nie dbali o gromadzenie nagrań. Mają jednego singla, a utwory z niego można znaleźć w Internecie, na stronie www.historia.swidnik.net, w zakładce – nagrania. Reszta, najprawdopodobniej tkwi gdzieś głęboko w archiwach lubelskiej rozgłośni radiowej.

Sympatyków zespołu ucieszy z pewnością wiadomość, że muzycy najprawdopodobniej wystąpią w tym roku z koncertem swoich największych przebojów. Reaktywacja Ikersów nastąpi z okazji przypadającego w tym roku 55-lecia nadania praw miejskich naszemu miastu.

Anna Konopka
Głos Świdnika nr 14 (1872), 3.04.2009 r., s. 6